Prokuratura jest skuteczniejsza, ale powinna dostawać więcej pieniędzy, uważa prokurator generalny Andrzej Seremet w rocznym sprawozdaniu, do którego dotarła "Rzeczpospolita".

To pierwszy taki dokument od czasu rozdzielenia funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Seremet pisze, że okazało się to trafnym rozwiązaniem. Śledztwa są krótsze, mniej jest uniewinnień oskarżonych i spraw zwracanych przez sądy do uzupełnienia.

Ale są także mankamenty. Prokurator generalny pisze, że ma za mało "instrumentów nadzoru służbowego, choć jako naczelny organ prokuratury odpowiada za prawidłowe jej funkcjonowanie". Kulą u nogi stała się kadencyjność i brak możliwości odwołania szefów prokuratur apelacyjnych, okręgowych i rejonowych. Oznacza to w praktyce, że mogą spać spokojnie ci, którzy nie sprawdzają się na swych stanowiskach.

Seremet narzeka też na niedostatek pieniędzy. W tej sprawie jest całkowicie zależny od szefów resortów: sprawiedliwości i finansów. W efekcie w minionym roku prokuratura musiała oszczędzać właściwie na wszystkim.

Prokurator generalny widzi konieczność zmian w przepisach, co mogłoby przyczynić się do usprawnienia działań prokuratury. Na przeszkodzie stoi jednak to, że... nie dysponuje inicjatywą ustawodawczą.