Problem nielegalnego zajmowania ziemi tzw. "najazdów" trwa od kilku lat. Polega on na tym, że na państwowej ziemi, często pod osłoną nocy, wykonywane są zabiegi agrotechniczne, a osoba, która dokonała takiego procederu składała wniosek do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa o dopłatę bezpośrednią.
By otrzymać unijne płatności obecnie wystarczy wykazać, że ziemia jest użytkowana przez daną osobę. Nowe przepisy mają ukrócić wyłudzanie dopłat, gdyż użytkownik państwowej ziemi będzie musiał wykazać, że ma do niej tytuł prawny, np. ma podpisaną umowę dzierżawy na kilka lat. Taki dokument trzeba będzie złożyć do ARiMR. Jeżeli takiej umowy nie będzie, nie będzie też dopłaty - wyjaśnił sekretarz stanu w MRiRW.
Babalski podkreślił, że sprawa przedstawienia tytułu prawnego do użytkowania ziemi dotyczy wyłączenie gruntów z zasobów państwowych. Nie tylko chodzi o "najazdy", ale także np. o użytkowanie gruntów, na które dzierżawa już się skończyła. W tym przypadku sprawę zwrotu ziemi będą rozstrzygały sądy - dodał.
Jak mówił Babalski, szacuje się, że w skali kraju nielegalne użytkowanie ziemi dotyczy co najmniej 10 tys. hektarów, przy tym tzw. dzikie najazdy - to skala 2-3 tys. hektarów.
Według Agencji Nieruchomości Rolnych (na koniec września u.br.) bezumowni użytkownicy zajmowali 3,3 tys. hektarów (ponad 970 przypadków), a jak ocenia ANR odmowę wydania zakończonych dzierżaw ANR obejmuje 8,7 tys. ha (238 przypadki).
Ustawa ma wejść w życie 15 marca br. tj. w pierwszym dniu składania wniosków o dopłaty bezpośrednie za 2016 r.