Chodzi o program, który umożliwił rządowej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego pozyskiwać od firm telekomunikacyjnych miliony danych dotyczących rozmów telefonicznych prowadzonych przez Amerykanów, przede wszystkim wybieranych numerów oraz długości i godziny rozmów z wyłączeniem jednak ich treści. Zgodnie z uchwaloną po zamachach z 11 września ustawą, znaną jako Patriot Act, zdobywane w ten sposób dane musiały być istotne dla prowadzonego śledztwa. Dopiero doniesienia Edwarda Snowdena pokazały, że w praktyce nikt nie dokonuje ich selekcji.
Podczas trwającej prawie dwie godziny rozprawy sędziowie przepytywali pełnomocnika strony rządowej, czy Kongres wiedział o tajnych programach podsłuchów, kiedy dwukrotnie wyraził zgodę na przedłużenie obowiązywania przepisów Patriot Act oraz czy oprócz danych telekomunikacyjnych NSA zbierała także prywatne informacje na temat rachunków bankowych i kart kredytowych.
Stuart Delery, zastępca prokuratora generalnego reprezentujący Departament Sprawiedliwości, zgodnie z dotychczasową argumentacją rządu, przekonywał, że służby muszą masowo gromadzić dane, gdyż tylko w ten sposób mogą przeciwdziałać ewentualnym próbom zamachów terrorystycznych. Nie odpowiedział jednoznacznie na pytanie, czy zdaniem rządu pozyskiwanie danych dotyczących kont bankowych jest zgodne z konstytucją ani w jakim zakresie członkowie Kongresu wiedzieli o podsłuchach.
Pozew przeciwko NSA w sprawie niekonstytucyjności programów podsłuchów złożyła w ubiegłym roku Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich (ACLU). Sąd I instancji w grudniu oddalił jednak powództwo, zgadzać się z rządem, że zbieranie prywatnych danych może być konieczne dla zwalczania terroryzmu. Organizacja wniosła apelację i najprawdopodobniej wyrok w tej sprawie zapadnie jeszcze w tym roku.
EŚ