Planujesz zdawanie egzaminu? Poczekaj kilka miesięcy, aż sytuacja się uspokoi
Droga do paraliżu
Nowe egzaminy na prawo jazdy weszły w życie 19 stycznia tego roku. Początkowo większość WORD-ów do egzaminowania wykorzystywała system dostarczony przez ITS, pozostałe – PWPW. Odrębne systemy informatyczne oznaczały też odrębne bazy pytań.
Sytuacja zaczęła się komplikować: okazało się, że WORD-y korzystające z rozwiązań ITS nie mogą komunikować się elektronicznie ze starostwami. Dostęp do nich miały tylko te ośrodki, które zdecydowały się na systemy PWPW.
Wobec tego rząd wprowadził w części ośrodków tryb awaryjny, który dopuszczał m.in. papierowy obrót dokumentów na linii WORD – starostwo. Proces ten wydłużał procedury wydawania uprawnień przyszłym kierowcom i był drogi: powiaty poniosły kilka milionów złotych dodatkowych kosztów i zaczęły grozić pozwem zbiorowym przeciwko państwu.
Kontrowersje budziły też skomplikowane i niejasne pytania pojawiające się na egzaminie. W dodatku bazy pytań są niejawne. Kandydaci narzekali, że trudno im się przygotować do egzaminu. Ma to swoje odbicie w statystykach – tuż po zmianach zdawalność egzaminów teoretycznych spadła z 80 do kilkunastu procent.
Szkoły jazdy i WORD-y bardzo odczuły spadek liczby kandydatów. Zniechęciła ich nie tylko nowa forma testów, lecz także cena egzaminów, która od 19 stycznia poszła w górę średnio o 26 proc.