Sądy nie są w stanie udzielić skutecznej pomocy ojcom, którym sąd przyznał prawo do widywania dzieci. Posłowie chcą, aby w egzekucji wyroków o kontaktach z dzieckiem pomogli kurator i policja. Rząd zamierza rozwiązać problem za pomocą kar finansowych zasądzanych na rzecz poszkodowanego rodzica.
Wyroki sądów o kontaktach rodziców z dzieckiem mają być skuteczniej egzekwowane. Sąd będzie mógł zlecać kuratorowi przymusowe egzekwowanie widzeń rodzica – zwykle ojca – z dzieckiem. Takie zmiany przewiduje projekt zmiany przepisów procedury cywilnej, skierowany po pierwszym czytaniu do komisji nadzwyczajnej do spraw zmian w kodyfikacjach.
Jeżeli interwencja kuratora nie przyniesie żadnego skutku, to do pracy będzie wkraczała policja. Jej obowiązkiem będzie udzielenie pomocy kuratorowi.
Prawa rodziców
– Zmiany są potrzebne, bowiem polskie sądy przez wiele lat nie potrafią wyegzekwować własnych orzeczeń przyznających rodzicowi prawo do widywania dzieci. Świadczą o tym przegrane przez Polskę sprawy w Strasburgu – mówi poseł PO Hanna Zdanowska z Komisji Nadzwyczajnej Przyjazne Państwo.
Polska przegrała już dwie takie sprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.
– W sprawach Zawadka przeciwko Polsce oraz Pawlik przeciwko Polsce organy państwa nie były w stanie przez wiele lat udzielić skutecznej pomocy ojcom, którym sąd przyznał prawo do widywania dzieci – mówi Elżbieta Czyż z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
– Niedawno przepisy z zakresu prawa rodzinnego poprawiły się, ale i tak występują trudności z egzekwowaniem prawomocnych postanowień sądów – dodaje.
Dobro dziecka
Pomysł posłów krytykują jednak sędziowie i praktycy, którzy na co dzień stykają się z tym problemem.
– Przymusowe odebranie dziecka jest przeżyciem traumatycznym dla dziecka – mówi Małgorzata Masiulanis, sędzia wizytator ds. rodzinnych i nieletnich w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
– Autorzy tego pomysłu nie biorą pod uwagę, że niekiedy samo dziecko po prostu nie chce spotkać się z ojcem. Czasem jest tak nastawione przez rodzica, z którym mieszka, ale czasem ma jakieś swoje negatywne doświadczenia i wspomnienia – dodaje.
Jej zdaniem zastosowanie tak drastycznego środka, np. wobec sprzeciwu dziecka, będzie mogło być uznane za naruszanie praw dziecka.
Zdaniem ekspertów nowe rozwiązania w ogóle nie biorą pod uwagę dobra dziecka. Mogą one też doprowadzić do zaognienia konfliktu pomiędzy rodzicami.
– Zarządzenie przymusowego odebrania dziecka odbywałoby się bez wysłuchania drugiej strony. To jest absolutnie niedopuszczalne. Zastosowanie takiego środka jest nieadekwatne i nieproporcjonalne do celu, jaki ma zostać w ten sposób osiągnięty – uważa sędzia Robert Zegadło, sekretarz Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego.
Kary finansowe
Zmiany prawa w szerszym zakresie uwzględniające interes dziecka przygotowała działająca przy ministrze sprawiedliwości Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego. Jesienią mają one trafić do Sejmu.
– Nasz projekt przewiduje, że zasadniczym środkiem służącym do wyegzekwowania orzeczeń sądów o kontaktach rodzica z dzieckiem, będzie zapłata sumy pieniężnej za każde naruszenie postanowienia sądu – mówi sędzia Robert Zegadło.
Zasądzone kwoty będą przyznawane na rzecz drugiej strony, a nie, jak dotychczas, na rzecz Skarbu Państwa. Mechanizm będzie działał jednak w obie strony i sankcjonowane będzie także każde naruszenie orzeczenia sądu przez uprawnionego do kontaktów z dzieckiem. Czyli jeśli uprawniony do kontaktów za późno odda dziecko, drugi z rodziców będzie mógł domagać się zasądzenia określonych kwot na swoją rzecz.
– Wysokość zasądzanej w takiej sytuacji grzywny nie będzie ograniczona, jak obecnie, do wysokości 1 tys. zł. Sąd sam zdecyduje według swego uznania, jaka kwota będzie odpowiednia z uwzględnieniem sytuacji majątkowej tej osoby, wobec której ma być zastosowana tego typu sankcja – wskazuje sędzia Robert Zegadło.
Dopiero gdy kary finansowe nie będą skutkowały, możliwe będzie skierowanie kuratora do odbioru dziecka. Sąd ponownie będzie mógł także rozważyć czas, miejsce i tryb spotkań rodzica z dzieckiem, tak aby dostosować warunki kontaktów do udziału kuratora.
W skuteczność kar finansowych nie wierzy jednak część sędziów.
– Niestety, w praktyce spotykamy się z tym, że są rodzice tak zawzięci, że płacą zasądzane kwoty i w dalszym ciągu nie wykonują postanowienia sądu – wskazuje sędzia Małgorzata Masiulanis.
– Jest też ryzyko, że takie kary finansowe mogą stać się sposobem na poprawienie sytuacji materialnej drugiego rodzica. Lepiej byłoby, gdyby wpłacano je na konto dziecka jako swego rodzaju rekompensatę za stresujące i traumatyczne dzieciństwo – dodaje.
Nowy projekt przewiduje także możliwość dochodzenia zwrotu kosztów i wydatków związanych z niezrealizowanymi kontaktami. Chodzi na przykład o zwrot kosztów dojazdu uprawnionego rodzica do miejsca wyznaczonego kontaktu z dzieckiem lub poniesione wydatki na planowany wyjazd wakacyjny z dzieckiem. Kwoty te będzie mógł przyznać sam sąd opiekuńczy i nie trzeba będzie kierować takiej sprawy do sądu cywilnego.
Praktyka sądowa
Teraz sądy w celu wyegzekwowania prawa do widywania dzieci zasadzają grzywny (do 1 tys. zł). Postanowienie o kontaktach rodziców z dzieckiem podlega też przymusowemu wykonaniu, co potwierdził Sąd Najwyższy w swojej uchwale z 28 sierpnia 2008 r. (sygn. akt III CZP 75/08). W praktyce jednak sądy niechętnie sięgają po ten drastyczny środek. Sądy mogą także zmienić nawet prawomocne orzeczenie, gdy rodzic uniemożliwia drugiemu rodzicowi kontakt z dzieckiem.
Komentarze (59)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeWielcy tatusiowie niech was diabli!!
MAMUSIE ZASTANÓWCIE SIĘ CO JEST DOBRE DLA DZIECKA!!!
Dziękuj Bogu że nie miałaś takich problemów
Z tego co piszesz wynika że wychowałaś synów mają swoje rodziny,mam nadzieję że szczęśliwe.
I to na pewno dzięki temu że choć nie mieli ojca przy sobie to dorastali w spokoju a nie tak jak niektórych rodziców.
To jest mniejsze zło dla dziecka :)
Przykro mi to pisać ale w niektórych przypadkach lepiej jak dziecko się chowa bez ojca-ale tylko w niektórych!
Im więcej artykułów czytam na ten temat, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to chory kraj, chore prawo i chora sytuacja. Spotkałam się z taką wypowiedzią, gdzie ktoś uważa, że ojciec fundujący własnemu dziecku takie przeżycia, sam jest chory. Jego chora ambicja przerasta zdrowy rozsądek i dobro dziecka. Sama właśnie obserwuję byłego męża i jego podejście do syna. Nie pojawił się przez pół roku, nie dzwonił, nie pytał czy dziecko jest zdrowe, czy żyje. Nagle dostaję wezwanie do sądu, gdzie tatuś domaga się kontaktów z synem. Nie zabiegał o to do tej pory i nagle sąd. Dobrze. W sądzie wszelkie możliwości wykorzystał - dwa dni w tygodniu, dwa weekendy w miesiącu, drugi dzień świąt jednych i drugich, tydzień ferii i miesiąc wakacji. Ja nie mam nic przeciwko. Uważam, że dziecku ojciec jest potrzebny, jaki by on nie był. Ale to nie koniec. To dopiero początek. Przyjechał tatuś do dziecka, dziecko leży w łóżku chore. Pozwoliłam mu wejść. Z czterech godzin wykorzystał jedną. Co chwilę miał smsy, więc pojechał. Następnym razem zabrał dziecko, przywiózł przed czasem. I dobrze. Syn nie chce z nim jeździć. Otwarcie wyraża niechęć. Nie chce jechać do ojca na weekend, bo nie wyobraża sobie, że ma spać w obcym domu u jakiejś obcej kobiety. Nie wiem jak to się rozstrzygnie. Może właśnie z pomocą policji. Ostatnio przyjechał kiedy dziecko było chore. Ja w pracy jeszcze godzinę, a on pod domem. Syn go nie wpuścił, bo ma zakaz otwierania drzwi, gdy jest sam. Ojciec poczekał na mój powrót, wszedł, siedział dwie godziny w odległości dwóch metrów od dziecka. Kontakt zaliczony - bo jak to inaczej nazwać? Tydzień później przyszedł po dziecko do mnie do pracy. Syn bawił się z dziećmi i nie chciał iść z ojcem. Tatuś nie podszedł nawet do syna, nie przywitał się, tylko do mnie powiedział, że po syna przyjechał. Proszę, tam jest - pokazałam, gdzie jest dziecko. Sama byłam zajęta dziećmi. Poza tym ostatnio powiedział mi, że on nie będzie ze mną rozmawiał, bo do syna przyjechał, więc się do niego nie odzywałam. Też źle! Syn powiedział, że chce być z kolegami, że za godzinę skończy się zabawa z dziećmi i może przyjechać. Wkurzył się i powiedział, że zgłosił na policję fakt, że czekał godzinę pod domem aż wrócę z pracy i wpuszczę go do syna i że teraz też zgłosi, że utrudniam mu kontakt z synem.
Czy to jest normalne? Uważam, że normalny ojciec byłby zainteresowany dzieckiem, jego postępami w nauce, jego pasją. Dzwoniłby, żeby chociaż powiedzieć dobranoc. Ale po co? - sąd tego przecież nie ustalił. Przede wszystkim normalny ojciec, któremu zależy na dobru dziecka, nie narażałby go na traumatyczne doświadczenia grożąc matce policją, wręcz zgłaszając na policję rzekomy fakt utrudniania kontaktu. A czy policja nie ma obowiązku tego sprawdzić? Przecież zgłosić można wszystko, powiedzieć jakąkolwiek historyjkę. Kto wie czy jest prawdziwa? Kto to weryfikuje? Czy mnie ktoś zapyta jak jest naprawdę? Czy ja mam szansę opowiedzieć swoją wersję wydarzeń? On ewidentnie walczy ze mną, a nie zabiega kompletnie o przychylność dziecka. Powiedział, że mnie wykończy, że mnie "udupi" itd. Co jego stosunek do mnie ma wspólnego z dzieckiem? Płaci alimenty, a ja zgodnie z prawem będę mu zwracała z nawiązką to co płaci, bo zasądzą mi karę grzywny za utrudnianie kontaktów. Przecież to jest absurd!!! Kolejny w tym chorym państwie bezprawia. Rozumiem, że różni są ojcowie, że różne są matki. Często dziecko jest jak lina, którą przeciąga się w obie strony. Gdzie tu miejsce na jego dobro? Ale z drugiej strony - prawo wywalczone przez ojców, myślę - tych normalnych ojców, którzy rzeczywiście zrobią dla dziecka wszystko, którym zależy na dziecku, a nie na rozjuszeniu matki, powinni z tym praw korzystać i im należy pomóc. Ale jest duża grupa ojców, którym los dziecka jest obojętny, oni egzekwują tylko swoje prawo do kontaktów, żądają, wymuszają, dochodzą, donoszą, udowadniają i upokarzaja matkę. Jakie dziecko zazna szczęścia u boku znerwicowanej, wykończonej i w końcu zdesperowanej matki? Jak przekonać sąd, że facet ma gdzieś dziecko, a zależy mu tylko na zagrywkach z matką? Mało tego - matka organizuje dziecku dom bez ojca, może wiąże się z mężczyzną, który w jakiejś części tego ojca zastąpi, da przykład itd. Mają swoje zwyczaje, swoje ustalenia, swoje plany - ale nie!!! Nie tak prędko!!! Jakie "swoje plany"??? Teraz wszystkie plany muszą ujmować "tatusia". Bo może pojawi się pod drzwiami o ustalonej przez sąd godzinie i dziecko musi być gotowe. A może nie przyjedzie i inne plany też biorą w łeb. A jeśli jakaś impreza, z której koniecznie chce skorzystać dziecko, wypadnie akurat w terminie tatusia, to co? Tatuś może mieć inne plany. Gdzie w tym wszystkim jest dobro dziecka, gdzie miejsce na jego uczucia, na jego plany, na jego pomysł na spędzenie dnia? Czy dziecko może samo zdecydować co chce robić, a czego nie chce? Czy ma być jednak zmuszane, bo tak nakazał sąd? Myślę, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na te pytania. Ba! Nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że to pytania retoryczne - nie ma na nie odpowiedzi. Wypada mi wołać o rozsądek sądów, kuratorów i policji. A przede wszystkim rodziców, którzy zacietrzewieni gnają w ciemny tunel, przekrwione ze złości oczy nie dostrzegaja zupełnie dziecka, jego potrzeb, jego zachwianego poczucia bezpieczeństwa, jego uśmiechu i łez.