Prawo do autoryzacji wypowiedzi: czy jest potrzebne, czy nie - ten dylemat jest głośny w kontekście wywiadu marszałka sejmu Radosława Sikorskiego dla amerykańskiego portalu Politico.com.

Zanim były szef MSZ przyznał, że zawiodła go pamięć co do wydarzeń z 2008 roku, powiedział, że jego słowa zostały nadinterpretowane i nie były autoryzowane. W Polsce jednak obowiązuje prawo do tej formy aprobaty publikowanej treści.

Publicystka Krystyna Mokrosińska uważa, że możliwość autoryzacji w odniesieniu do polityków jest instytucją zbędną w dobie cyfrowej rejestracji wypowiedzi. Jak mówi - politycy nauczyli nas, że bez przerwy zmieniają zdanie: rano mówią jedno, a po południu drugie. W tej sytuacji autoryzowanie ich wypowiedzi wywołuje sprzeciw - podkreśla.

Krystyna Mokrosińska, honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, zaznacza, że czym innym jest autoryzacja treści specjalistycznych, autorstwa ekspertów. W tym przypadku autoryzacja powinna pozostać jako mechanizm pozwalający wyjaśnić szczegóły i wychwycić ewentualne błędy czy nadmierne uproszczenia.

O propozycji zmian w prawie prasowym - znoszącej zapis o obowiązku autoryzacji, a wzmacniającej ochronę tajemnicy dziennikarskiej - mówił Marek Biernacki, odchodząc ze stanowiska ministra sprawiedliwości.

Teraz jednak resort nad zmianami prawa prasowego nie pracuje - mówi rzeczniczka ministerstwa Patrycja Loose. Dodaje, że nie zwracało się ono nigdy o wpisanie takiego projektu do wykazu prac legislacyjnych rządu. A to jest formalną podstawą rozpoczęcia prac nad jakimkolwiek projektem.

Marszałek Sejmu w poniedziałkowym wywiadzie dla "Politico" mówił, że Władimir Putin proponował Donaldowi Tuskowi "podział" Ukrainy. Wczoraj - po całodziennym zamieszaniu - wycofał się z tych słów.