Prokurator generalny powinien być powoływany na okres kadencji, która mijałaby się z kadencją Sejmu. Nie mógłby być odwoływany podczas jej trwania. Pewien wpływ ministra sprawiedliwości na prokuraturę powinien istnieć, aby mógł żądać np. wszczęcia konkretnego postępowania karnego.

■ Panie ministrze, jakie są pana priorytety? Co chciałby pan zmienić w wymiarze sprawiedliwości w pierwszej kolejności?
- Najpierw chcę oddzielić stanowisko prokuratora generalnego od ministra sprawiedliwości. Powołałem zespół, który zajmie się reformą prokuratury i przygotuje jeszcze w tym roku założenia tej reformy. Zaraz potem przygotujemy niezbędne projekty ustaw.
■ Komu powinna podlegać prokuratura?
- W moim najgłębszym przekonaniu prokuratora generalnego powinien powoływać Sejm na wniosek prezesa Rady Ministrów. Natomiast coroczne sprawozdania prokurator generalny przedstawiałby Sejmowi, podobnie jak robi to teraz rzecznik praw obywatelskich. Chciałbym, aby prokurator generalny był powoływany na okres kadencji, która mijałaby się z kadencją Sejmu. Nie mógłby być też odwoływany w ciągu kadencji. Nie musiałby więc wówczas zabiegać o niczyje względy. Warto byłoby również zachować pewien wpływ ministra sprawiedliwości na prokuraturę, aby minister mógł żądać np. wszczęcia konkretnego postępowania karnego. Chciałbym jednak, aby prokuratura nie stała się państwem w państwie, robiła, co chce, i dowolnie sterowała śledztwami.
■ Czy nie można ograniczyć liczby prokuratorów Prokuratury Krajowej?
- Dużo przesady jest w twierdzeniach o tym, jak bardzo urosła liczba prokuratorów na szczeblu Prokuratury Krajowej. Tak naprawdę jest ich tylko około 70. Nawet jeżeli przyjmiemy, że po reformie Prokuratura Generalna liczyłaby ok. od 30 do 40 osób, to problem tego, co zrobić z prokuratorami Prokuratury Krajowej, będzie dotyczył tylko ok. 30 osób.
■ Jaki projekt ustawy jako pierwszy pan minister chciałby przesłać do Sejmu, skoro wszystkie projekty ustaw przygotowane przez ministra Ziobrę zostały wycofane?
- Jak zawsze w takich przypadkach mamy do czynienia z półprawdami. W uzasadnieniu dla Rady Ministrów napisałem, że nie chodzi o to, aby zaniechać wszystkich reform prawa karnego. Ostatnio kodeks karny zmieniał się nadmiernie często. Z tym zaś wiąże się problem prawa intertemporalnego, czyli międzyczasowego. W stosunku do wielu osób nie wiadomo, czy stosuje się ustawę starą czy znowelizowaną.
Zmiany podzieliłbym też na szybkie i długoterminowe. Chciałbym, aby w pierwszej kolejności zostały usunięte elementarne błędy w obowiązujących przepisach, będące pozostałością po cząstkowych zmianach. Natomiast później należałoby dokonać rzeczywistej zmiany prawa karnego. Nie wolno jednak mamić ludzi, twierdząc, że ograniczy się problem przestępczości, wyłącznie zaostrzając kary.
Na przykład z danych dotyczących zabójstw wynika, że ich liczba wzrosła, mimo że zagrożone są nawet karą dożywocia lub 25 lat pozbawienia wolności. Uważam, że warto wprowadzić większe rygory przy recydywie, ale na ten temat powinien wypowiedzieć się zespół ekspertów. Nie można też bez przerwy grzebać w prawie karnym.
W UE zrodził się pomysł stworzenia podstawowych założeń kodeksu karnego dla wszystkich krajów unijnych. Nie wyobrażam sobie wspólnego kodeksu karnego, ale na przykład można byłoby ustalić, jakie typy zabójstw mogłyby być wspólnie ścigane w krajach Unii, a także jakie rodzaje kar zasadniczych dodatkowych i środków karnych mogłyby być w tych krajach stosowane. Można też korzystać z doświadczeń innych krajów, na przykład w Polsce zupełnie nie jest wykorzystywana instytucja pracy poprawczej, czyli kary ograniczenia wolności wykonywanej jako nieodpłatna dozorowana praca na cele publiczne. A przecież gminy chętnie zagospodarowałyby tanią siłę roboczą.
■ Czy nad nowelizacją przepisów będą pracowały te same komisje kodyfikacyjne?
- Nie. Uważam, że praca komisji kodyfikacyjnej powinna wyglądać inaczej niż do tej pory. Komisja do spraw prawa cywilnego działa, składa się z osób o wybitnej pozycji zawodowej i naukowej. Natomiast komisja do spraw prawa karnego tak naprawdę nie miała wpływu na zmiany, które zostały zaproponowane w projektach nowelizacji. Wyobrażam sobie komisję jako coś znacznie godniejszego, być może dużą komisję kodyfikacyjną z ministrem sprawiedliwości na czele i z sekcjami prawa cywilnego, prawa karnego i ewentualnie z zespołami i podzespołami, które pracowałyby nad prawem materialnym, procesowym i wykonawczym. Pracowałyby nad podstawowymi projektami aktów prawnych. Oprócz tego byłyby zespoły zadaniowe, zespoły eksperckie, które szybko potrafiłyby ocenić potrzebę doraźnych zmian. Do pracy w komisji kodyfikacyjnej chciałbym powołać znane autorytety, profesorów, znanych sędziów. Zapewnię im bardziej spokojne i normalne warunki pracy.
Jeżeli wśród do tej pory opracowanych projektów zmian są dobre projekty, to będę je popierać. Jeśli zaś było kilka projektów zmian tego samego kodeksu, to chyba lepiej nad nimi popracować i przygotować jeden dobry projekt, który nie musiałby za kilka miesięcy podlegać nowelizacji.
■ Powiedział pan, że daje sobie rok, a potem oceni, czy jest sens kontynuować kierowanie resortem sprawiedliwości. Jakie będzie kryterium oceny, którą po roku zamierza pan przeprowadzić?
- Jeżeli po roku dojdę do wniosku, że nie ma szans na przeprowadzenie sensownych zmian w możliwie krótkim okresie, to uznam, że moja dalsza misja jest kompletnie pozbawiona sensu. Wtedy te trzy lata kadencji zostawię komuś, kto to zrobi lepiej, może właśnie politykowi. Nie chcę wyłącznie administrować ministerstwem. Uważam, że rezygnując z mojej dobrej pozycji zawodowej i możliwości lepszego wynagrodzenia, niż ma minister, zdecydowałem się na to, że przez pewien czas będę próbował coś zmienić w wymiarze sprawiedliwości.
■ Sądy 24-godzinne nie spełniły oczekiwań. Czy warto je zostawić?
- Nie zamierzam jednak tych sądów likwidować na siłę, bo społeczeństwu wmówiono, że jest to dobra instytucja. Gdyby jednak mogły działać bez obligatoryjnych zatrzymań, z możliwością dobrowolnego poddania się odpowiedzialności, zrezygnowania z obrony, gdyż dowodowo sprawa nie jest skomplikowana, skoro oskarżony został złapany na gorącym uczynku, to uważam, że mogą dalej funkcjonować. Do czasu przeprowadzenia gruntownych zmian.
Małgorzata Piasecka-Sobkiewicz
■ Zbigniew Ćwiąkalski
profesor, doktor habilitowany nauk prawnych, członek Komitetu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk
OPINIE
Piotr Kruszyński
karnista z Uniwersytetu Warszawskiego
Zawsze byłem zwolennikiem trybu przyspieszonego, czyli tzw. sądów 24-godzinnych. Mimo krytyki, że w tym trybie rozpoznawane są w większości sprawy pijanych osób, a nie chuliganów, to i tak dobrze, że on jest. Ten tryb już istniał w Polsce w latach 1958-1998 i był to pewien bicz zarówno na chuliganów, jak i sprawców drobnych przestępstw złapanych na gorącym uczynku. Tryb przyspieszony istnieje także w innych państwach. Na przykład w Niemczech, Anglii czy Walii również w ten sposób skazuje się np. pijanych kierowców, a nie tylko stadionowych chuliganów. Teraz być może w Polsce jest mniej chuligańskich wybryków, ale tak czy inaczej tryb przyspieszony powinien, w moim przekonaniu, pozostać bez zmian.
Ryszard Piotrowski
konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego
Rada Ministrów ma prawo do tego, by nie wnosić ponownie projektów zmian w przepisach, które zapoczątkował poprzedni rząd, ale procedura legislacyjna w ich przypadku nie została dokończona. Wniosek ministra sprawiedliwości o wycofanie przez rząd projektów przygotowanych przez jego poprzednika to wyraz poglądów nowego rządu na temat prawa karnego, doradztwa prawnego czy zawodów prawniczych. Być może należało poszczególne projekty oceniać oddzielnie. Może wówczas przynajmniej część rozwiązań okazałaby się przydatna. Nowy rząd, rzecz jasna, może składać do Sejmu te propozycje, które uzna za słuszne. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby opozycja ponownie złożyła w Sejmie stare propozycje, jeżeli nadal uważa je za wartościowe. Być może uda jej się przekonać do swoich racji większość sejmową.
Not. ŁK
ikona lupy />
DGP
ikona lupy />
DGP
ikona lupy />
DGP
ikona lupy />
Zbigniew Ćwiąkalski / DGP
ikona lupy />
DGP
ikona lupy />
DGP