Dla dużej części sędziów ustawa zasadnicza jest pewną procesową abstrakcją. Uważają, że jeśli strona powołuje się na przepisy konstytucji, to tak naprawdę nie ma innych, lepszych zarzutów i próbuje wynieść problem na nieco inny poziom - mówi prof. Marek Chmaj

Ewa Maria Radlińska: Co trzeba zmienić w prawie, żeby pomóc trybunałowi?

Prof. Marek Chmaj, radca prawny, konstytucjonalista ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej: Moim zdaniem obecnie trybunał nieco marnuje swój potencjał dość często orzekając w pełnym składzie. To nie jest tak, że kilkunastu sędziów lepiej rozstrzygnie dany problem, niż pięciu czy np. siedmiu. Pomogłoby podzielenie trybunału na dwie izby, każda w składzie właśnie siedmiu sędziów. Pełny skład trybunału to byłby skład danej izby, zaś cały trybunał spotykałby się na zgromadzeniu ogólnym. W takim rozwiązaniu prezesa TK można byłoby zwolnić od orzekania. Problemem trybunału nie jest sama rozprawa, która może przecież trwać wiele godzin, ale narady. Im większe grono dyskutuje nad problemem prawnym, tym więcej czasu trzeba na przygotowanie rozprawy, a potem na wydanie wyroku.

EMR: A co jest największym problemem TK?

MCh: Trybunał ma wiele problemów. Najważniejszy to dość ograniczona przepustowość. Przykładowo w 1998 r. TK wydał tylko 38 wyroków, w 2006 r. aż 104, zaś w 2013 r. już tylko 71 i do tego 54 postanowienia o umorzeniu postępowania. W tym samym roku wpłynęło do trybunału aż 480 wniosków, pytań prawnych i skarg konstytucyjnych.

EMR: No ale nie obwiniajmy TK za całe zło tego świata. Liczba wyroków jest częściowo uzależniona od liczby składanych wniosków czy skarg...

MCh: Ale jednak sam trybunał wiele zrobił, aby tych wniosków wpływało jak najmniej. Przykładowo, w drodze powtarzającej się praktyki, a wbrew przepisom konstytucji i ustawy o TK, bardzo ograniczono legitymację wnioskową ogólnokrajowych organów związków zawodowych oraz ogólnokrajowych władz organizacji pracodawców. Według konstytucji podmioty te mogą wystąpić z wnioskiem, jeżeli akt normatywny dotyczy spraw objętych ich zakresem działania, a zakres działania wynika przecież z ustawy i statutu. Tymczasem Trybunał Konstytucyjny uznał, że te podmioty mają legitymację tylko i wyłącznie w zakresie relacji pracodawca-pracownik, a nie mogą np. chronić interesów gospodarczych swoich członków. Ponadto TK dokonał wykładni pojęcia „ogólnokrajowy”. To, czy związek bądź organizacja są ogólnokrajowe już nie wynika z ich statutu czy wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego, ale z faktu, że mają oddziały terenowe.

EMR: A ile trzeba mieć oddziałów, żeby zasłużyć na miano „ogólnokrajowego”?

MCh: Zdaniem Trybunału co najmniej trzy!

(…)

EMR: To ja jeszcze o konstytucji i trybunale. Nie tylko ze skargami jest problem. Problem – choć innego rodzaju – jest też z pytaniami prawnymi sądów do trybunału. Każdy prawnik wie, że konstytucję stosuje się bezpośrednio. Ale okazuje się, że sądy wolą wysłać pytanie do TK niż zastosować tę zasadę. To problem prawa czy leniwych sędziów?

MCh: To, że konstytucja jest stosowana bezpośrednio jest oczywiście bardzo dobrą zasadą, ale w sądach powszechnych czy administracyjnych lepiej się na jej przepisy nie powoływać.

EMR: Jak to?

MCh: Wielokrotnie w pismach procesowych podnosiłem zarzut naruszenia przepisów ustawy zasadniczej, przy czym z reguły to nie był błahy zarzut.

EMR: No i co?

MCh: Nic! Wielokrotnie rozmawiałem ze znajomymi sędziami o tej sytuacji, a w zasadzie o tym zjawisku. Dowiedziałem się, że dla dużej części sędziów ustawa zasadnicza jest pewną procesową abstrakcją. Uważają, że jeśli strona powołuje się na przepisy konstytucji, to tak naprawdę nie ma innych, lepszych zarzutów i próbuje wynieść problem na nieco inny poziom. W efekcie, sam już zaniechałem powoływania się na bezpośrednie stosowanie konstytucji, ponieważ procesowo nie ma to większego sensu. Po co sygnalizować i argumentować problem, skoro sąd nie odnosi się do niego nawet w uzasadnieniu.

EMR: A co z tymi pytaniami prawnymi?

MCh: Pytania prawne kierowane przez sądy do TK są zjawiskiem dość częstym, co przeczy obawom jakie podnoszono w trakcie prac nad nową ustawą zasadniczą. Sędziowie dostrzegają problemy hierarchii aktów normatywnych, kierują dobrze napisane pytania i merytorycznie występują przed trybunałem.

(…)

EMR: Czy mamy w kraju dużo kandydatów na świetnych sędziów TK, czy problem w tym, że brakuje ich?

MCh: Kandydatów na sędziów spełniających bardzo wysokie standardy mamy wielu. Problem w tym, że nie wszyscy chcą kandydować, a wielu spośród tych co chcą, nie ma odpowiedniego poparcia politycznego. Nie możemy zapominać, że sędziów wybiera Sejm, a ten ma określony skład polityczny. To posłowie, a w zasadzie władze partii mających większość w izbie decydują, kto będzie ich kandydatem. Co więcej oczekują, że kandydat ten będzie posiadał system wartości zbliżony do programu danej partii. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ podobny system obowiązuje przy wyborze sędziów w krajach o bardzo długich tradycjach demokratycznych, np. do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, gdzie obecnie, na dziewięciu sędziów, jest czterech o poglądach demokratycznych, czterech republikańskich no i sędzia Anthony Kennedy, który wykazuje zupełną niezależność światopoglądową. Amerykańscy konstytucjonaliści na pytanie: kto rządzi Stanami Zjednoczonymi odpowiadają krótko: judge Kennedy.

EMR: A kto będzie jego polskim odpowiednikiem?

MCh: Z tym będzie problem pomimo ambicji niektórych sędziów, a zwłaszcza prezesów. Po prostu nie mamy w Polsce odpowiednika amerykańskiego Supreme Court, no i nasi sędziowie nie są mianowani dożywotnio.

EMR: Powiedział pan, że sędziowie uciekają od konstytucji, ale Sąd Najwyższy chyba nie ma z tym problemów. Zdarza mu się orzekać w sprawach, które toczą się w oparciu o przepisy, które z kolei czekają w TK na zbadanie ich konstytucyjności. To zdrowa sytuacja?

MCh: Bardzo zdrowa. Pozycja ustrojowa Sądu Najwyższego jest bardzo wysoka i solidnie ugruntowana w konstytucji. Sąd ten może i powinien rozwiązywać bieżące problemy i interpretować ustawę zasadniczą, nie czekając na odległy przeważnie wyrok Trybunału Konstytucyjnego. No a spory ambicjonalne pomiędzy Sądem Najwyższym a Trybunałem Konstytucyjnym tylko wzbogacają naszą kulturę prawną.

Rozmawiała Ewa Maria Radlińska

Pełna wersja wywiadu w tygodniku Prawnik DGP (dostępna TUTAJ).