Zaczęło się w listopadzie 2011 r., kiedy Janusz Palikot zasugerował, że Bielecki, szef Rady Gospodarczej przy premierze, mógł znać tajne plany rządu dotyczące podatku od wydobycia surowców i wykorzystać je do spekulacji na giełdzie. Były premier pozwał go do sądu o ochronę dóbr osobistych. Kolejne instancje umarzały jednak sprawę – sędziowie twierdzili, że wypowiedź Palikota jest chroniona immunitetem, jako związana z jego mandatem.
Bielecki i reprezentujący go adwokat Roman Giertych nie odpuścili. Po prawomocnym wyroku nie poszli do Sejmu, by ten głosował nad pozbawieniem
Palikota immunitetu (to jedyna możliwość, żeby go sądzić). Napisali natomiast skargę do Trybunału Konstytucyjnego. Twierdzą, że Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora daje parlamentarzystom prawa większe niż konstytucja i godzi w zasadę sprawiedliwości społecznej i równości przed prawem.
Trybunał sprawę przyjął, wstępnie zbadał i zdecydował się ją rozpatrywać. Nie stanie się to szybko, ale być może jeszcze w tym roku. Na czele składu orzekającego stanie sam prezes TK.