Wszyscy dyrektorzy NIK mają być powoływani w drodze konkursu na pięcioletnią kadencję. Kadencyjność dyrektorów zamiast stabilnego mianowania ograniczy niezależność kontrolerów, uważa prezes Izby. Sprawdzany podmiot od razu będzie otrzymywał wystąpienie pokontrolne z wynikami kontroli.
Na rozpoczynającym się jutro posiedzeniu Sejm zajmie się budzącą wiele emocji nowelizacją ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli (NIK). Projekt modyfikuje w sposób istotny przepisy dotyczące postępowania kontrolnego oraz wprowadza konkursy dla średniej kadry NIK.

Zmiany kadrowe

Zgodnie z proponowanymi rozwiązaniami wszyscy dyrektorzy w Izbie mają być wybierani w drodze konkursu. Mają się one odbywać co pięć lat. W skład komisji konkursowych wchodziłby przedstawiciel marszałka Sejmu. Trzech wiceprezesów NIK powoływać będzie i odwoływać marszałek Sejmu na wniosek prezesa NIK, po zasięgnięciu opinii właściwej komisji.
– W momencie wejścia w życie nowej ustawy wszyscy wiceprezesi stracą pracę – mówi Paweł Biedziak, rzecznik prasowy NIK.
Zgodnie z zapowiedziami rzecznika nowi dyrektorzy i wicedyrektorzy zostaną wyłonieni w drodze konkursów w ciągu 12 miesięcy. Ci, którzy nie staną do konkursów lub ich nie wygrają, również będą narażeni na utratę pracy.
– Wprowadzenie przedstawiciela marszałka Sejmu do komisji konkursowych jest uruchomieniem mechanizmu politycznego do konkursów, bo przecież marszałek jest przedstawicielem partii rządzącej i będzie miał wpływ na wybór dyrektorów i wicedyrektorów, którzy za moment będą kontrolowali administrację rządową – uważa Paweł Biedziak.
Projekt ustawy zakazuje też łączenia stanowiska kontrolera z mandatem posła do Parlamentu Europejskiego.



Sprawniejsza kontrola

Zmienią się także zasady przeprowadzania kontroli. Zamiast protokołu i wystąpienia pokontrolnego obowiązywać będzie jeden akt – wystąpienie pokontrolne. Autorzy projektu uważają, że kontrolowany podmiot powinien mieć jasno postawiony wniosek z kontroli, tak by mógł się od razu do niego odnieść.
– Procedury powinny być mniej podstępne i szybsze. System kontroli nie powinien być opresyjny dla kontrolowanego, a inspektor musi działać jak prokurator – mówi poseł Mirosław Sekuła, były prezes NIK. Jego zdaniem uproszczenie i przyspieszenie postępowania kontrolnego w NIK wpłynie na zmianę całego systemu kontroli w Polsce, bowiem wszystkie inne instytucje w państwie są wzorowane na kontrolach NIK.
Dziś po kontroli sporządzany jest protokół, następnie następuje jego rozpatrzenie i wprowadzane są do niego zastrzeżenia. Czynności te wykonują dwie osoby – inspektor, który zbierał dane, i dyrektor departamentu, który pisał wystąpienie pokontrolne.
– Często te akty różnią się między sobą, co sprawia, że kontrolowana instytucja jest zdezorientowana – mówi Mirosław Sekuła. Jego zdaniem pomimo tego, że NIK uważana jest przez społeczeństwo za organ, który przygotowuje rzetelne i wiarygodne informacje dla Sejmu, to panuje w niej procedura wzięta z trybunałów obrachunkowych – pseudodochodzeniowo-sądowa.

Połączenie dwóch dokumentów

Nie wszyscy eksperci są jednak zwolennikami pozostawienia wyłącznie wystąpienia pokontrolnego. Zdaniem prof. Wojciecha Katnera, wiceprezesa NIK w latach 1992–1997, łączenie protokołu z kontroli z wystąpieniem pokontrolnym jest ryzykowne.
– Kontroler ma przedstawiać fakty, a z tych faktów powinny wynikać oceny. Połączenie dwóch dokumentów w jedno wystąpienie można porównać do łączenia czynności podejmowanych w postępowaniu przygotowawczym z orzeczeniem wydawanym w postępowaniu sądowym. Czynności tych nie powinna wykonywać ta sama osoba – uważa prof. Wojciech Katner. Przypomina on, że często kontrolerzy nie mają wykształcenia prawniczego.

Audyt zewnętrzny

Nowelizacja przewiduje też wprowadzenie audytu zewnętrznego NIK.
– Nie istnieją przesłanki zabraniające przeprowadzania audytu Najwyższej Izby Kontroli – twierdzi Grzegorz Gołębiowski, wicedyrektor Biura Analiz Sejmowych.
Jeśli prezydent Lech Kaczyński (który był prezesem NIK) podpisze ustawę, to wejdzie ona w życie po pół roku od dnia ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Wyjątkiem będą przepisy regulujące sprawy personalne, które wejdą w życie po 18 miesiącach.
OPINIA
JACEK JEZIERSKI
prezes Najwyższej Izby Kontroli
Wejście ustawy w życie oznacza czystkę kadrową. Swoje stanowiska stracą automatycznie wszyscy dyrektorzy i wicedyrektorzy, którzy dotąd nadzorowali kontrole w całym kraju. Dotychczas utrata stanowiska zawsze musiała być poprzedzona dobrze udokumentowanymi negatywnymi ocenami pracy. Nowi dyrektorzy i wicedyrektorzy mają być wybrani w drodze konkursu, a w skład komisji wejść może polityk – przedstawiciel marszałka Sejmu. Zwycięzca konkursu w miejsce stabilnego mianowania otrzyma pięcioletnią kadencję. Utraci tym samym tak ważną w relacjach z kontrolowanymi instytucjami niezależność. Podobny niepokój wywołują przepisy, które stwarzają marszałkowi Sejmu możliwość powołania wiceprezesów wbrew woli prezesa NIK. Będą oni mogli trwać na swoich stanowiskach, gdy rażąco naruszą swoje obowiązki, a nawet wtedy, gdy zostaną oskarżeni o ciężkie przestępstwa.
ikona lupy />
Struktura organizacyjna NIK / DGP