Statuując zasadę trójpodziału władzy, konstytucja powierzyła władzę sądowniczą sądom oraz trybunałom. W przyjętej strukturze szczególnie doniosłą funkcję pełni Trybunał Konstytucyjny, który dokonuje osądu tworzonych regulacji prawnych, w ramach sądu nad prawem. TK jest więc organem ze wszech miar kluczowym dla funkcjonowania demokratycznego państwa prawnego. Pełniąc funkcję gwaranta nadrzędności konstytucji w systemie prawa, musi pozostać w pełni niezależny od innych pionów władzy. Jedna z takich gwarancji, być może najważniejsza, realizuje się w osobach sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Obecnie w skład TK wchodzi 15 sędziów. Sędziego wybiera Sejm na dziewięć lat spośród – zgodnie z art. 194 ust. 1 konstytucji – osób wyróżniających się wiedzą prawniczą. Kandydatów przedstawia co najmniej 50 posłów lub prezydium Sejmu.
Wymogi, jakie musi spełnić kandydat, nie budziły dotychczas wątpliwości, a przedmiotem debaty był jedynie tryb wyłaniania kandydatów. Tu zmiany przewidywał prezydencki projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. W trakcie prac legislacyjnych propozycja nowego trybu wyborów nie została zaakceptowana przez posłów, a znacznie zmieniony projekt został uchwalony 27 maja 2015 r. Wkrótce będzie on przedmiotem obrad Senatu.
W stanowisku Krajowej Rady Radców Prawnych (KRRP) skierowanym do marszałka Senatu pojawiają się dwa zasadnicze postulaty.
Pierwszy dotyczy sprecyzowania warunków kandydowania na stanowisko sędziego TK, zwłaszcza w kontekście spełnienia konstytucyjnego warunku dotyczącego wiedzy prawniczej. Zgodnie z nową ustawą sędzią może być wybrana osoba, która – legitymując się tytułem magistra prawa lub tytułem równorzędnym – wyróżnia się wiedzą prawniczą i – wśród różnych przesłanek ten warunek spełniających – przez co najmniej 10 lat zajmowała stanowiska w instytucjach publicznych związane z tworzeniem lub stosowaniem prawa. Ta przesłanka budzi poważne wątpliwości, gdyż sformułowaniu „stanowisko związane z tworzeniem lub stosowaniem prawa” można przypisać różny kontekst znaczeniowy.
Jest to o tyle istotne, że w zakresie oceny doświadczenia i merytorycznych kompetencji do piastowania stanowiska sędziego Trybunału Konstytucyjnego niezwykle trudnym jest postawienie znaku równości pomiędzy przedstawicielem któregokolwiek z zawodów prawniczych wymienionych w tym przepisie (adwokat, notariusz, prokurator, radca prawny, sędzia) z co najmniej dziesięcioletnim stażem a magistrem prawa bez specjalistycznego przygotowania w postaci aplikacji, zajmującym jakiekolwiek stanowisko „związane z tworzeniem lub stosowaniem prawa”.
Drugi z postulatów samorządu radcowskiego dotyczy przywrócenia z pierwotnego projektu dwustopniowej formuły wyłaniania kandydatów. Jest to zgodne z wielokrotnie już artykułowaną potrzebą partycypacji gremiów prawniczych w wyłanianiu kandydatów na sędziów TK.
KRRP stoi na stanowisku, że prawo zgłaszania osób powinno przysługiwać: grupie 15 posłów, Krajowej Radzie Sądownictwa, Krajowej Radzie Prokuratury oraz właściwym ogólnokrajowym organom samorządów prawniczych, a dopiero spośród nich wyłaniani byliby – zgodnie z obecnie obowiązującą procedurą – kandydaci na urząd sędziego TK.
Odrzucenie możliwości preselekcji kandydatów przez organy i samorządy zawodowe reprezentujące środowiska prawnicze ocenić należy jako krok w złym kierunku. W szczególności że dzieje się to równolegle z de facto obniżeniem wymagań względem kandydatów na urząd sędziego TK. Zapewne zwolennicy deregulacji nie przypuszczali, że sięgnie ona także Trybunału Konstytucyjnego.
Gdyby żaden z tych postulatów samorządu radcowskiego nie został wzięty pod uwagę przez Wysoką Izbę, może to – w mojej ocenie – doprowadzić do całkowitej politycznej instrumentalizacji procesu kreowania składu tego organu, ze szkodą nie tylko dla autorytetu samego Trybunału Konstytucyjnego, lecz także zasady demokratycznego państwa prawnego.
Komentarze (3)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeJuż sam fakt istnienia przymusów adwokackich i radcowskich oznacza, że osoby spoza tych korporacji traktowane są jako osoby z ograniczoną zdolnością do czynności prawnych - czyli w pewnym sensie III RP traktuje swoich obywateli jako niepoczytalnych. Pełnoprawny obywatel nie może swobodnie wybrać sobie pełnomocnika albo napisać kasacji - bo jest z urzędu traktowany jako głupszy niż adwokat albo radca. Choć przecież jedyna różnica w tej materii między adwokatem a resztą społeczeństwa - to kilka przeczytanych książek.
Sam jestem magistrem prawa wykonującym zawód prawnika poza korporacjami i nie mam żadnych kompleksów niższości wobec adwokatów, radców, sędziów czy prokuratorów. W pracy mam kontakt z pismami pisanymi przez przedstawicieli każdego z tych zawodów.Zanim zacząłem pracować w zawodzie myślałem, że to są zawdy wykonywane przez wysokiej klasy fachowców. Teraz już wiem jak się myliłem. Niemal codziennie czytam radosną twórczość adwokatów, którzy nie wiedzą jak napisać skuteczne odowłanie dla swojego klienta, sędziów nie potrafiących zrozumieć prostych mechanizmów prawnych, prokuratorów umarzających wszystko co popadnie.Oczywiście wśród nich zadarzają się całkiem nieźli prawnicy - ale są to wyjątki w masie kompletnie przeciętnych.
Z resztą gdyby byli dobrzy, to nie musieliby żebrać ciągle o ochronę ze strony państwa. To ich ciągłe bejdanie o przymusy, o ograniczanie dostępu dla magistrów - to oznaka, że się boją konkurencji. Gdyby byli dobrzy - byliby oczywistą alternatywą dla klientów.
Dlaczego magister prawa, szczególnie jeśli pracuje w zawodzie (obsługa prawna administracji lub podmiotów prywatnych) traktowany jest jako prawnik drugiej kategorii. Pracując w zawodzie ma najczęściej wielokrotnie większy kontakt z prawem niż gdyby pracował w kancelarii prywatnej. W kancelarii prywatnej ma kontakt z niewielką liczbą klientów i spraw, a w byle urzędzie klientów są dziesiątki, jeśli nie setki miesięcznie. W dodatku kontakt ten dotyczy konkretnych spraw leżących w ramach jakiejś dziedziny prawa. Magister prawa w takiej sytuacji często w ciągu roku zetknie się z większą ilością spraw danego rodzaju niż prawnik pracujący w prywatnej kancelarii za całe zawodowe życie.
Zatem lekceważenie magistrów prawa to przejaw kompletnego braku rozeznania w rzeczywistości.