30 września Trybunał Konstytucyjny zbada, czy polskie władze mają prawo nakazać zniszczenie samolotu pasażerskiego, np. gdy porwali go terroryści i może stanowić zagrożenie - jak w przypadku ataków z 11 września 2001 r. w USA.

Z wnioskiem o zbadanie konstytucyjności przepisów wystąpił do TK w 2007 r. I prezes Sądu Najwyższego prof. Lech Gardocki.

Jego zdaniem, konstytucja nie upoważnia państwa do umyślnego pozbawienia życia pasażerów takiego samolotu - tylko dlatego, że może on być użyty np. jako środek ataku terrorystycznego. "Nie można twierdzić, iż po to, by ratować życie np. kilku osób, można poświęcić jedną" - napisał Gardocki w swym wniosku. Zwraca uwagę, że naruszałoby to konstytucyjną ochronę życia ludzkiego.

Wnioskodawca podkreśla, że niedopuszczalne jest wyposażanie organów administracji w prawo decydowania o celowym powodowaniu śmierci niewinnych osób w celu ochrony dobra wspólnego, bezpieczeństwa państwa czy nawet życia innych ludzi. Narusza to zasadę bezwzględnej ochrony godności człowieka - napisał Gardocki.

Według niego, prawo organów władzy do zestrzelenia samolotu wraz z pasażerami, pozbawia te osoby ochrony prawnej. "W ten sposób ci, którzy nie przyczynili się do stworzenia niebezpieczeństwa, są traktowani bez ich zgody i wiedzy. Państwo jednostronnie dysponuje ich życiem w sytuacji, gdy wymagają ochrony, jako ofiary nielegalnych działań" - podkreślił Gardocki.

Dowodził on, że zakres swobody pozostawiony organom, zwłaszcza szefowi MON, w podjęciu decyzji o spowodowaniu śmierci osób, jest sprzeczny z konstytucją. Według niego, ustawodawca dopuszczając do pozbawienia życia ludzi, odwołał się wyłącznie do abstrakcyjnego powodu: bezpieczeństwa państwa, a nie wskazał sytuacji konkretnego zagrożenia. I prezes SN argumentował, że pojęcie "atak terrorystyczny" może oznaczać działania związane z zagrożeniem życia, ale może też odnosić się wyłącznie do mienia (budynki, urządzenia użyteczności publicznej, infrastruktura).

Zdaniem Gardockiego przepisy zezwalają na zniszczenie samolotu także wtedy, gdy nie ma pewności, że jest on używany do ataku terrorystycznego

I prezes SN zakwestionował wreszcie założenie, że zniszczenia samolotu dokonują jednostki wojskowe - gdyż zestrzelenie cywilnego statku, który nie naruszył granic, jest sprzeczne z konstytucyjnym zakresem działań sił zbrojnych.

Sprawę zbada pięcioosobowy skład TK pod przewodnictwem Andrzeja Rzeplińskiego; sprawozdawcą jest Teresa Liszcz. W składzie są też Adam Jamróz, Marek Kotlinowski i Ewa Łętowska.

W lipcu 2004 r. uchwalono nowelizację ustawy o ochronie granicy, na której mocy samolot, który przekroczył granicę albo wykonuje lot w polskiej przestrzeni bez zezwolenia, może być wezwany do: opuszczenia przestrzeni Polski, zmiany kierunku lub wysokości lotu, lądowania na wskazanym lotnisku. Może być zmuszony przez polskie lotnictwo wojskowe do lądowania, ostrzeżony strzałami ostrzegawczymi, a w przypadku dalszego niestosowania się do wezwań - zniszczony.

W styczniu 2005 r. weszło w życie rozporządzenie Rady Ministrów określające procedury w razie konieczności zestrzelenia samolotu, który został porwany przez terrorystów i może stanowić zagrożenie.

Decyzję o tym, czy taki samolot zmusić do lądowania czy zestrzelić - podejmuje szef MON lub dowódca Sił Powietrznych RP

"Były już przeprowadzone ćwiczenia; brałem w nich udział i wiem, jak wygląda cała ta procedura. To jest na pewno jedna z najtrudniejszych decyzji, która byłaby do podjęcia, gdyby takie wydarzenie miało miejsce" - mówił ówczesny szef MON Jerzy Szmajdziński. Podkreślił, że w "skrajnie krótkim czasie" odpowiednie służby muszą przeanalizować sytuację i upewnić się, że zamiar użycia maszyny jako środka terroru jest pewny.

W przypadku wykrycia w przestrzeni powietrznej samolotu, który nie zastosował się do wezwań i może być użyty do ataku terrorystycznego, następuje jego rozpoznanie przez Dyżurnego Dowódcę Obrony Powietrznej. Kwalifikuje go do jednej z trzech kategorii: "podejrzany"; "prawdopodobny" lub "potwierdzony". Potem dyżurny natychmiast zawiadamia dowódcę Sił Powietrznych i szefa MON "w sposób zapewniający najszybsze dotarcie informacji do adresata oraz utrzymuje z nim stały kontakt".

Decyzję dowódcy Sił Powietrznych lub szefa MON dyżurny natychmiast przekazuje dowódcy statku przechwytującego lub dowódcy właściwej jednostki obrony powietrznej, w zależności od środka, jakiego dotyczy decyzja, i rodzaju broni jaka ma być użyta.