Podmioty, które ponoszą bezpośrednio koszty opłat, nie mają na nie żadnego wpływu. A konsumenci nie wiedzą o ich istnieniu.
Zagadnienie opłaty interchange jeszcze do niedawna interesowało jedynie wąskie grono bankowców i regulatorów. Jednak w ostatnim okresie stało się ono przedmiotem szerokiej i obfitującej w kontrowersje debaty, owocującej tak na szczeblu krajowym, jak i unijnym propozycjami regulacyjnymi. Interchange to opłata pobierana przez bank wydający kartę płatniczą od każdej dokonanej nią transakcji. Przy obecnie obowiązujących stawkach, od każdej stuzłotowej płatności dokonanej kartami Visa lub MasterCard 1,2–1,3 zł trafia do banku, z kolei w kieszeni właściciela sklepu zostaje ok. 98,5 zł. Musi on bowiem zapłacić jeszcze za przetwarzanie transakcji agentowi rozliczeniowemu.
O ile jednak marża agenta rozliczeniowego kształtuje się w warunkach konkurencji – sklepy mogą łatwo go zmienić, jeśli inny zaoferuje im lepsze warunki – o tyle opłata interchange takiej konkurencji nie podlega. Sklep może nie akceptować płatności kartowych, nie ma natomiast możliwości wyboru banku, który zaoferuje mu niższą stawkę interchange. Tylko bank wydający daną kartę może bowiem dysponować środkami znajdującymi się na powiązanym z nią koncie. W praktyce zatem punkt handlowy akceptujący płatności bezgotówkowe jest skazany na opłaty ustalane odgórnie przez organizacje kartowe lub wspólnie przez banki. Detalistom nie pomaga to, że polski rynek kartowy jest zdominowany przez dwie organizacje płatnicze.
Opór wobec wysokich stawek opłaty interchange utrudniają dodatkowo obowiązujące w systemach kartowych reguły, które zabraniają sklepom pobierania dodatkowych opłat za płatność kartą (co mogłoby uświadomić konsumentom istnienie opłaty interchange i prowadzić do jej obniżenia) oraz nakazują akceptację wszystkich kart danej organizacji (co powoduje, że sklep musi akceptować również karty obciążone znacząco wyższymi opłatami). Jakkolwiek reguły te nie są pozbawione pewnego uzasadnienia biznesowego, to jednak ich istnienie dodatkowo izoluje opłatę interchange od jakiejkolwiek presji rynkowej ze strony sklepów.
W związku z tym naturalne mechanizmy rynkowe mogące wywierać presję na jej obniżenie są bardzo ograniczone. Podmioty, które koszty opłat interchange ponoszą bezpośrednio – sklepy – nie mają na nie żadnego wpływu. Z kolei konsumenci nie mają pojęcia ani o ich istnieniu, ani o tym, że są nimi ostatecznie obciążani w cenach produktów.
Nic więc dziwnego, że tak funkcjonujący rynek przyciąga uwagę regulatorów, w szczególności urzędów antymonopolowych, postrzegających wspólne ustalanie stawek opłaty interchange jako porozumienie ograniczające konkurencję między agentami rozliczeniowymi. Ponieważ opłata ta stanowi większość opłaty pobieranej przez agentów za obsługę transakcji (wg danych NBP w 2010 r. było to ok. 85 proc.), konkurencja między agentami jedynie w niewielkim stopniu wpływa na ostateczną cenę płatności kartowej. W przeważającej części jest ona determinowana przez niepodlegające konkurencji decyzje banków i organizacji kartowych.
W grudniu 2006 r. UOKiK wydał decyzję stwierdzającą, że wspólne ustalanie opłaty interchange stanowi praktykę ograniczającą konkurencję, i nakazał jej zaniechania (decyzja nr DAR 15/2006). Po niekorzystnym dla UOKiK wyroku Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a następnie uchyleniu go przez Sąd Apelacyjny (sygn. akt VI ACa 607/09) sprawa ponownie rozpatrywana jest przez SOKiK.
W roku 2007 Komisja Europejska doszła do analogicznych wniosków w odniesieniu do transgranicznej opłaty interchange w systemie MasterCard. Organizacja ta odwołała się od decyzji Komisji, jednak unijny sąd w pełni podzielił zdanie tej ostatniej. Odwołanie MasterCard od tego wyroku rozpatrywane jest obecnie przez Trybunał Sprawiedliwości UE.
W międzyczasie zarówno MasterCard, jak i Visa, pod presją Komisji, zdecydowały się znacząco obniżyć transgraniczne stawki opłaty interchange. Obecnie kształtują się one na poziomie 0,2–0,3 proc., podczas gdy stawki polskie, mimo iż znacząco w bieżącym roku obniżone, osiągają poziom 1,2–1,3 proc. Również pod presją Komisji organizacje kartowe podjęły wiele działań zmierzających do zwiększenia przejrzystości rynku. Przykładowo, stawki opłaty interchange, które jeszcze nie tak dawno traktowane były jako tajemnice, obecnie dostępne są na stronach internetowych organizacji kartowych.
Z kolei poza Europą najdalej idącej interwencji podjął się australijski bank centralny. Dostrzegał negatywny wpływ wysokich opłat interchange na efektywność systemów płatniczych – korzystając ze swoich regulacyjnych uprawnień – zdecydował się w 2003 r. na ich obniżenie o połowę. Jednocześnie podjął wiele działań zmierzających do zwiększenia przejrzystości rynku kartowego oraz wzmocnienia konkurencji w tym sektorze. Po analizie praktycznego funkcjonowania powyższych rozwiązań australijski bank centralny zdecydował się nie rezygnować z regulowania opłaty interchange, uznając, że będzie to korzystne dla rynku i konsumentów.
Z powyższego wynika, że niewidzialna ręka rynku nie zawsze działa skutecznie. Tam, gdzie brak konkurencji i przejrzystości, konieczna może być pomoc widzialnej ręki regulatora lub nawet ustawodawcy.

Stawki opłat jeszcze nie tak dawno traktowane były jako tajemnica


Autor tekstu, Nikodem Szadkowski,jest zastępcą Dyrektora Departamentu Analiz Rynku Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów

Nikodem Szadkowski, zastępca dyrektora departamentu analiz rynku Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów