Przebojowa, zdeterminowana, charyzmatyczna, w jej słowniku nie ma słowa „porażka”. Nowa przewodnicząca Krajowej Rady Doradców Podatkowych jest postacią nietuzinkową.
Od lat wykłada na Uniwersytecie Śląskim i jest ulubienicą studentów. Nie powinno to dziwić, bo dla Jadwigi Glumińskiej-Pawlic bycie nauczycielem akademickim to nie tyle zawód, co powołanie. A to oznacza potrzebę podnoszenia własnych kwalifikacji. Jak mówi sama zainteresowana, takie nastawienie do pracy wyniosła z prawniczego domu. – Tato, oszczędny w słowach, ale zawsze bardzo precyzyjny, uczył mnie rzetelności, dokładności i poważnego traktowania tego, co robię, wraz z koniecznością stałego pogłębiania wiedzy podkreśla prof. Glumińska-Pawlic.
Dlatego jej aktywność nigdy nie ograniczała się do murów uczelni. Profesor pracowała m.in. w spółce prawniczej, w Biurze Konsultacyjno-Negocjacyjnym, do tego przez wiele lat orzekała w samorządowym kolegium odwoławczym. Jej zdaniem praktyczne wykonywanie zawodu jest niezbędne, zwłaszcza w przypadku osób zajmujących się tak zmienną materią, jaką są podatki.
Jeśli na zajęciach pomylę przepisy czy definicje, to albo przeproszę, albo brnę dalej. W decyzji podatkowej tego nie da się zrobić. Swoim studentom i doktorantom też radzę pogłębiać wiedzę, a następnie łączyć to z praktyką – tłumaczy przewodnicząca KRDP. Podkreśla, że taka konfrontacja bywa bolesna. – Ja, już ze stopniem doktora nauk prawnych w zakresie prawa finansowego, uczyłam się abecadła od księgowych ze średnim wykształceniem, ale za to z ogromnym doświadczeniem i wieloletnią praktyką. Gdybym wtedy dała się ponieść fałszywym ambicjom, to dziś nie umiałabym nic. Dziękuję więc tym wszystkim osobom, które wtedy pozwoliły mi korzystać ze swojej wiedzy. Nauczyłam się słuchać i rozmawiać z ludźmi, a nie przemawiać, do czego przyzwyczaja mnie aula wykładowa – przyznaje.
Ta mieszanka pokory z ambicją oraz wiedzy z doświadczeniem zaowocowała tym, że dziś prof. Glumińska-Pawlic jest uznawana za jednego z najwybitniejszych ekspertów w sprawach finansów samorządowych. W swoim dorobku ma ponad 160 publikacji, a na koncie liczne nagrody naukowe.
Doradcą podatkowym formalnie jest zaledwie od 2011 r., nie przeszkadzało jej to jednak w cuglach wygrać wybory na szefa, a właściwie szefową samorządu, jest bowiem pierwszą kobietą na tym stanowisku.
Jako przewodnicząca korporacji za cel stawia sobie budowanie autorytetu i utrzymanie wysokiej pozycji zawodu doradcy podatkowego. – Czyli uświadamianie przedsiębiorcom, jak ważną rolę powinien on odgrywać, obok radcy prawnego czy adwokata, przy podejmowaniu istotnych decyzji gospodarczych w celu uniknięcia negatywnych skutków finansowych. Przedsiębiorca powinien mieć bowiem pewność, że zapłacił podatek w prawidłowej wysokości: ani za dużo, ani za mało – tłumaczy profesor, która z uwagi na swoje zacięcie belferskie chce budować świadomość podatkową Polaków.
Nie można się poddawać i pogodzić z tym, że „podatki są gorsze od śmierci, bo śmierć nie trafia się człowiekowi co roku” – przekonuje w swoim stylu.
Właściwa osoba na właściwym miejscu we właściwym czasie – w ten sposób wybór prof. Glumińskiej-Pawlic ocenia Tomasz Michalik, poprzedni przewodniczący samorządu doradców podatkowych. Ogromne doświadczenie pani profesor, a także znakomita reputacja i szacunek, jakim cieszy się w środowisku akademickim wydatnie przysłużą się promocji naszego zawodu – zaznacza mec. Michalik. I dodaje, że to, iż Jadwiga Glumińska-Pawlic nie udzielała się wcześniej zbyt długo w samorządzie paradoksalnie jest jej atutem. – Dzięki świeżemu spojrzeniu będzie mogła wiele problemów zobaczyć w nowym świetle – mówi.
Z kolei Jan Pytel, przewodniczący zarządu śląskiego oddziału Krajowej Izby Doradców Podatkowych, zwraca uwagę na cenne cechy charakteru pani profesor. – Oprócz tego, że jest świetnym fachowcem, to jest osobą bardzo komunikatywną i otwartą. Potrafi zjednywać sobie ludzi i ma ogromne poczucie humoru, którym rozbraja nawet adwersarzyzaznacza mec. Pytel.
Prywatnie Jadwiga Glumińska-Pawlic uwielbia podróże, była już na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Antarktydy (nie lubi zimna, choć latem udało jej się odwiedzić Grenlandię). – Lubię też współczesną muzykę, malarstwo i dobrą książkę, zwłaszcza sensacyjną z dreszczykiem emocji. A jeśli chodzi o wolny czas, to raczej go nie mam i obawiam się, że teraz tym bardziej będzie mi go brakować. Parafrazując afrykańskie przysłowie, „Europejczycy mają zegarki, a my mamy czas”, mogę stwierdzić, że zegarek, owszem, mam. – śmieje się profesor.