Obowiązujący od 2000 r. kontrowersyjny zapis ustawy o technologii informacyjnej, znany szerzej jako sekcja 66A, przewidywał karę pozbawienia wolności do lat trzech lub karę grzywny za publikowanie nieprawdziwych informacji mogących wywołać "zdenerwowanie, dyskomfort, zagrożenie, utrudnienia, obrazę, krzywdę, zastraszenie, wrogość lub nienawiść". Krytycy tego niejasnego przepisu od dawna zarzucali policji jego nadużywanie. Dla przykładu, w 2012 r. dwie młode kobiety zostały aresztowane za zamieszczenie wpisu krytykującego zamknięcie ruchu w Bombaju w związku ze śmiercią jednego z lokalnych polityków. Jedna z aresztowanych kobiet udostępniła jedynie komentarz koleżanki i kliknęła przycisk "lubię to".
Naprzeciw ich oczekiwaniom wyszedł w końcu Sąd Najwyższy, który uznał sekcję 66A za niezgodną z konstytucyjną zasadą wolności wypowiedzi. Sędzia Rohinton Nariman, jeden z członków składu orzekającego, podkreślił, że kontrowersyjne prawo było zbyt niejednoznaczne i "nie zakreślało wyraźnie zdefiniowanych granic". Jednocześnie sąd stwierdził, że Facebook i inne firmy technologiczne, mają obowiązek usuwać wpisy lub blokować dostęp do określonych treści, jeśli otrzymają stosowany nakaz sądowy.
EŚ