To właśnie dzięki obrońcom w sprawach politycznych zachowało się wiele zdjęć pokazujących los internowanych w stanie wojennym. Kiedyś jedną z ról niezależnie myślących prawników było dokumentowanie historii. Ale wielu ją także tworzyło.
Liga mistrzów adwokatury zebrała się wczoraj na Uniwersytecie Warszawskim na seminarium zorganizowanym przez Naczelną Radę Adwokacka i Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego „Obrony w sprawach politycznych a droga do wolności”.
Wskazana w tytule droga do wolności nie była usłana różami. Procesy: wydarzeń marcowych na UW, robotników Radomia, stanu wojennego, KOR, Radia Solidarność, gdański 1985 r., toruński zabójców ks. Jerzego Popiełuszki, czy w sprawie zabójców Grzegorza Przemyka. I oni: Czesław Jaworski, Krzysztof Piesiewicz, Jacek Taylor, Edward Rzepka, Ewa Milewska-Celińska, Andrzej Bąkowski. Mieli przeciwko sobie nie tylko oskarżycieli, ale i dyspozycyjnych sędziów, którzy uchylali ich pytania w trakcie procesu i oddalali wnioski dowodowe, a oskarżonym uniemożliwiali składanie wyjaśnień. I prawo, które łamało prawa człowieka i obywatela. Jak paragraf dyżurny, czyli art. 282a kodeksu karnego wprowadzony w grudniu 1982 r., który przewidywał karę do 3 lat więzienia za podjęcie działań w celu wywołania niepokoju publicznego lub rozruchów.
- Dobierano specjalnych sędziów i ławników. Kiedy adwokat chciał zapoznać się z aktami sprawy, to sekretarka musiała przynieść je z pokoju prezesa sądu. To była niebywała ingerencja w niezawisłość sądu – wspominał mec.Jacek Taylor, który w 1978 r. rozpoczął współpracę z opozycją. - Ten art. 282a k.k... Właściwie każdy czyn można było pod ten przepis podciągnąć – dodał. I podciągali. I zamykali. Na 6 miesięcy za pożyczenie Gombrowicza znajomym.
Mec. Ewa Milewska-Celińska była obrońcą pro bono w wielu procesach politycznych: Jana Lityńskiego w 1968 r., robotników w procesach radomskich czy jako pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego w procesie o zabójstwo Grzegorza Przemyka. O swoich początkach mówiła, że nie czuła się wtedy obrońcą politycznym.
- Byłam adwokatem od dwóch lat i sprawę otrzymałam od mojego patrona. Niewiele z niej pamiętam - przyznała. Na to, że przyjęła kolejne obrony wpływ miała matka Jana Lityńskiego. - Tak trafiłam do kolejnych procesów politycznych. Wykonywałam swoje zadanie z największym zaangażowaniem – podkreśliła. Choć władza próbowała ją zniechęcić. - Radom'76. To była walka ustroju z ludźmi, których broniliśmy, i z adwokatami. Gdy byłam na sali sądowej, to w tym czasie pocięli mi koła w moim „maluchu” – wspominała. - Krzepiące było to, że pomagaliśmy tym ludziom. Występowanie w tych sprawach było dla mnie zaszczytem - mówiła.
Czesław Jaworski, były prezes Naczelnej Rady Adwokackiej (1995-2001), obrońca m.in. działaczy NSZZ „Solidarność” Tadeusza Jedynaka i Bogdana Lisa wskazywał na rolę samorządu adwokackiego w walce ze zbrodniczym systemem. W styczniu 1981 r. odbył się Zjazd Adwokatów w Poznaniu, który podjął uchwałę dotyczącą konieczności obrony praw obywatelskich. W pkt 2 zapisano, że „prawo musi zabezpieczać wolności obywatelskie, gwarantować poczucie ładu i spokoju, wzmacniać stan obywatelskiej odpowiedzialności za wspólne sprawy, kształtować kulturę polityczną społeczeństwa.” - 14 grudnia 1981 r. członkowie warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej podjęli też uchwałę, która była protestem przeciwko stanowi wojennemu. ORA organizowała specjalne szkolenia, podczas których adwokaci uczyli się, jak walczyć z przepisami stanu wojennego. Jednym z prowadzących był adwokat Tadeusz de Virion – wspominał.
Opowiadał o jednej ze swoich spraw: Ewa Kubasiewicz, w 1981 r. uczestniczyła w strajku w Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Była współautorką ulotki nawołującej obywateli do oporu wobec stanu wojennego. W 1982 r. została skazana. Zapadł najwyższy wyrok w kraju. – 10 lat więzienia. Za nic – mówił mec. Jaworski.
Adwokat Krzysztof Piesiewicz, który m.in. był pełnomocnikiem oskarżycieli posiłkowych w procesie zabójców ks. Jerzego Popiełuszki oraz obrońcą w sprawie płk Ryszarda Kuklińskiego, mówił wprost: procesy polityczne to widowiska prześladowcze i upokarzające. A obrona ludzi naznaczonych heroizmem to wielki zaszczyt. - Gdy rozpocząłem wykonywanie zawodu w latach 70., byliśmy w dobrej sytuacji. Mieliśmy za sobą silny samorząd adwokacki – mówił mec. Piesiewicz. A rolą adwokatury jest właśnie ochrona praw człowieka. Mec. Piesiewicz wspominał, że większość zdjęć, które opisują los internowanych, to były taśmy wynoszone przez adwokatów. By udokumentować historię. - Czułem, że uczestniczę w zmianie historycznej – mówił. I opowiadał o drugim procesie dotyczącym zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki, podczas którego po stronie oskarżonych padły słowa: kryminalistyka jest nasza.
Mec. Piesiewicz przestrzegał, że adwokat musi pilnie i przenikliwie obserwować tworzenie i stosowanie prawa. - Musi być czujny na prześladowcze przedstawienia – zaznaczył.
Większość spraw prowadził pro bono. - Tym bardziej zszokowały mnie doniesienia, że jeden z członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej zapłacił adwokatowi 300 tys zł. Nie taka jest istota tego zawodu – wskazywał.
Prezes NRA Andrzej Zwara podkreślił, że to właśnie w latach 80. stworzono dzisiejszą adwokaturę. - Środowisko stanęło po stronie praw człowieka i obywatela. W tamtych czasach to była niezwykła decyzja. Wtedy zbudowano etos i dziś z tego korzystamy – powiedział otwierając seminarium.
Nad głowami prelegentów, na ekranie na którym wyświetlano sylwetki innych obrońców w procesach politycznych, w serii slajdów przewijał się jeden, który zawierał myśl adw. Gerarda Kujanka (obrońcy w tzw. procesie dziewięciu) aktualną tak wtedy, jak i – niestety – jeszcze dziś: „Gdy na sali sądowej jednymi drzwiami wchodzi polityka, to sprawiedliwość wychodzi drugimi drzwiami.”
Seminarium objął patronatem prezydent Bronisław Komorowski.