Jeżeli chory małżonek odmawia leczenia, to musi liczyć się z tym, że gdy dojdzie do sprawy rozwodowej, sąd może uznać go za winnego rozpadu małżeństwa - piszą adw. Kamila Podwapińska i adw. Agnieszka Szczęsna - Krajewska.

Często spotykana w problematyce rozwodowej jest sytuacja, w której jeden z małżonków nie wytrzymuje konieczności ciągłej opieki nad drugim partnerem, nieporadnym z powodu choroby. "Mam dość", "nie mam już siły do walki", "chciałbym żyć normalnie" - to słowa, z którymi przychodzą klienci w trudnej życiowej sytuacji, związanej z zawieszeniem lub koniecznością rezygnacji z planów, jakie były snute z drugą połówką przed jej zachorowaniem. Pojawia się zatem pytanie, jak ocenić winę w rozkładzie pożycia małżeńskiego, wywołanego chorobą partnera.

W pierwszym odruchu przypominają się słowa przysięgi małżeńskiej, w której jednym z elementów jest oświadczenie o pozostaniu przy drugiej osobie "w zdrowiu i w chorobie". Co jednak wyznacza granicę, po przekroczeniu której, chory partner może zostać uznany za winnego rozpadu związku.

Lojalność w czasie choroby, opieka nad małżonkiem i wsparcie w życiu codziennym, to podstawy związku. Nie bez powodu Sąd Najwyższy wypowiadał się wielokrotnie o naruszeniu zasad współżycia społecznego w sytuacji, gdy strona podaje chorobę partnera, jako przyczynę rozkładu pożycia.

W wyroku z dnia 1 września 1949 roku Sąd Najwyższy wskazał, iż "choroba jednego z małżonków nie tylko nie wywołuje i nie powinna wywoływać stałego rozkładu pożycia małżeńskiego, lecz nakłada na drugiego z nich obowiązek użycia wszelkich środków do przywrócenia choremu małżonkowi zdrowia i zdolności do spełniania obowiązków małżeńskich. Przeciwne tym zasadom postępowanie jest sprzeczne z ogólnie przyjętymi zasadami moralnymi" (OSN 1949, nr 2-3, sygn. C 184/48). Z kolei w wyroku z dnia 18 września 1952 roku odnosząc się do zasad współżycia społecznego Sąd Najwyższy wyjaśnił, że: "niezgodne z zasadami moralności byłoby uznanie, że nieuleczalna choroba jednego z małżonków, po 30 latach pożycia małżeńskiego, stanowi ważny powód rozkładu pożycia małżeńskiego w sytuacji, kiedy stan tego z małżonków wymaga przyczynienia się ze strony współmałżonka do ulżenia w miarę możliwości jej losowi i okazywania jej pomocy - nie tylko materialnej, ale i moralnej, tak aby był podporą psychiczną w cierpieniach" (OSN 1953, nr 3, sygn. C 1283/52).

Wskazane wyżej orzeczenia nie odbiegają od powszechnego poczucia obowiązku względem współmałżonka. Granicą jaką stawia orzecznictwo w przedmiocie niemożliwości orzeczenia rozwodu przy chorobie partnera, jest świadome działanie małżonka chorego, pogłębiające chorobę lub utrudniające jej wyleczenie. W takim przypadku można nie tylko mówić o rozpadzie małżeństwa z powodu choroby, a zatem istnieniu przesłanki do orzeczenia rozwodu, nawet biorąc pod uwagę zasady współżycia społecznego, ale również o winie małżonka chorego.

Wskazywanymi w orzecznictwie przykładami na doprowadzenie przez chorego małżonka do całkowitego i zupełnego rozkładu pożycia małżeńskiego jest niepodjęcie leczenia lub zaprzestanie leczenia.

Kwestią nader wrażliwą są choroby psychiczne i uzależnienia, które mogą być niejednokrotnie oceniane pod kątem zdolności małżonka do podejmowania racjonalnych decyzji związanych z leczeniem i umiejętności rozpoznania znaczenia podejmowanych przez niego kroków i ich konsekwencji. "Treść art. 56 par. 2 k.r.o. pozwala istotnie stwierdzić, iż orzeczenie rozwodu jest niedopuszczalne, jeżeli mimo braku sprzeczności jego orzeczenia z dobrem wspólnych małoletnich dzieci, orzeczenie rozwodu byłoby z innych przyczyn sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Takim przypadkiem istotnie może być sytuacja, gdy jedno z małżonków jest nieuleczalnie chore, wymaga opieki materialnej i moralnej współmałżonka, zaś rozwód stanowiłby dla niego rażącą krzywdę. Jeśli te trafne wskazania odnieść jednak do okoliczności niniejszej sprawy, to nie sposób uznać aby orzeczenie rozwodu stały na przeszkodzie zasady współżycia społecznego. Rzecz bowiem w tym, iż owa choroba pozwanego, konieczność udzielenia mu opieki, nie może być oceniana jak każda inna choroba. Owa choroba to uzależnienie, wynikłe całkowicie z winy pozwanego, który nie wykazał minimum silnej woli, aby poddać się leczeniu ani minimum odpowiedzialności za losy rodziny. Konsekwencje swego nieodpowiedzialnego zachowania się pozwany musi wziąć na siebie, nie może nimi obarczać współmałżonka, nie może z tego powodu kwestionować i pozbawiać współmałżonka prawa do innego ułożenia sobie dalszych losów życiowych".(tak m. in. Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 25 maja 1998 roku, I CKN 704/97 niepubl.)

Analizując przesłankę winy powinno się pamiętać, że nie można jej przypisać osobie, która znajduje się w stanie wyłączającym świadomość podejmowanych decyzji. Przypisanie winy nie będzie możliwe jeśli chory jest np. niepoczytalny. Fakt czy splot zdarzeń wywołanych chorobą następował w okresie niepoczytalności czy też poczytalności ograniczonej może, a nawet powinien być oceniany przez pryzmat konkretnej choroby, nawet przy udziale biegłego sądowego. O ile jednak pewne choroby zupełnie wyłączają świadomość działania, o tyle w niektórych stany remisji pozwalają na rozpoznawanie znaczenia swoich czynów. Jeśli w tym czasie małżonek odmawia leczenia, czy też wywołuje sytuacje determinujące nawrót choroby, można mówić o dużym prawdopodobieństwie przypisania winy w rozwodzie małżonkowi choremu. Sąd Najwyższy przesądził taką możliwość chociażby w wyroku z dnia 26 lutego 1999 roku (sygn. I CKN 1019/97).

Pasywność, czy też opór chorego w leczeniu i dążeniu do poprawy zaistniałej sytuacji może być zatem podstawą do orzeczenia winy w rozwodzie małżonka chorego.


adw. Kamila Podwapińska, adw. Agnieszka Szczęsna - Krajewska