Paulina Sosnowicz jest jedną z najlepszych zawodniczek Centrum Łucznictwa Tradycyjnego we Wrocławiu. Pod koniec sierpnia wróciła z międzynarodowych zawodów łuczniczych w Huzhu, w środkowych Chinach, w pobliżu Tybetu. Uczestnicy strzelali tam z drewnianych łuków, bez żadnych przyrządów celowniczych ani stabilizatorów. Tak jak to robili wojownicy setki i tysiące lat temu, z użyciem sporej siły i maksymalną koncentracją.
Dlaczego rozpoczęła przygodę z tym sportem? - Szukałam sposobu na poradzenie sobie ze stresem związanym z wykonywaniem zawodu - mówi Paulina Sosnowicz. I dodaje: - Chciałam znaleźć sposób na zogniskowanie swojego skupienia, swojej świątyni dumania. Szczególnie interesowały mnie zawsze sporty walki, bo ich sensem jest mierzenie się wciąż z samym sobą. W łucznictwie jest podobnie, to nie siła mięśni ma kluczowe znaczenie, a to co jest w głowie.
Jak sama mówi, łucznictwo wymaga zapanowania nad bólem głowy, złym dniem w pracy, zdenerwowaniem czy po prostu chęcią wygrania. Podkreśla, że tylko wyciszenie emocji i wszystkich zbędnych szumów zewnętrznych i wewnętrznych pozwala osiągnąć najlepszy stan do strzelania.
- Pomógł mi również przypadek. Będąc na majówce w Ogrodzenieńcu podczas pikniku skorzystałam z okazji, aby wystrzelić kilka strzał i chociaż nigdy wcześniej tego nie robiłam, prowadzący strzelnicę pochwalił mnie za postawę i sądził, że musiałam już kiedyś posługiwać się łukiem. W trakcie rozmowy dowiedziałam się, że we Wrocławiu także od niedawna istnieje klub "Centrum Łucznictwa Tradycyjnego" prowadzony przez Piotra Goneta, gdzie można trenować - wspomina.
Na początku nie traktowała tego poważnie, ale zaczął nadchodzić sierpień i w niedalekiej przyszłości kolokwia zaliczeniowe. Wtedy pomyślała, że musi spróbować i że to pomoże jej się skupić. Już na pierwszej lekcji usłyszała, że szybko chwyta zasady strzelania. Dalej już potoczyło się szybko.
- Po 3 miesiącach brałam już udział w lokalnym turnieju, a po roku zdobyłam 2 miejsce w II Mistrzostwach Polski w Łucznictwie Tradycyjnym w kategorii mieszanej (damsko-męskiej) łuk z półką. Zaangażowałam się również w piękną inicjatywę Polskiego Stowarzyszenia Łucznictwa Tradycyjnego, które szerzy tę piękną ideę i organizuje mnóstwo turniejów, w których łucznicy z całej Polski mogą się mierzyć - mówi prawniczka.
Jak podkreśla, obecnym prezesem stowarzyszenia jest również kobieta Anna Szadkowska, co przeczy ugruntowanemu zdaniu, że jest to męski sport. Stowarzyszenie nawiązało od 2010 r. kontakty z innych krajami m.in. Chinami Koreą.
Wreszcie przyszedł ten dzień, kiedy zaproponowano jej wyjazd do Chin.
- Byłam oszołomiona tą okazją, żeby zmierzyć się z łucznikami w kraju, gdzie tradycja łucznictwa tradycyjnego ma tak głębokie korzenie i nadal jest żywa – mówi z przejęciem r.pr. Sosnowicz
- W Chinach często na jedną wioskę przypadają 2-3 łuki, do stworzenia których wykorzystywane są elementy mające nawet 200 lat. Tamtejsza atmosfera była niesamowita. Zaś rozmach imprezy nas oszołomił. Pomimo problemów komunikacyjnych (nie mieliśmy tłumacza na angielski) wszyscy byli bardzo przyjaźni. W mieście Houzhu na Nizinie Tybetańskiej obcokrajowcy nie są częstymi gośćmi. Byliśmy tam niczym gwiazdy, każdy miał ochotę na zrobienie zdjęcia - opowiada.
Tradycją łuczniczą jest, że po zawodach zawodnicy wymieniają się swoimi strzałami. Do Polski przyjechały więc strzały z rejonu Tybetu, Malezji i innych stron świata.
W Polsce zawody odbywają się bardzo często w zasadzie w okresie sezonu wiosenno-jesiennego i odbywają się one niemal co tydzień. Czasem są to ogromne imprezy, w których bierze udział nawet ponad stu zawodników. Zawsze jest to okazja do spotkania nowych osób, spędzenia całego dnia czy dwóch na świeżym powietrzu.
- Wszystkim polecam spróbowanie, bo to sport dla każdego – podkreśla prawniczka. I dodaje: - Łuki są różne i można je dobrać odpowiednio do swoich preferencji.
Czego może nauczyć łucznictwo? - Wiele osób twierdzi, że ten sport nauczył ich spokoju i skupienia - mówi. I jak przyznaje przed kolokwiami zawsze chodziła na treningi i często strzelała sama. To pozwalało jej się ponownie skupić na nauce. - Godzina czy dwie w jesienne popołudnie przy słońcu potrafi czynić cuda w przyswajaniu wiedzy - dodaje. Dzięki łucznictwu stała się bardziej uważna i potrafi łatwiej skupić się na zadaniu odcinając inne bodźce.
A życie zawodowe? - Jestem młodym radcą prawnym, chociaż już mam sporo doświadczenia to jednak dopiero wkraczam w ten świat zawodu zaufania publicznego. Stawia on przede mną wiele wyzwań, ale wierzę, że im sprostam i swoją pracą będę mogła pomóc innym - mówi.
GF