Europoseł PiS Jacek Kurski ma przeprosić Agorę S.A., wydawcę m.in. "Gazety Wyborczej", za nieprawdziwe i godzące w jej renomę zarzuty, że "funkcjonuje w układzie medialnym" ze spółką J&S, z czego mają wynikać "oszalałe ataki na PiS" ze strony "GW". Kurski ma też wpłacić 10 tys. zł na Zakład dla Niewidomych w Laskach. W środę Sąd Najwyższy oddalił kasację europosła.

W całej sprawie chodziło o wypowiedź Kurskiego z maja 2006 r., gdy był on gościem programu "Warto rozmawiać" w TVP. Demonstrując egzemplarz "GW" z artykułem o sobie powiedział, iż są w nim "same kłamstwa". Wskazywał, że "GW" wiele miejsca na kolejnych stronach poświęca na "oszalałe ataki na PiS".

Poseł uznał, że wynikają one z faktu, iż gazeta "funkcjonuje w układzie medialnym" ze spółką J&S importującą do Polski paliwa, która - według Kurskiego - wyprowadza z kraju miliony. Dowodem na ten układ miała być - według posła - całostronicowa reklama J&S w gazecie. W jego opinii, reklama tej spółce nie jest potrzebna, bo J&S to monopolista na polskim rynku.

Agora pozwała Kurskiego, żądając przeprosin w gazecie, w TVP2 przed programem "Warto rozmawiać" lub "Panoramą" oraz wpłaty 25 tys. zł na cel społeczny.

SO nakazał przeprosiny, ale kwotę ograniczył do 10 tys. zł uznając, że poseł poniesie także koszty ogłoszeń w gazecie i telewizji. "Zarzucanie gazecie, że pisze teksty na zamówienie, za pieniądze lub że funkcjonuje w jakimś układzie, jest obraźliwe" - zaznaczył SO. Sąd ustalił, że reklamy J&S pojawiły się w tamtym okresie także w "Rzeczpospolitej" i "Dzienniku". Według sądu, Kurski przyszedł do studia z zamiarem wygłoszenia zarzutów, a nie było tam nikogo z redakcji czy Agory, kto mógłby na nie odpowiedzieć. Nie przerwał on też swej wypowiedzi, mimo że napominano go.

"Opinie mogą być nawet przesadzone, ale są dopuszczalne i nie naruszają dóbr osobistych"

Kurski odwołał się od tego wyroku, ale Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał go w mocy. Powód złożył więc kasację, którą w czwartek rozpoznał Sąd Najwyższy.

Pełnomocnik europosła mec. Adam Dryl powołał się w niej na Europejską Konwencję o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, gwarantującą swobodę wypowiedzi. Argumentował, że wypowiedzi Kurskiego nie były informacjami o faktach, lecz dopuszczalnymi, krytycznymi opiniami. Podkreślał, że "Gazeta Wyborcza" bierze czynny udział w debacie politycznej, więc powinna się liczyć z krytyką.

"Opinie mogą być nawet przesadzone, ale są dopuszczalne i nie naruszają dóbr osobistych" - przekonywał apelując zarazem do sądu, by wyznaczył on w wyroku granice swobody wypowiedzi.

SN kasację oddalił i nakazał dodatkowo europosłowi zwrot powodowej spółce 780 zł kosztów postępowania kasacyjnego

"Granicą dopuszczalności wypowiedzi jest kłamstwo" - replikował mu mec. Piotr Rogowski, pełnomocnik Agory. Przypomniał, że Sąd Apelacyjny już analizował sprawę w kontekście europejskiej konwencji i wniósł o oddalenie kasacji Kurskiego.

SN kasację oddalił i nakazał dodatkowo europosłowi zwrot powodowej spółce 780 zł kosztów postępowania kasacyjnego. "Wolność wyrażania opinii nie ma charakteru absolutnego, doznaje ona pewnych ograniczeń. Nie ma potrzeby udzielania prawnej ochrony podawaniu fałszywych faktów" - powiedziała w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia SN Małgorzata Tyczka-Rote.

Sąd potwierdził ustalenia niższych instancji, że słowa Kurskiego nie były opiniami, lecz "wypowiedziami o faktach, o których pozwany chciał poinformować telewidzów". "Pozwany nie wykazał ich prawdziwości" - dodano w uzasadnieniu wyroku.