Posłowie, sędziowie i prokuratorzy nie unikną już kary za zbyt szybką jazdę. Immunitet przestanie ich chronić
Dziennik Gazeta Prawna
Po latach obietnic jest szansa na niewielki wyłom w przywilejach immunitetowców. Posłowie PO przyspieszają prace nad ustawą fotoradarową, która m.in. ma ukrócić bezkarność za przekraczanie prędkości uchwycone przez stacjonarne fotoradary. – W klubie dojrzewa decyzja o podjęciu inicjatywy legislacyjnej – zdradza przewodniczący sejmowej komisji infrastruktury Stanisław Żmijan. Albo w grudniu, albo po Nowym Roku projekt trafi do laski marszałkowskiej. – Sprawa będzie jeszcze dyskutowana na prezydium klubu. Ale jestem dobrej myśli – dodaje.
Posłowie wstrzymywali się z pracami, gdyż czekali na pozytywną opinię resortu sprawiedliwości. Mieli zgodę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. Teraz i resort sprawiedliwości się przychyla. – Jestem za tym, by immunitety nie chroniły przed fotoradarami – potwierdza szef ministerstwa Cezary Grabarczyk.
PO chce wprowadzić tryb kary administracyjnej nakładanej na właściciela pojazdu, a ten nie przewiduje możliwości korzystania z immunitetów.
Sami immunitetowcy deklarują, że nie będą blokować inicjatywy. Zadowolona powinna być Inspekcja Transportu Drogowego, bo dziś system działający w oparciu o tryb wykroczeniowy jest na skraju efektywności.
Prawnicy mają jednak wątpliwości co do różnicowania sposobu karania za to samo wykroczenie w zależności od tego, czy kierowca został namierzony przez radar stacjonarny, czy mobilny.
Projekt oznacza pójście trochę na skróty i odłożenie ad acta trudnej kwestii reformy całego systemu immunitetów.
Aby sprawa ruszyła z miejsca, potrzebny jest pozytywny sygnał z resortu sprawiedliwości. To ostatni warunek, na jaki czekali posłowie PO pracujący nad projektem ustawy fotoradarowej
Minister Grabarczyk stawia jednak pewne warunki. – Uważam, że odpowiedzialność karnoadministracyjna może dotyczyć naruszeń prawa rejestrowanych przez fotoradary, ale powinno się to odnosić do fotoradarów stacjonarnych, oznaczonych, stawianych w miejscach istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa ruchu drogowego – zastrzega w rozmowie z DGP. W jego ocenie przy wprowadzeniu trybu administracyjnego trzeba będzie dodatkowo doprecyzować pewne szczegóły. – Kłopotem nie są immunitety, lecz to, że tryb nie wyłącza odpowiedzialności osób, które łamią przepisy w stanie wyższej konieczności, np. wioząc kogoś do szpitala. Dlatego widzimy potrzebę podjęcia próby zróżnicowania takich przypadków – wskazuje minister sprawiedliwości.
Doprecyzowaniem ustawy zajmie się najprawdopodobniej parlamentarna komisja, do której projekt trafi po pierwszym czytaniu w Sejmie. To zadanie może być trudne. Zwłaszcza że zdania wokół zmiany trybu egzekwowania odpowiedzialności są podzielone. Konstytucjonalista prof. Bogusław Banaszak jest przeciwnikiem ich wprowadzania. – Istnieje zasada równości wobec prawa. A tu mamy dwa rodzaje kary za to samo, czyli przekroczenie prędkości. W trybie administracyjnym nie mamy punktów karnych, a w trybie wykroczeniowym już są. Do tego dochodzą różne tryby odwoławcze – zwraca uwagę profesor.
Z kolei zwolennikami zmian są immunitetowcy. – Nie mam nic przeciwko temu. Uważam, że nie ma żadnego powodu, by w takich sprawach sędziowie byli traktowani inaczej – komentuje Marek Hibner, rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych. Sędziowie i prokuratorzy zgodnie wskazują, że nawet woleliby zapłacić mandat i zakończyć sprawę w ten sposób, niż z powodu immunitetu narażać się na odpowiedzialność dyscyplinarną, która odbija się na ich pracy zawodowej. To teoretycznie dużo dotkliwsza kara. Ale w praktyce, jak udowodniliśmy w tekście z 20 listopada br., te grupy zawodowe praktycznie nigdy nie ponoszą realnej odpowiedzialności za swoje występki drogowe.
Likwidacja immunitetów była niegdyś jednym z głośnych postulatów PO. Nie zyskała akceptacji jako ogólny postulat, m.in. z powodu zastrzeżeń, że immunitet chroni parlamentarzystów, sędziów czy prokuratorów przed potencjalnymi nadużyciami ze strony władz. Teraz politycy PO mogą ograniczyć realizację postulatu do najmniej kontrowersyjnych przypadków, gdzie wykroczenie rejestruje maszyna, a kara nie jest natychmiastowa.
Posłowie opozycji są sceptyczni wobec zamiarów i nie mówią na razie, czy je poprą. – Będziemy się zastanawiać, gdy zobaczymy projekt. Mam wrażenie, że to populizm wynikający ze zbliżających się wyborów. Dotychczasowe doświadczenia skłaniają mnie do sceptycyzmu, czy chodzi faktycznie o zmiany, czy o to, by o takich zmianach głośno mówić – twierdzi wiceszef sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka Stanisław Piotrowicz z PiS.