Budka przyłączył się do argumentów pełnomocniczki I prezes SN mec. Małgorzaty Wrzołek-Romańczuk, która wcześniej wnosiła o uznanie noweli za sprzeczną z konstytucją i orzekanie na podstawie brzmienia ustawy o Trybunale sprzed nowelizacji.
Jak mówił Budka, Trybunał musi mieć swobodę ustalania kolejności rozpoznawania spraw. "Sędziowie Trybunału są niezawiśli i podlegają tylko konstytucji. Gdyby przyjąć inne rozumowanie, to ustawodawca mógłby dokonać zmiany ustrojowej, nawet nie zmieniając konstytucji. W tej niekonstytucyjnej w całości ustawie obecna większość parlamentarna przyjęła rozwiązania mające na celu paraliż Trybunału. Gdyby przyjąć zasadę zapisaną w tej ustawie o rozpoznawaniu przez TK spraw według kolejności wpływu, to Trybunał mógłby nawet nie rozpoznać żadnej skargi na ustawy uchwalone w tej kadencji. Co, gdyby grupa posłów większości rządzącej wniosła sto skarg na ustawy sprzed 20 lat? Musiałyby zostać rozpoznane wcześniej niż skargi na ustawy obecnie uchwalone" - mówił.
W ocenie Budki także tryb pracy nad nowelą, nazywaną przez PiS "ustawą naprawczą" dla TK, naruszył zasadę przyjmowania ustawy w trzech czytaniach. "Zgłoszone i przyjęte poprawki wychodziły poza zakres przedłożenia i już tylko przez to powinno się uznać tę ustawę za naruszającą konstytucję" - mówił.
Jego zdaniem zapisy "ustawy naprawczej" miały doprowadzić do tego, że TK zostałby "wyłączony z możliwości badania ustaw, które przyjęto lub będą przyjęte przez obecną większość parlamentarną". "Nie można się godzić na to, by zwykłą większością, nieuprawnioną do zmiany konstytucji, dokonywać zamachu konstytucyjnego. Trybunał to nie jest żaden abstrakcyjny organ. To jest miejsce, gdzie obywatel może szukać ochrony. Dzięki konstytucji przyjętej przez naród TK został wyposażony w kompetencję ochrony przed naruszaniem konstytucji przez większość parlamentarną. Dzisiejszy spór odpowie na pytanie, czy większość - obojętnie kto by nią był - ma prawo zmieniać ustrój, nie zmieniając konstytucji" - dodał.
Wcześniej Budka - komentując wypowiedzi polityków obozu rządowego, kwestionujących legalność wtorkowego posiedzenia TK - powiedział, że jest mu "po prostu wstyd jako posłowi, prawnikowi i byłemu ministrowi sprawiedliwości, że osoby reprezentujące władzę wykonawczą mogą formułować takie wypowiedzi o TK jak obecnie". "To niedopuszczalne i szkodliwe dla wymiaru sprawiedliwości, podważa zaufanie do sądownictwa. Należy wyrazić ubolewanie i liczyć, że podobne wypowiedzi już nigdy się nie powtórzą" - mówił.
Dzisiejszy spór nie jest sporem, jak ma wyglądać praca TK. Ma on odpowiedzieć na pytanie, czy większość parlamentarna ma prawo zwykłymi ustawami naruszać konstytucję - zakończył.