Z raportu NIK wynika, że długie kolejki w przychodniach sprawiają, że pacjenci traktują Szpitalne Oddziały Ratunkowe jako sposób na dotarcie do lekarza specjalisty lub szybkie wykonanie badań. Wysoka jest również liczba nieuzasadnionych wezwań karetek.

NIK pozytywnie ocenia służbę ratowników i lekarzy pracujących w pogotowiu i Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych. Zdaniem kontrolerów jest to jedno z najlepiej funkcjonujących ogniw systemu ochrony zdrowia w Polsce. Ponad 90 proc. karetek dociera do potrzebujących w wymaganym ustawą czasie tj. 15 minut w mieście i 20 minut poza miastem.

Ponadto Izba wskazuje, że dzięki wyposażeniu w 23 nowe śmigłowce poprawił się zasięg i możliwości Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Obecnie pod ochroną Pogotowia Lotniczego pozostaje już większość Polski.

Szpitalne Oddziały Ratunkowe wyręczają lekarzy rodzinnych

Z ustaleń kontroli wynika, że w skrajnych wypadkach nawet ośmiu na dziesięciu pacjentów oddziałów ratunkowych to osoby, którym powinna zostać udzielona pomoc w ramach podstawowej opieki zdrowotnej, poradni specjalistycznej lub nocnej i świątecznej pomocy doraźnej. Np. w Szpitalu Bielańskim w Warszawie średnio na 160 osób przyjmowanych dziennie świadczeń ratowniczych wymagało 40. Podobnie sytuacja wyglądała w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Olsztynie i Szpitalu Miejskim w Poznaniu, gdzie odpowiednio co drugi i co trzeci pacjent nie wymagał zastosowania żadnych procedur ratowniczych. Skrajny przypadek to SOR Szpitala Wojewódzkiego w Zielonej Górze, gdzie 80 proc. pacjentów, których przyjęto i zdiagnozowano, w ogóle nie powinno tam trafić.

Zobacz: NIK wykryła szereg nieprawidłowości w finansowaniu sportu

Tym samym pieniądze z puli SOR-ów, zarezerwowane wyłącznie dla ratowania zdrowia i życia w sytuacjach nagłych, wykorzystywane są do diagnozowania i leczenia osób, które powinny korzystać z porad lekarza rodzinnego lub specjalisty w normalnym trybie. Dla SOR-ów jest to problem, ponieważ NFZ co prawda wlicza do ryczałtu wszystkich przyjętych pacjentów, ale płaci jedynie za procedury ratunkowe. W konsekwencji SOR-y stają się mocno deficytowe, a szpitale muszą pokrywać ich straty z zysków pozostałych oddziałów- ocenia Izba.

Nieuzasadnione wezwania karetek problemem na masową skalę

Liczba wyjazdów karetek w kontrolowanym okresie rosła, ale wiele z nich - w niektórych przypadkach nawet 30 proc. - nie dotyczyło nagłego zagrożenia zdrowia czy życia.

Przyczyną tak dużej liczby nieuzasadnionych wezwań są, podobnie jak w przypadku SOR-ów, luki w systemie opieki podstawowej. Z 1800 przeanalizowanych wyjazdów ze Stacji Meditrans w Warszawie aż 19 proc. dotyczyło innych świadczeń niż ratujące życie, a w Opolskim Centrum Ratownictwa Medycznego na 207 sprawdzonych wezwań 39 budziło wątpliwości.

Niechlubne rekordy w ilości przepracowanych godzin

Z raportu wynika, że w stacjach pogotowia brakowało zarówno lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, jak i dyspozytorów. Tymczasem dyrektorzy kontrolowanych stacji pogotowia, ubiegając się o zawarcie umowy z NFZ, wykazywali stan zatrudnienia, który gwarantował pełną obsadę zespołów. W innym przypadku Fundusz nie zawarłby z nimi umów.

Według wyjaśnień dyrektorów późniejsze zmiany kadrowe nie miały wpływu na obsadzanie zespołów wyjazdowych. W przypadku braku lekarza jego dyżury przejmowane były przez innego, dzięki odpowiednim zapisom w umowach cywilnoprawnych. NIK zwraca jednak uwagę, że niektórzy z lekarzy przepracowali w ten sposób nawet kilkaset godzin miesięcznie. W skrajnej sytuacji, która miała miejsce w stacji Meditrans w Warszawie, były to 662 godziny. Podobne zabiegi stosowano wobec ratowników medycznych, kierowców oraz dyspozytorów, i to nieprzerwanie, nawet przez 12 miesięcy z rzędu- wskazuje Izba.

Zobacz: NIK: Dzikie wysypiska poważnym problemem

Nadal nie funkcjonuje system powiadamiania ratunkowego. Zadania numeru 112 wypełniają Policja i Straż Pożarna, a kolejny termin uruchomienia systemu przesunięto na grudzień 2013 r.

PS/źródło:NIK

Zobacz także:

NIK: System doskonalenia zawodowego nauczycieli wymaga naprawy

NIK: Pracodawcy niechętnie zatrudniają skazańców