Mija siedem miesięcy, odkąd przyszli kierowcy mogą rezygnować z wykładów w szkołach jazdy. Z tej możliwości korzysta jednak tylko 4 proc. kandydatów.
Dziennik Gazeta Prawna
Liczba wszystkich kandydatów zdających na kat. B / Dziennik Gazeta Prawna
Osoby, które z różnych przyczyn nie czują potrzeby uczestniczenia w 30-godzinnych kursach teoretycznych oferowanych przez ośrodki szkolenia kierowców (OSK), nie muszą się na nie zapisywać. Od początku tego roku taką możliwość daje im znowelizowana ustawa o kierujących pojazdami. Zgodnie z nią wystarczy, że kandydaci nauczą się przepisów i zdadzą test w jednym z wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego (WORD). Mając za sobą egzamin państwowy z części teoretycznej, mogą przyjść do szkoły jazdy i przejść jedynie kurs praktyczny przygotowujący ich do drugiej części egzaminu w WORD.
Sprawdziliśmy, jak nowe przepisy funkcjonują w praktyce. Jak wynika z danych Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych (PWPW dostarcza systemy informatyczne do WORD-ów i starostw), do tej pory spośród ponad 293 tys. osób zdających na prawo jazdy kat. B według nowych zasad tylko nieco ponad 11 tys. osób podeszło do egzaminu teoretycznego bez przejścia szkolenia w jednej ze szkół jazdy. To nawet nie jest 4 proc. wszystkich zdających.
Nominalnie najwięcej osób, które rezygnowały ze szkolenia w szkole jazdy, zdawało w Nowym Targu (który jest oddziałem terenowym MORD w Nowym Sączu) – w sumie 552 osoby ze wszystkich 2935 zdających egzaminy. Nieco mniej było w Poznaniu (419 z 11 524) i Opolu (392 z 5961). Na drugim biegunie znajdują się Zamość (19 z 2833 osób), Suwałki (38 z 3032) i Chełm (43 z 2111). W ujęciu proporcjonalnym wychodzi na to, że statystyki nawet nie drgnęły. Gdy pierwszy raz pisaliśmy na ten temat w marcu br., również tylko niecałe 4 proc. kandydatów zdających egzamin nie przeszło wcześniej teorii w OSK (1,8 tys. z 50 tys. wszystkich osób). Wtedy jednak tak słaby wynik można było tłumaczyć tym, że część kandydatów rozpoczęła kursy jeszcze przed 1 stycznia (gdy weszły w życie nowe przepisy). Poza tym nie wszyscy musieli o zmianach słyszeć. Teraz mija siódmy miesiąc od ich wprowadzenia, a mimo to odsetek zdających w nowym trybie jest równie niski.
– U mnie nie było ani jednej osoby, która zrezygnowałaby z kursu teoretycznego – twierdzi Artur Olszewski, były egzaminator i właściciel szkoły „Elite” z Gdańska. Przyznaje, że w dużej mierze to efekt polityki przyjętej przez szkoły jazdy. – Ośrodki szkoleniowe nie schodzą z ceny, a klienci czują, że skoro i tak muszą zapłacić pełną kwotę, to chcą skorzystać z całości oferty – dodaje.
Rzeczywiście, oferty kursów zazwyczaj są tak konstruowane, że teorii albo nie da się ominąć (tzn. kurs traktowany jest jako całość i uwzględnia wykłady oraz zajęcia praktyczne), albo rezygnacja z niej nie przynosi kandydatowi szczególnych korzyści. Przejrzeliśmy ofertę jednego z warszawskich ośrodków. Standardowy kurs na kat. B (30 godzin teorii i kolejne 30 godzin praktyki) kosztuje 1500 zł. Taki sam kurs, lecz bez wykładów z teorii, kosztuje zaledwie 50 zł mniej. Mało tego – niektóre ośrodki, zanim wpuszczą kandydatów za kierownicę po zdanym egzaminie w WORD, każą im zdawać własne, wewnętrzne testy. Ale oprócz kija jest też marchewka. Szkoły kuszą dodatkowymi usługami – jeśli zapiszemy się na pełny kurs, w ramach cyklu wykładów przejdziemy niezbędne badania lekarskie na miejscu (bez konieczności szukania lekarza na własną rękę), a pracownicy szkoły załatwią za nas formalności w urzędach (np. związane z założeniem profilu kandydata na kierowcę).
Praktyki stosowane przez ośrodki szkolenia kierowców nie podobają się posłowi Arkadiuszowi Litwińskiemu z PO, pomysłodawcy zniesienia obowiązkowego szkolenia teoretycznego. W rozmowie z DGP twierdzi, że w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju trwają prace nad projektem rozporządzenia mającego wymusić na szkołach jazdy dostosowanie ofert do obowiązujących przepisów. – Jeszcze w te wakacje projekt trafi do rozpatrzenia przez Radę Ministrów – twierdzi poseł.