Kodeks cywilny, będący konstytucją stosunków prywatnoprawnych, powinien być tradycyjny w swej treści, a nie aspirować do gonienia nowinek.
Proces zmian w prawie – w tych najważniejszych przepisach, bo ulokowanych w kodeksach, a nie zwykłych ustawach – przebiega przy udziale komisji kodyfikacyjnych. Namnożyło się ich ostatnio, bo obok Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, której kadencja rozpoczęła się w ubiegłym tygodniu, działają jeszcze: Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego (z nowym przewodniczącym), Komisja Kodyfikacyjna Prawa Budowlanego, Komisja Kodyfikacyjna Ogólnego Prawa Podatkowego.
Wyzwaniem dla pierwszego ze wskazanych gremiów ma być zmierzenie się ze zmianami w kodeksie cywilnym albo, jak chcą niektórzy, przygotowanie całkiem nowego aktu. Temu zagadnieniu poświęcona była konferencja naukowa, zorganizowana 10 kwietnia 2015 r. w Warszawie przez Stowarzyszenie Notariuszy RP. Jej tytuł „Nowy kodeks cywilny odpowiedzią na wyzwania współczesności” jakby przesądzał o przyszłych losach ustawy. Ja jednak przy takim tytule postawiłbym znak zapytania. Bo czy rzeczywiście nowy kodeks cywilny powinien powstać i czy ma on być tylko odpowiedzią na wyzwania współczesności? A może nie powinien powstać nowy akt, ale w dobrze funkcjonujący, obecnie obowiązujący, obrosły orzecznictwem i koncepcjami doktryny prawa, należałoby wpuścić nieco powietrza, żeby go przewietrzyć? Kodeks cywilny, będący konstytucją stosunków prywatnoprawnych, powinien być tradycyjny w swej treści, a nie aspirować do gonienia nowinek. Nie można zapominać, że kodeksy w państwach prawa powstają długo i długo obowiązują. Kodeks w tym sensie powinien być „stary”.
Mam też inną wątpliwość, już nie tylko co do tego, czy nowelizować, czy przygotowywać nowy kodeks. Wiąże się ona właśnie z celem prac: czy mają być one tylko odpowiedzią na wyzwania współczesności, czy też powinny po prostu porządkować materię prawa prywatnego. Nie dostrzegam w zamyśle opracowania nowego aktu jakiejś logiki związanej choćby z zasadą jedności prawa cywilnego i poddaniu regulacji kodeksu cywilnego również stosunków handlowych. Przecież sam kodeks spółek handlowych nie obejmuje całej materii prawa handlowego. Dlatego przy określaniu celu dla nowej regulacji kodeksu cywilnego powinno się pamiętać o stosunkach gospodarczych. Stąd tak ważne uregulowanie problematyki przedsiębiorcy, przedsiębiorstwa (w pierwszych propozycjach projektu kodeksu napisane to było po prostu słabo), konsumenta, rejestrów, czynności handlowych.
Wrogiem nowego kodeksu (jego nowelizacji?) może okazać się nie tylko pośpiech, w jakim ma powstawać, ale również to, że będzie się go przygotowywać w zamkniętej grupie osób, w zaciszu gabinetów. Już pierwszy projekt kodeksu pokazał, iż prace nad dokumentem stają się polem dla radosnej twórczości niektórych solistów, forsujących swoje i tylko swoje pomysły. A przecież przy kodeksie ważna jest tradycja, a nie indywidualne popisy (dotyczyło to m.in. podejścia do problemu zbycia przedsiębiorstwa: co zmiana kodeksu cywilnego, to nowa koncepcja).
W dniach 22–23 stycznia 2015 r. przyjęty został – na posiedzeniu Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego – projekt (poprawiony) części ogólnej kodeksu cywilnego. Warto do tej udoskonalonej wersji zajrzeć. Nie wszystko jeszcze zostało zaprezentowane, ale przepisy m.in. o przedstawicielstwie, tak. Dlatego trzeba się odnieść do nowych propozycji i zobaczyć, czy rzeczywiście są one „odpowiedzią na wyzwania współczesności”, czy też nie.
Należy sprawdzić, czy proponowane przepisy art. 114–132 są rewolucją, czy też raczej uzupełnieniem przepisów dotychczasowych. Śmiem twierdzić, że jednak pewną rewolucją są. Bowiem przedstawiciel, działając w cudzym imieniu, nie będzie już umocowany tylko do dokonywania czynności prawnych, ale do wszelkich oświadczeń. Co oznacza, że przedmiotem przedstawicielstwa będą mogły być również czynności faktyczne. Czyż to nie rewolucja?
Przy okazji nowych propozycji niestety pomajstrowano przy przepisach o prokurze, o czym za chwilę. Właściwie nie wiadomo, po co obok prokury wyodrębniono nową instytucję, jaką jest pełnomocnictwo handlowe. Jeśli porównamy – przynajmniej definicje – pełnomocnictwa handlowego i prokury, dowiemy się, że jest to w pierwszym przypadku „pełnomocnictwo ogólne, udzielone przez przedsiębiorcę, obejmujące umocowanie do wszystkich czynności związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej”. A jak zdefiniowano prokurę? Jako „pełnomocnictwo udzielone przez przedsiębiorcę, które obejmuje umocowanie do czynności sądowych i pozasądowych, jakie są związane z prowadzeniem działalności gospodarczej”. Różnica dotyczy „wszystkich czynności”, wobec „czynności sądowych i pozasądowych”. Czy czynności sądowe i pozasądowe to nie będą wszystkie czynności? W istocie rzeczy to ten sam zakres. Podobnie przedmiot wyłączenia czynności spod działania pełnomocnika i prokurenta w obu przypadkach jest również zbieżny. Pełnomocnictwo handlowe (prokura również) nie obejmuje umocowania do zbycia, nabycia i obciążenia przedsiębiorstwa lub jego zorganizowanej części.
Gdy chodzi o umocowanie do czasowego korzystania, zbycia, nabycia i obciążenia nieruchomości, to jest ono wyłączone spod kompetencji pełnomocnika handlowego. Spod kompetencji prokurenta również, z tym jednak, że tak nie musi być, jeżeli „co innego wynika z treści prokury ujawnionej w rejestrze”. Oznacza to więc, że pełnomocnik handlowy nie będzie mógł takich czynności w ogóle dokonać, a prokurent czynności takie będzie mógł dokonać, jeżeli z oświadczenia o ustanowieniu prokury, która zostanie ujawniona w rejestrze, będzie wynikało, że prokura takie czynności obejmuje.
To pierwsze majstrowanie przy prokurze. Stała ona zawsze na straży pewności obrotu m.in. poprzez z góry określony, ustawowy zakres umocowania. Obecnie proponuje się natomiast zróżnicowany dla prokurentów zakres umocowania, zależny od mocodawcy.
Kolejne majstrowanie to tzw. prokura mieszana. Niedawno Sąd Najwyższy w składzie 7 sędziów w uchwale z 30 stycznia 2015 r. sprzeciwił się wpisywaniu do rejestru prokury mieszanej, tzn. gdy upoważnia się w ramach prokury łącznej do działania prokurenta wspólnie z członkiem organu zarządzającego. Tymczasem w proponowanym art. 131 par. 2 jest podstawowa sprzeczność: obowiązek współdziałania z członkiem zarządu nie może być nigdy nazwany prokurą łączną. Ta ostatnia wystąpi tylko wówczas, gdy występuje dwóch prokurentów. Prokura zawsze jest „czysta”. Albo coś prokurą jest, albo nie.
Do tego nazwanie takiego mixa „prokurą mieszaną” jest po prostu nadużyciem. Rozumiałbym, gdyby nazwano taką konstrukcję „reprezentacją mieszaną”. Ale nie. Z uporem maniaka wprowadza się terminologię sprzeczną nie tylko z istotą tej instytucji prawnej, ale również z tradycją. Warto może sięgnąć do rozwiązań, które stosuje się w kraju będącym ojczyzną współczesnej prokury, tj. w Niemczech, żeby zrozumieć, czym jest prokura łączna. Może mieć ona postać prokury całkowitej, grupowej lub połowicznej. Ta pierwsza polega na konieczności występowania prokurenta łącznie z innym prokurentem (jednym, wieloma itd.). Prokura grupowa występuje, gdy z kilku prokurentów łącznych w danym przypadku tylko dwaj określeni mogą wspólnie dokonywać czynności prawnych. Prokura łączna połowiczna występuje wtedy, gdy jeden prokurent ma prokurę samodzielną, a drugi łączną.
Natomiast to, co proponuje się w nowym kodeksie cywilnym, to po prostu zjawisko nieprawidłowe, nazywane tak właśnie: „prokurą nieprawidłową”. A my, jeżeli chcemy coś zrobić, to róbmy to prawidłowo.