Agnieszka Żbikowska, prawnik, ekspert wieszjak.pl

Wydawać by się mogło, iż sytuacja kobiet prawników w Polsce jest dobrze ugruntowana. Według danych statystycznych kobiety stanowią ok. 50% radców prawnych, ok. 60 % notariuszy , 30% adwokatów , a także ok. 30 % kadry akademickiej kształcącej prawników. Są to dobre wyniki, jednakże bardziej zadowalające byłyby, gdyby także adwokatura i środowisko naukowe mogło pochwalić się kobiecą 50% kadrą . Dlaczego taka dysproporcja w przypadku adwokatury i środowiska naukowego ma miejsce ?

Myślę, że w przypadku adwokatury jest to sam wybór kobiet, które często mając do wyboru prowadzenie spraw gospodarczych i spraw karnych wybierają drogę radcy prawnego z mentalnego przekonania, że jest to zawód łatwiejszy, bo nie spotykamy się tu z przemocą, trudnymi sprawami rodzinnymi, nie stajemy w obronie klienta, który być może jest zabójcą. Wybór taki jednak nie oznacza jednak słabości kobiet czy strachu przed wykonywaniem zawodu - jest to po prosty realny wybór co do drogi kariery.

Wielu klientów jednak mając do wyboru kobietę i mężczyznę adwokata wybrałoby tą pierwszą - szczególnie jeśli sprawa dotyczyłaby stosunków rodzinnych, prawa do opieki nad dzieckiem, sprawy o molestowanie seksualne i innych spraw z tłem emocjonalnym. Z psychologicznego puntu widzenia jak dowodzą badania naukowe kobiety mają wysoki w porównaniu do mężczyzn współczynnik odczuwania empatii - co dla klienta jest bardzo ważne szczególnie , jeżeli sprawa dotyka jego sfery emocjonalnej - potoczne mówiąc, klient ma przekonanie, że adwokat współczując mu włoży większe starania dla osiągnięcia zamierzonego celu jakim jest zawsze dobro klienta .Oczywiście także zdarzają się mężczyźni adwokaci o wysokim poziomie empatii jednak w ich przypadku ta cecha postrzegana jest odmiennie niż u kobiet a mianowicie jako przejaw słabości charakteru.

Co do sytuacji kobiet w środowiskach naukowych to liczba 30 % powinna zdecydowanie wzrosnąć w ciągu najbliższych lat. Jednak aby tak się stało to powinny zmienić się trochę przepisy i nie chodzi tu wcale o parytety tylko o politykę rodzinną państwa i wypełnienie funkcji gwarancyjnej państwa i prawa wobec obywatela jakim jest kobieta. Praca w środowisku naukowym wymaga poświęcenia ogromu czasu ,co w przypadku kobiet zajmujących się domem dziećmi i pracującymi mężami staje się iście spartańskim wyczynem. Udziały w konferencjach, sympozjach, wykłady, publikowanie wymaga pełnej dyspozycyjności i na tym polu kobiety niestety przegrywają. W Polsce chociaż już tak dużo mówi się o emancypacji kobiet równouprawnieniu, to nadal istnieją przekonania z minionej epoki, że to kobieta powinna zajmować się dziećmi , domem dbać o to domowe ognisko przy którym wygrzewają się spracowani mężowie i to przekłada się niestety na przepisy prawne. Prawda jest taka , iż kobieta chcąc realizować swoje cele zawodowe oprócz chęci, aspiracji i wiedzy musi mieć zasobny portfel , ponieważ wynajęcie dobrej opiekunki do dziecka trochę kosztuje. Babcie zazwyczaj odpadają z kręgu potencjalnych opiekunek jeśli muszą dopracować jeszcze kilka lat do emerytury albo po prostu nie chcą pomóc z jakiś przyczyn. W przedszkolach natomiast brak jest miejsc dla chętnych. Dziecko też z konieczności może trafić do tzw. punktu przedszkolnego , gdzie odbiór dziecka musi nastąpić o 13:00 i tu pomimo, że żyjemy w XI wieku dochodzi do absurdu - ,,chcę , ale nie mogę”. Bowiem jak pracownik naukowy kobieta zdolna, ambitna pełna wiedzy i misji przekazu może na uczelni spędzić cały dzień jeśli punkt przedszkolny jej dziecka zamykają o 13:00 , a na opiekunkę ją nie stać bo pracownicy naukowi - kobiety zazwyczaj zarabiają mniej od mężczyzn. Alternatywą byłoby po pierwsze zrównanie wynagrodzeń kobiet z mężczyznami być może wtedy stać by było panią Dr na wynajęcie opiekunki lub posłanie dziecka do prywatnego przedszkola, gdzie opieka na dzieckiem jest sprawowana dłużej. Alternatywą byłaby także likwidacja czegoś co nazywane jest punktem przedszkolnym na rzecz utworzenia większej liczby przedszkoli , które czynne byłyby np. do godziny 17:00 i oprócz oferowania zwykłego przechowania dziecka oferowały by ciekawe zajęcia dodatkowe, ale do tego oczywiście potrzebna jest ingerencja rządu i przeznaczenie znacznej sumy na ten cel - co w dobie kryzysu okazuje się nierealne.

Aby kobiety mogły w równym stopniu rozwijać się zawodowo powinny zostać objęte szczególna ochrona prawną, bo jak pokazuje życie obecna ochrona prawna i pomoc państwa w tym zakresie jest niewystarczająca. Kobieta pracująca powinna mieć prawo do płatnego urlopu wychowawczego finansowanego z budżetu państwa bez względy na kryterium dochodu rodziny, by móc pozostać z dzieckiem jeżeli jest taka jej decyzja i aby miała środki finansowe na to , aby móc kształcić i rozwijać się nadal w domu do czasu powrotu do pracy etatowej . W przypadku kobiet pracowników naukowych przebywających na płatnym urlopie wychowawczym było by to nawet owocne, ponieważ kobieta spędzając czas w domu może spokojnie czytać wieczorami literaturę fachową , czy pisać artykuły prawne i zbierać nadal dorobek naukowy . Być może taka propozycja politykom wydaje się nierealna finansowo do spełnienia to jednak byłaby bardzo korzystna dla kobiet nie tylko ze środowiska naukowego, ale także i innych grup zawodowych. Więc zamiast tracić czas na ustawy dotyczące parytetów rząd powinien się zająć stworzeniem materialnie bezpiecznego środowiska dla kobiety aktywnej zawodowo, która chce pogodzić macierzyństwo z życiem zawodowym tylko potrzebuje odpowiedniego wsparcia ze strony państwa i być może wtedy Polska mogłaby się poszczycić większą liczbą kobiet w prawniczym środowisku naukowym .