Według Michała Majewskiego z „Wprost” były wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz zapłacił za prywatną kolację z byłym ministrem transportu Sławomirem Nowakiem dwa tysiące złotych i poprosił o fakturę. W tym czasie (rozmowa odbyła się w lutym 2014 roku) Parafianowicz był już wiceprezesem zarządu ds. korporacyjnych Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Czy jeśli koszt kolacji został pokryty przez PGNiG Parafianowiczowi grożą za to jakieś konsekwencje?

Wpis na Twitterze współautora publikacji dotyczącej tzw. afery taśmowej brzmi następująco: "@MajewskiMichal: Aha. I rachunek za spotkanie Nowak-Parafianowicz-Zawadka blisko 2000 PLN. Płaci Parafianowicz i prosi o fakturę".

Nie wiadomo co Parafianowicz zrobił z fakturą. Postanowiliśmy jednak sprawdzić hipotetycznie, co grozi pracownikowi spółki Skarbu Państwa za pokrywanie kosztów prywatnej kolacji z firmowych pieniędzy, a także czy sytuacja byłaby inna, gdyby Parafianowicz w czasie, gdy doszło do spotkania był jeszcze wiceministrem finansów a za kolację płaciłby resort.

Prawnicy, którym przedstawiliśmy całą sprawę byli zgodni: w żadnym z tych przypadków prywatna kolacja opłacona z publicznych pieniędzy nie nosi znamion przestępstwa. Może jednak stanowić podstawę do wyciągnięcia odpowiedzialności dyscyplinarnej przez pracodawcę.

- W obu przypadkach zapłata służbowymi pieniędzmi za całkowicie prywatną kolację jest niewątpliwie nieetyczna, ale bardzo ciężko przypisać za nią jakąś odpowiedzialność, jeśli nie przekracza ona racjonalnej miary - ocenia Mateusz Staszek, radca prawny z Kancelarii JWMS JAKUBOWSKI WIESE MAZGAJ STASZEK. – Gdyby Parafianowicz był w czasie rozmowy wiceministrem potencjalną podstawą do pociągnięcia go do odpowiedzialności mogłoby być jedynie naruszenie dyscypliny finansów publicznych - dodaje.

Kiedy obiad jest za drogi?

Art. 11 Ustawy o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych stanowi, że: „naruszeniem dyscypliny finansów publicznych jest dokonanie wydatku ze środków publicznych bez upoważnienia określonego ustawą budżetową, uchwałą budżetową lub planem finansowym albo z przekroczeniem zakresu tego upoważnienia lub z naruszeniem przepisów dotyczących dokonywania poszczególnych rodzajów wydatków”.

Jednocześnie jednak art. 26. ust. 1. tej ustawy wskazuje, że nie stanowi naruszenia dyscypliny finansów publicznych działanie lub zaniechanie określone w art. 5–16, którego przedmiotem są środki finansowe w wysokości nieprzekraczającej jednorazowo, a w przypadku więcej niż jednego działania lub zaniechania – łącznie w roku budżetowym, kwoty minimalnej.

W ustępie trzecim cytowanego wyżej art. 26 kwota minimalna została zdefiniowana jako kwota przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej w roku poprzednim, ogłoszonego przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego. Przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej w 2013 r. (w czasie gdy Parafianowicz był wiceministrem) wyniosło 3650,06 zł. O odpowiedzialności z tytułu naruszenia dyscypliny finansów publicznych można by było więc mówić w sytuacji, gdyby cena prywatnej kolacji opłacanej z publicznych środków przekroczyła tę kwotę, lub gdyby do takich zdarzeń dochodziło częściej – i łączne wydatki z tego tytułu byłyby wyższe niż kwota minimalna.

W myśl ustawy o finansach publicznych do sektora finansów publicznych należą w szczególności państwowe lub samorządowe osoby prawne, z wyłączeniem jednak przedsiębiorstw i spółek prawa handlowego, a zatem ustawy nie stosuje się m.in. do PGNiG. W przypadku pracowników koncernu nie stosuje się więc również ustawy o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych. W tym zakresie spółka państwowa jest traktowana tak jak każda inna spółka prywatna.

Przywłaszczenie? Trudno udowodnić

Według Mateusza Staszka w przypadku pracownika PGNiG podstaw ewentualnej odpowiedzialności należałoby szukać w kodeksie karnym, przepisach prawa pracy lub przepisach wewnętrznych. - Ewentualnie można zastanawiać się nad przywłaszczeniem, a zatem odpowiedzialnością z artykułu 284 § 2 k.k. lub przekroczeniem uprawnień i obowiązków (nadużycie funkcji) z art. 231. k.k., ale nie ukrywam, że odpowiedzialność z tego tytułu przypisać byłoby dość trudno – twierdzi nasz rozmówca.

Przeznaczenie służbowych pieniędzy na cele prywatne może rodzić również odpowiedzialność dyscyplinarną regulowaną przepisami wewnętrznymi - np. zgodnie z zarządzeniem Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z 2010 r. w sprawie dokonywania w resorcie spraw wewnętrznych i administracji wydatków przy wykorzystaniu służbowych kart płatniczych, wykorzystanie karty płatniczej niezgodnie z prawem powoduje obowiązek zwrotu karty oraz wydanej kwoty. W razie niezastosowania się do tego obowiązku kwota ta zostanie potrącona pracownikowi z wynagrodzenia lub uposażenia.

- Co do zasady wykorzystanie pieniędzy służbowych (w przypadku Ministerstwa - państwowych) na cele prywatne podlega analizie pod kątem stosunku pracodawca-pracownik (urzędnik). Fakt, że pracownik chciałby zapłacić ze służbowych pieniędzy za prywatną kolację nie oznacza, że pracodawca automatycznie taki wydatek zaakceptuje, bądż go nie zaakceptuje (polityka wewnątrz instytucji rozliczania wydatków służbowych). Niektóre firmy pozwalają na takie wydatki, inne bez zastanowienia je odrzucają- zauważa Bożena Głowacka, radca prawny.

Potwierdza to Mateusz Staszek. - Co do pracownika, w grę wchodzi również odpowiedzialność na gruncie prawa pracy, bowiem jeśli użył on powierzonych mu środków finansowych nie na cele służbowe, a na cele prywatne, to działał wbrew art. 100. § 2. pkt. 4 Kodeksu pracy (dbałość o mienie pracodawcy) i wbrew art. 124. k.p. (odpowiedzialność za mienie powierzone) – winien więc zwrócić takie kwoty i może przy tym narazić się na zwolnienie dyscyplinarne – tłumaczy nasz rozmówca.

- Podsumowując ani ministrowi, ani pracownikowi państwowej spółki żadna poważna sankcja prawna (poza odpowiedzialnością dyscyplinarną i pracowniczą) nie grozi za takie zachowanie. O poważniejszych konsekwencjach można byłoby mówić dopiero w sytuacji, gdyby skala wydatków była większa lub gdyby była to praktyka systematyczna - podkreśla Staszak.