Sędzia Sądu Najwyższego w Izbie Cywilnej, wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim, pierwszy raz w rankingu.

Wprawdzie sukces ma wielu ojców, ale z całym przekonaniem można już teraz stwierdzić, że spółdzielcy właśnie jemu zawdzięczać będą rychłe uporządkowanie bałaganu w przepisach regulujących ich uprawnienia i obowiązki. Jako stały doradca sejmowej komisji nadzwyczajnej, która rozpoznaje projekty z zakresu prawa spółdzielczego, wytyka autorom poszczególnych zapisów nie tylko błędy merytoryczne, ale również językowe, stylistyczne i ortograficzne. Przy okazji wskazuje też na niedoróbki w innych ustawach, które mogą mieć wpływ na aktualną redakcję nowelizowanych regulacji. Opiera się przy tym na orzecznictwie Sądu Najwyższego z ostatnich 20 lat, twierdząc, że im jest starszy, tym głębiej sięga do historii, oczywiście legislacji, a nie tej ogólnej (ma to prawdopodobnie w genach, bo jest synem innego sędziego SN – Janusza Pietrzykowskiego). Zauważył np., że ustawa o swobodzie działalności gospodarczej nie dostrzega podmiotów prowadzących taką działalność w celach innych niż zarobkowe, np. spółdzielni.