Do 2 października Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył proces autorów stanu wojennego z 1981 r. Powodem była nieobecność, z powodu choroby, obrońcy Tadeusza Tuczapskiego - mec. Marty Seredyńskiej.

Dziś sąd miał zacząć słuchać wyjaśnień oskarżonych; jako pierwszy miał wystąpić 84-letni gen. Wojciech Jaruzelski; w 1981 r. I sekretarz PZPR, premier PRL i szef MON, a także szef Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.

12 września br. ruszył proces siedmiu osób, w tym Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka i Stanisława Kani. Postawione im przez prokuratorów IPN zarzuty - które przedawnią się dopiero w 2020 r. - dotyczą kierowania i udziału w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw" oraz przekroczenia uprawnień. Podsądni odrzucają zarzuty, za które grozi im nawet do 10 lat więzienia. Twierdzą, że nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie tzw. wyższej konieczności wobec groźby sowieckiej interwencji.

"Stan wojenny był ocaleniem kraju przed katastrofą"

Jaruzelski w 2006 r., gdy IPN stawiał mu zarzuty, odrzucał je i mówił, że liczy, iż "niezawisły sąd będzie potrafił ocenić bolesną prawdę". Dodał, że jeśli dojdzie do procesu, będzie to "sąd moralny" nad "tymi w mundurach i bez mundurów" oraz z "milionami, którzy poparli stan wojenny". Zapewniał, że zależy mu na szybkim procesie i powtarza, że stan wojenny był ocaleniem kraju przed katastrofą.

W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN w Katowicach skierował akt oskarżenia wobec 9 osób - członków władz PRL, członków utworzonej w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. WRON oraz Rady Państwa PRL (która formalnie wprowadziła stan wojenny i wydała odpowiednie dekrety). Główni oskarżeni to Jaruzelski, 82-letni gen. Kiszczak - członek WRON i ówczesny szef MSW oraz 80-letni Kania, były I sekretarz KC PZPR.

Postawione im zarzuty - które przedawnią się dopiero w 2020 r. - dotyczące kierowania i udziału w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw" oraz przekroczenia uprawnień. Podsądni odrzucają zarzuty, za które grozi im nawet do 10 lat więzienia. Twierdzą, że nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie tzw. wyższej konieczności wobec groźby sowieckiej interwencji.

W grudniu 1981 r. nie było groźby takiej interwencji, a państwa Układu Warszawskiego uznały, że sprawa leży w wyłącznej gestii władz PRL - mówił prok. IPN Piotr Piątek przed sądem.

Sąd apelacyjny: zebrane już przez IPN dowody wystarczą do prowadzenia procesu

Wyznaczenie terminu procesu stało się możliwe po tym, jak w czerwcu Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił decyzję sądu okręgowego, który w maju na wniosek obrony zwrócił sprawę IPN dla uzupełnienia "istotnych braków" śledztwa. Sąd chciał, by IPN m.in. powołał zespół historyków do oceny realności groźby interwencji ZSRR w latach 1980 - 1981; wystąpił do zagranicznych archiwów o dokumenty i przesłuchał nowych świadków, m.in. z zagranicy (w tym Margaret Thatcher i Michaiła Gorbaczowa).

Sąd apelacyjny uchylił tę decyzję i uznał, że zebrane już przez IPN dowody wystarczą do prowadzenia procesu. SA dodał, że całość okoliczności związanych ze stanem wojennym powinna być badana przez historyków, socjologów i politologów, ale nie przez sąd rozpatrujący konkretną sprawę. W wytycznych dla SO, SA podkreślał, że oceniając zasadność zarzutów, należy pamiętać, jakie cechy powinna mieć grupa osób, by można było ją uznać za "związek zbrojny" w rozumieniu prawa karnego.

Oskarżeni uznają ten zarzut za absurdalny. "To wirtualna konstrukcja pozbawiona dowodów" - mówi Kania. "Istotą pojęcia prawa karnego "związek zbrojny" jest grupa mafijna, a nie grupa osób z najwyższych struktur państwa" - przekonuje obrońca, mec. Marek Małecki. "Niezawisły sąd oceni, czy ten zarzut jest właściwy" - replikuje Piątek.

Prowadzenie procesu wymaga korelacji z trwającymi przed sądem innymi sprawami Kiszczaka i Jaruzelskiego

Prowadzenie procesu będzie wymagało korelacji z trwającymi przed sądem w stolicy innymi sprawami Kiszczaka i Jaruzelskiego. Kiszczak - wobec którego w lipcu tego roku umorzono proces za wydanie szyfrogramu, mającego być podstawą działań milicji w kopalni "Wujek" w 1981 r. - ma też proces za represjonowanie podległych mu milicjantów z powodów religijnych. Kiszczak może - według lekarzy - być w sądzie tylko 2 godziny dziennie. Takie ograniczenie - do 4 godzin - ma też Jaruzelski, sądzony przed warszawskim sądem od 2001 r. za masakrę robotników wybrzeża w 1970 r. (grozi mu za to nawet dożywocie).

Stan wojenny miał zdławić NSZZ "Solidarność" i zapewnić utrzymanie władzy przez partię komunistyczną. Jego autorzy uzasadniali to niebezpieczeństwem - ich zdaniem - przejęcia władzy przez "Solidarność". Stan wojenny miał być "mniejszym złem" wobec rzekomej groźby interwencji wojsk radzieckich. Historycy odrzucają dziś tę tezę, uważając, że dla PZPR stan wojenny nie był alternatywą dla interwencji.