Brak namysłu może spowodować, że oszukany przez nieuczciwego agenta ubezpieczeniowego klient będzie uznany za osobę, która przyczyniła się do wystąpienia szkody – stwierdził Sąd Najwyższy
Sprawa dotyczyła żądania zwrotu blisko 100 tys. zł, jakie Kamil G., klient towarzystwa ubezpieczeniowego A, miał wpłacić w ramach polisy ubezpieczenia na życie „Nowa Perspektywa”. Polisa miała charakter hybrydowy – z typową polisą ubezpieczeniową powiązany był produkt inwestycyjny. Kamil G. wykupił polisę na życie, a do umowy ubezpieczenia dołączony był rachunek inwestycyjny, na który można było wpłacać określone sumy. Kapitałem obracało towarzystwo, inwestując i przekazując zyski ubezpieczonym.
Umowę w imieniu ubezpieczyciela zawierała agentka Małgorzata B. Była ona już wcześniej znana w mieście jako znakomity agent, otrzymywała liczne nagrody i wyróżnienia od towarzystwa A. Jednak jej postępowanie było nietypowe – po zawarciu umowy żądała od klientów, aby pieniądze przekazywali nie na rachunek, lecz w gotówce tylko jej. Miały być to stosunkowo wysokie kwoty – dochodzące jednorazowo nawet do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Małgorzata B. zobowiązywała też klientów do kontaktowania się wyłącznie z nią, ona też prowadziła wszelkie rozliczenia i wypłacała zyski z inwestycji – dochodziły one do kilku procent w skali miesiąca, co dawało stopę zwrotu inwestycji przekraczającą rocznie nawet 200 proc. Co ciekawe, praktycznie żaden z klientów nie zwrócił uwagi na nietypowe praktyki agentki. Również jej przełożeni nie uznawali za stosowne dokładnie skontrolować jej działalności. Do czasu: na początku 2012 r. jeden z klientów nie zdołał dokonać na czas odpowiedniej wpłaty. Zabrakło pieniędzy na wypłaty, a pozostali klienci agentki zaczęli zgłaszać się bezpośrednio do towarzystwa ubezpieczeniowego A.
Po kontroli okazało się, że Małgorzata B. stworzyła – w ramach swojej agencji i pod szyldem towarzystwa A. – rodzaj piramidy finansowej. Większości środków nie wpłacała na rachunki inwestycyjne przy polisach, ale nimi obracała. System „rozsypał” się w momencie, gdy jeden z klientów nie zdążył z wpłatą.
Towarzystwo A. zgłosiło sprawę do prokuratury i nieuczciwa agentka została skazana na 5 lat pozbawienia wolności. Tymczasem oszukani klienci skierowali swoje roszczenia przeciwko towarzystwu A. Sprawa Kamila G. jako jedna z pierwszych zakończyła się prawomocnym orzeczeniem – sądy I i II instancji uznały zgodnie odpowiedzialność ubezpieczyciela za czyny swojej agentki. Wskazano brak należytego nadzoru, co w powiązaniu z gwarancyjnym charakterem odpowiedzialności towarzystwa spowodowało zasądzenie na rzecz Kamila G. żądanej kwoty.
Jednak Sąd Najwyższy uchylił wyrok apelacyjny i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy. SN w uzasadnieniu wskazał, że towarzystwo ubezpieczeniowe odpowiada za szkody wyrządzone przez swojego agenta. Skoro jest to odpowiedzialność gwarancyjna, to ubezpieczyciel musiałby wykazać działania, jakie podjął w celu zapobieżenia szkodzie. Tego jednak towarzystwo A. nie wykazało.
– Magdalena B. rozszerzyła swoją działalność poza zakres określony dla agenta ubezpieczeniowego zakładu A., te działania nie mogły ujść uwadze jej przełożonych – powiedziała sędzia Bogumiła Ustjanicz.
Ale zarazem SN stwierdził, że klienci nieuczciwej agentki także nie są bez winy.
– Klient, mający przecież pełną zdolność do czynności prawnych, nie może być zwolniony z krytycznej oceny ofert jemu składanych – podkreśliła sędzia Ustjanicz. – Jeżeli agent wymaga regularnych i dużych wpłat w gotówce, wywiera presję na klienta, aby tylko z nim się kontaktował w sprawie wpłat i rozliczeń, to takie zachowania powinny zaniepokoić – dodała. Ignorowanie takich nietypowych zachowań może wskazywać, że klienci nie działali z należytą starannością. Tym samym – zdaniem SN – można uznać, że w jakimś stopniu przyczynili się do wyrządzenia szkody.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 17 kwietnia 2015 r., sygn. I CSK 216/14. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia