Kamery stały się tak powszechne, że trudno znaleźć miejsce niewidoczne dla monitoringu wizyjnego. Jakie prawa obywatel ma w czasach, w których bezpieczeństwo wyznacza podglądanie?

Kamery śledzą dziś już praktycznie każdy nasz krok: towarzyszą nam kiedy wychodzimy w domu, widzą jak robimy zakupy i jak czekamy w kolejce w urzędzie, a czasami nawet jak pracujemy.

Monitoring powstał w połowie ubiegłego wieku, jako sposób zarządzania ruchem czy rejestrowania przebiegu demonstracji, ale także kontrolowania pracowników. Z czasem stał się po prostu rutynowym narzędziem, używanym do utrzymywania porządku i prewencji. Okres największego rozwoju tej technologii to lata 90., kiedy po zakończeniu zimnej wojny firmy zbrojeniowe straciły liczne kontrakty. Panoptykon sugeruje, ze to właśnie tworzenie lęków i perspektywy bezpieczeństwa przyczyniło się do błyskawicznego upowszechnienia kamer, które mają nas bronić przed

Obecność "Wielkiego Brata" w demokratycznej rzeczywistości miała uregulować ustawa o monitoringu wizyjnym, ale pomysł MSW wzbudził więcej zastrzeżeń niż entuzjazmu.

Helsińska Fundacja Praw Człowieka (HFPC), oceniła projekt pozytywnie, ale w w kwestii monitoringu, krytykowała niedawno niejasny zakres ustawy i brak odpowiednich mechanizmów kontroli.

Z ustawy trudno wydedukować, które nagrania traktowane są jako prywatne taśmy, a miejsca, w których nie można umieszczać kamer określono zbyt ogólnie. Nie określono także mechanizmów kontroli nad wykorzystywaniem nagrań i zapewniających efektywne dochodzenie praw osób poszkodowanych nieprawidłowym użyciem taśm. Poważnym problemem jest także brak organu zajmującego się kontrolą kamer w przestrzeni publicznej oraz zbyt swobodny dostęp funkcjonariuszy do nagrań.

"Rażąca dysproporcja między zasadami prowadzenia monitoringu w przestrzeni otwartej (np. na ulicy) i w przestrzeni zamkniętej przeznaczonej do użytku publicznego (np. galeria handlowa, urząd) oraz konieczność wzmocnienia uprawnień Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych to najważniejsze punkty opinii na temat projektu założeń do ustawy o monitoringu wizyjnym, jaką przedstawiliśmy Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. To już druga wersja założeń przygotowana przez resort. Niestety, mimo wielu pozytywnych zmian, projekt wciąż niewystarczająco odpowiada na wyzwania związane ze stosowaniem monitoringu: ingerencją w prywatność i negatywnymi skutkami społecznymi" - informuje fundacja Panoptykon.

Zgodnie z uwagami organizacji brakuje informacji, gdzie są zainstalowane kamery, ile ich jest, ile kosztują, kto je wykorzystuje, czemu służą, co dzieje się z nagraniami, jak długo są one przechowywane, kto ma do nich dostęp. Według projektu zmienić powinno się zasady i sposób funkcjonowania kamer. W przestrzeni otwartej zasady powinny być rygorystyczne. "Monitoring będą mogły stosować tylko podmioty publiczne, instalacja kamer będzie poprzedzona konsultacjami społecznymi, a podmiot prowadzący monitoring (zwykle gmina) będzie zobowiązany do prowadzenia cyklicznych ocen skuteczności kamer. Co więcej, każda kamera będzie wyraźnie oznaczona, a przestrzeganie przepisów ustawy będzie nadzorował Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych" - czytamy.

Ewa Kopacz wymieniła uregulowanie sprawy monitoringu wizyjnego jako jeden z priorytetów swojego rządu. Na chwilę obecną dane zdobyte za pośrednictwem monitoringu mogą być zaliczane do zbioru danych osobowych. Tak wynika z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 9 lipca 2014 r.

"Zgodnie z art. 6 ust. 1 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych (t.j. Dz. U. z 2002 r. Nr 101 poz. 926 z późń. zm.) za dane osobowe uważa się wszelkie informacje dotyczące zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osoby fizycznej. Natomiast na podstawie art. 6 ust. 2 tej ustawy osobą możliwą do zidentyfikowania jest osoba, której tożsamość można określić bezpośrednio lub pośrednio, w szczególności przez powołanie się na numer identyfikacyjny albo jeden lub kilka specyficznych czynników określających jej cechy fizyczne, fizjologiczne, umysłowe, ekonomiczne, kulturowe lub społeczne" - przypomina Infor.pl.