Fakt, że sędzia umorzył postępowanie, a sąd wyższej instancji uchylił to rozstrzygnięcie, nie może stanowić podstawy do wytoczenia sędziemu postępowania dyscyplinarnego. Tak orzekł wczoraj Sąd Najwyższy.
Sprawa, w której zapadło orzeczenie, dotyczyła Henryka Walczewskiego, sędziego Sądu Rejonowego Kraków – Śródmieście. Postawiono mu wiele zarzutów, w tym m.in. że wydał wadliwe postanowienie o umorzeniu postępowania oraz że nie przeprowadził koniecznych dowodów. Sąd Apelacyjny w Krakowie, który jako sąd dyscyplinarny I instancji rozstrzygał sprawę Walczewskiego, wymierzył mu najniższą karą, czyli upomnienie. Sędzia postanowił się od wyroku odwołać, na skutek czego sprawa trafiła do SN.
– Odnoszę wrażenie, że ten proces nie jest procesem nad obwinionym, ale procesem nad stanem polskiego sądownictwa – mówił podczas wczorajszej rozprawy sędzia Andrzej Skowron, pełnomocnik Walczewskiego. Przekonywał bowiem, że jego mocodawca jest sędzią, który jest zaangażowany w swoją pracę, wykonuje ją najlepiej jak może i w porównaniu ze swoimi kolegami wypada całkiem nieźle. A mimo to postawiono mu zarzuty i zapadł wyrok dla niego niekorzystny.
Z kolei sam obwiniony podnosił, że w efekcie postawionych mu zarzutów doszło do penalizacji orzecznictwa. Zwrócił uwagę, że jeżeli sędziowie będą karani dyscyplinarnie za to, jakie orzeczenia wydają, to wykonywanie przez nich pracy stanie się praktycznie niemożliwe. Większość sędziów bowiem ma na swoim koncie jakieś uchylenia.
Część tych argumentów przekonała SN, który uniewinnił sędziego Walczewskiego od części stawianych mu zarzutów, a w części uchylił wyrok sądu I instancji i przekazał do ponownego rozpoznania. Jak wyjaśniał w ustnym uzasadnieniu Andrzej Siuchniński, przewodniczący składu orzekającego, absurdem było stawianie sędziemu zarzutu na tej podstawie, że umorzył on postanowienie, a sąd odwoławczy miał na ten temat inne zdanie. Czynności polegające na wydawaniu decyzji procesowych należą bowiem do sfery chronionej niezawisłością sędziowską.
Podobnie SN ocenił zarzut dotyczący wadliwego przeprowadzenia postępowania dowodowego. Tutaj również skład orzekający uznał, że nie można tego oceniać w procesie dyscyplinarnym – ocenić to jest władny jedynie sąd wyższej instancji w postępowaniu odwoławczym. I z tych właśnie powodów sędzia Walczewski został uniewinniony od części zarzucanych mu czynów.
SN uznał natomiast, że podstawą do wytoczenia sędziemu sprawy dyscyplinarnej może stanowić zarzut doprowadzenia do przewlekłości w postępowaniach przez niego prowadzonych. Podkreślił jednak, że oceny tego, czy doszło do takowej, należy dokonywać zawsze na tle ogólnego obłożenia sędziów pracą. W tym zakresie SN postanowił więc przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia.
SN wytknął również wiele błędów, jakie popełniono przygotowując wniosek o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej.
Absurdem było stawianie sędziemu zarzutu z tego, że sąd odwoławczy uchylił wydane przez niego orzeczenie
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 16 grudnia 2015 r., sygn. akt SNO 56/14. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia