SENTENCJA
Funkcjonariusz policji, który uczestniczył w legalnym pokazie sztuk walki, stosowanych zresztą w szkoleniu policji, nie postąpił niemoralnie. Obowiązku dbania o ochronę godności i dobrego imienia policji nie naruszyło jego uczestnictwo w imprezie, tym bardziej że nie eksponował tego, że jest policjantem. Wobec tego dziennikarz, który opisując imprezę, użył nieprawdziwych stwierdzeń, redaktor naczelny gazety, która tekst opublikowała i jej wydawca, naruszyli jego dobra osobiste.
SYGN. AKT II CSK 390/07
Temistokles T. jest policjantem w oddziałach antyterrorystycznych i mistrzem sztuk walk MMA. W 2004 roku właściciel dyskoteki w B. poprosił go o pomoc w zorganizowaniu w jego lokalu pokazu tych walk, tj. umożliwienie kontaktu z zawodnikami i sędziami. Zawody odbyły się na specjalnym ringu otoczonym wysoką siatką, chroniącą zawodników przed wypadnięciem. Wcześniej urząd miasta wezwał jednego z właścicieli lokalu do złożenia wyjaśnień w sprawie imprezy. Była na niej też straż miejska, ale nie ingerowała, ponieważ było spokojnie. Zawodnicy dostali zresztą polecenie, żeby nie angażowali się zbytnio w walkę i dostosowali się do niego. Jednym z uczestników był Temistokles T.
Obserwatorem walk był Edward M., dziennikarz Expressu Ilustrowanego. W wydaniu z 24 lipca 2004 r. opublikował tekst Superglina w klatce. Napisał, że policjant walczył za forsę w nielegalnych zawodach, za pieniądze, w środowisku przestępczym. Użył określeń brutalne walki w klatce, łódzkiego antyterrorysty nie obowiązywały żadne zasady. Podał też pseudonimy używane przez funkcjonariusza, nazwę jednostki. Ponadto napisał, że jest mistrzem walk, a walki obstawiane były przez nielegalnych bukmacherów.
Policjant poczuł się tym dotknięty i pozwał dziennikarza, redaktora naczelnego i wydawcę o ochronę dóbr osobistych. Żądał przeproszenia o określonej treści i 40 tys. zł zadośćuczynienia. Twierdził, że nie walczył za pieniądze, nie był organizatorem zawodów, nie było niedozwolonych zakładów. Jeszcze przed ukazaniem się artykułu zwolniono go z policji, potem przywrócono.
Sąd I instancji uwzględnił powództwo. Postępowanie wykazało, że artykuł nie był rzetelny, w dodatku już po przywróceniu funkcjonariusza do służby ukazał się kolejny Medal dla Uszatego. Znowu zawarto w nim zarzuty, a policjanta nazwano zabijaką. Gdy wyrok ten utrzymał w mocy sąd apelacyjny, pozwani wnieśli skargę kasacyjną. Twierdzili, że sądy nie uwzględniły podwyższonych wymagań, jakie stawia się przed policją, bo powód w ogóle nie powinien brać udziału w takich zawodach.
Sąd Najwyższy nie zgodził się z tym i skargę oddalił. Nie można uznać, że uczestnictwo powoda w pokazie było niemoralne - wyjaśnił w ustnych motywach uzasadnienia. Warunki, w jakich się odbywał, nie budzą bowiem zastrzeżeń, a powód nie eksponował tego, że jest policjantem. Dziennikarz napisał nieprawdę i użył sformułowań, które niewątpliwie naruszyły dobra osobiste powoda.
MARTA PIONKOWSKA