Polska nie zdąży na czas otworzyć się na konkurencję rynku dostaw dla armii, co może spowodować wszczęcie postępowania przez Komisję Europejską. Inne państwa także mają problemy z wdrożeniem dyrektywy.
Rozmawiamy z Jackiem Sadowym, prezesem Urzędu Zamówień Publicznych
Z jakich powodów rząd mimo zapowiedzi nie przyjął na ostatnim posiedzeniu założeń do nowelizacji prawa zamówień publicznych? Zabrakło czasu, czy też stały za tym jakieś racje merytoryczne?
Decyzją rządu z projektu założeń zostaną usunięte wszystkie te zmiany, które nie odnoszą się do implementacji prawa unijnego.
To niespodziewana decyzja. Czy to oznacza, że z projektu wypadnie cały pakiet zmian, które wynikają z bieżącej obserwacji problemów rynku zamówień?
Pozostaną wszystkie te propozycje zmian, które służą wdrożeniu przepisów unijnych i rozwiązują część problemów, z jakimi spotykają się adresaci ustawy.
Czyli czeka nas nowelizacja tylko w zakresie przetargów wojskowych?
Niekoniecznie. Oprócz przepisów wdrażających dyrektywę obronną, nowelizacja obejmie wszystko to, co wynika z prawa unijnego, a dotąd nie zostało implementowane do naszego ustawodawstwa. Inne kwestie nie mogą opóźniać implementacji prawa unijnego.
Czy przepisy, które wypadną z nowelizacji, trafią do kosza? Czeka nas po wyborach odrębna nowelizacja?
Te zmiany zostaną na razie zawieszone. Będziemy tylko pracować nad implementacją przepisów europejskich. Oczywiście nie ukrywam, że widzę potrzebę zmian także w innym zakresie. Ale biorąc pod uwagę najbardziej prawdopodobny termin wyborów, czyli październik, nie sądzę, aby pozostałe zmiany zostały skierowane na ścieżkę legislacyjną w tej kadencji parlamentu.
Czyli nowelizacja obejmie także mniejsze zamówienia sektorowe, a więc te zlecenia, które są udzielane przez przedsiębiorstwa z sektora energetycznego, wydobywczego czy z branży transportu?
Na przykład.
A co z planowanymi dotąd zmianami zasad wykluczania przedsiębiorców z przetargów?
W nowelizacji planujemy pozostawienie jedynie wykluczenia wykonawców, którzy startując w jednym przetargu jednocześnie pozostają ze sobą w stosunku zależności lub dominacji. Do tej kwestii odnosi się jedno z ostatnich orzeczeń ETS, które powinniśmy wdrożyć do naszego ustawodawstwa.
A co z wykluczaniem nieuczciwych wykonawców, którzy wzajemnie udostępniają sobie potencjał, aby spełnić warunki przetargu, czy tych, którzy powołują się na wiedzę i doświadczenie tego samego podmiotu trzeciego?
Musimy z tych zmian zrezygnować, albowiem nie wynikają one wprost z prawa unijnego.
Polska, tak jak inne kraje UE, musi wdrożyć dyrektywę obronną do 21 sierpnia. Od tego momentu armia powinna kupować broń, czołgi i amunicję w otwartych przetargach. Czy mamy szansę zdążyć?
Rząd jeszcze nie przyjął założeń. A musi jeszcze powstać projekt przepisów, który przejdzie całą ścieżkę legislacyjną. Oceniając sytuację realnie, trzeba liczyć się z tym, że Polska nie dotrzyma tego terminu. Zresztą już na etapie prac nad dyrektywą zwracaliśmy się do Komisji Europejskiej o wydłużenie terminu na wdrożenie dyrektywy do pięciu lat. Dwuletni okres implementacji był po prostu zbyt optymistyczny, biorąc pod uwagę istotę i złożoność materii, z jaką mamy do czynienia, a która wymaga od nas dogłębnych analiz oraz uzgodnień w ramach rządu oraz z partnerami społecznymi. Wdrożenie dyrektywy niesie ze sobą konieczność dostosowania naszego przemysłu zbrojeniowego do nowych wyzwań. Dotąd żadne państwo UE nie uporało się z dyrektywą obronną i nikt jej jeszcze nie implementował, co świadczy o tym, iż nasz postulat był słuszny.
No to jesteśmy usprawiedliwieni. Uznaliśmy, że skoro inni tego nie zrobili, to my też odpuszczamy?
To nie jest usprawiedliwienie, lecz stwierdzenie faktów. Sytuacja naszego przemysłu zbrojeniowego jest specyficzna na tle innych państw UE i tę specyfikę musimy uwzględniać, przygotowując przepisy. Prace wymagają długotrwałych uzgodnień i toczą się intensywnie od ponad roku. Potrzebujemy więcej czasu. Inne państwa UE także. Nawet Francja, która była gorącym zwolennikiem tych zmian, jeszcze nie wdrożyła dyrektywy obronnej.
O czym to świadczy?
Że strona polska miała rację, domagając się wydłużenia terminu wdrożenia tej dyrektywy.
A co grozi Polsce, gdy na czas nie zostanie wdrożona dyrektywa?
Tak jak w przypadku niewdrożenia każdej innej dyrektywy Komisja Europejska może wszcząć postępowanie przed ETS.



Czy taki scenariusz jest prawdopodobny?
Jeśli okazałoby się, że wszystkie państwa mają problem z implementacją dyrektywy obronnej, wydaje mi się, że powinno to dać Komisji Europejskiej do myślenia.
Kto jest odpowiedzialny za to, że nie wdrożyliśmy dyrektywy na czas?
Obowiązkiem prezesa jest przygotowanie projektu założeń, a więc całą odpowiedzialność biorę na siebie i nie mam zamiaru od niej uciekać.
Ale były na to dwa lata.
Materia jest złożona, budząca wątpliwości. Implementacja dyrektywy nie może się sprowadzać do jej automatycznego przekładu, albowiem odnosi się ona do sfery związanej z bezpieczeństwem państwa. Trzeba pomyśleć nad rozwiązaniami, które będą dobre dla naszego państwa i dla naszego przemysłu zbrojeniowego. Chodzi o wypracowanie rozwiązań, które pomogą złagodzić negatywne skutki wdrożenia dyrektyw. Wsłuchujemy się w głos strony społecznej. Presja czasowa nie może o wszystkim decydować.
Co się stanie, gdy 21 sierpnia zacznie obowiązywać dyrektywa, a my nie mamy wciąż znowelizowanych przepisów? Czy nie będziemy ogłaszać przetargów? Czy będziemy stosować przepisy dotychczasowe?
To będą decyzje zamawiających. Oczywiście przy podejmowaniu decyzji będą musieli uwzględniać to, że jest już dyrektywa. To nie oznacza, że udzielając zamówień na sprzęt wojskowy, nie będą mogli odstąpić od stosowania procedur prawa zamówień publicznych. Jeśli istotny interes bezpieczeństwa państwa nie będzie pozwalał na zastosowanie procedur zamówień publicznych, to zawsze będzie możliwość pominięcia procedur. Jeśli nie, to zamawiający będzie musiał stosować te procedury, które dziś mamy w nieznowelizowanym prawie zamówień publicznych.
Zbrojeniówka zarzucała, że przygotowany przez UZP projekt jest bezrefleksyjnym przyjęciem dyrektywy. Jak pan to przyjmuje?
Nie zgadzam się z tym. Jest wręcz odwrotnie. Oczywiście dyrektywę trzeba wdrożyć i trudno w pewnym zakresie uniknąć powtórzeń tego, co jest w dyrektywie, ale projekt założeń jest przemyślany. Proponujemy kilka rozwiązań, które nie są przewidziane w dyrektywie, a według nas są zgodne z prawem unijnym i wychodzą naprzeciw oczekiwaniom strony społecznej.
Czy ta dyrektywa dobije polską zbrojeniówkę i to zarówno firmy o rodowodzie państwowym, jak i te zupełnie nowe, prywatne?
Spotykałem się z takimi stwierdzeniami. Jednak nie mogę się z nimi zgodzić. Dużo zależy od nas samych, od naszego przemysłu, zamawiających, UZP i KIO, a także sądów oraz współpracy pomiędzy tymi instytucjami. Od nas zależy, jak w praktyce wykorzystamy przepisy i możliwości jakie one dają. Dziś skupiamy się na przepisach, co jest oczywiste, ale w mojej ocenie niemniej ważne jest przygotowanie instytucjonalne do ich stosowania. Na to również potrzeba czasu, którego mamy dramatycznie mało. I to jest zasadniczy problem.
Dyrektywa nie nakazuje bezwzględnie otwierać rynku zamówień wojskowych na konkurencję?
Tak, w dyrektywie jest wiele możliwości i wyłączeń, które przewidujemy w założeniach. Proponujemy rozwiązania, które zwiększają szanse naszej zbrojeniówki.
Czyli?
Będzie możliwość wyłączenia spod reżimu zamówień publicznych dostaw uzbrojenia i sprzętu wojskowego, gdy przetarg stanowiłby zagrożenie dla istotnych interesów bezpieczeństwa państwa. Taką możliwość daje nam bezpośrednio traktat. Będzie rozporządzenie Rady Ministrów, które określi tryb dokonywania oceny, czy zamówienie może być wyłączone spod obowiązku stosowania prawa zamówień publicznych.
Kto będzie podejmował ostateczną decyzję, co podlega wyłączeniu, a co nie?
Zamawiający według wytycznych z tego rozporządzenia. Niepokoi mnie jednak to, że dziś koncentrujemy się tylko na wyłączeniach i tam widzimy jedyną szansę dla naszej zbrojeniówki. Umykają nam inne ważne rozwiązania.
Na przykład?
Preferencje europejskie. Jest to rozwiązanie nieprzewidziane w dyrektywie, które proponujemy wdrożyć do naszego porządku prawnego. Jest to instrument prawny ochrony naszego rynku i wywierania presji, aby inne rynki otwierały się na nasz przemysł na zasadzie wzajemności.