Premier Donald Tusk powiedział w środę, że nie przyjmuje argumentacji prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego - według którego - przekazanie samorządom szerszych uprawnień to "wprowadzanie landyzacji Polski tylnymi drzwiami".

"PiS musi przestać się lękać ludzi, musi przestać się lękać idei samorządności, bo inaczej zabrnie w zupełnie ślepą uliczkę. Mam nadzieję, że to sformułowanie o landyzacji jest niewłaściwe" - powiedział Tusk na konferencji prasowej po posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.

Szef rządu powiedział, że nie przyjmuje argumentacji Jarosława Kaczyńskiego w sprawie samorządów, ponieważ - jego zdaniem - jest ona nieprzemyślana.

"Jeśli ktoś widzi jakieś zagrożenie dla swojej ojczyzny dlatego, że Polacy będą mieli trochę więcej uprawnień, swobody, a wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast, radni będą mogli w większym stopniu decydować o swoich małych ojczyznach, to znaczy, że nie rozumie podstawowych praw nowoczesnej polityki" - ocenił premier.

Tusk powiedział też, że rząd chce przekonywać nieufnych do tego, że samorząd nie jest zagrożeniem dla polskiego państwa. "Samorząd terytorialny to jest Polska, to jest władza publiczna" - podkreślił.

W ocenie premiera, reforma administracyjna, to "pozytywna, mocna zmiana - kolejny etap dobrej, bezkrwawej rewolucji na rzecz samorządu".

Szef rządu zadeklarował, że liczy na "autonomiczną decyzję" prezydenta

Premier powiedział, że nie rozmawiał z prezydentem Lechem Kaczyńskim o tych projektach. "Na razie umawiamy się na poważną rozmowę dotyczącą też w jakimś sensie uprawnień samorządu, czyli ustawy o zoz-ach i o tym, żeby samorządy stały się gospodarzami w polskich szpitalach. Tutaj widzę także opór prezydenta" - zaznaczył.

Jego zdaniem, podpis prezydenta pod ustawami reformującymi administrację będzie zależeć od tego, czy Lech Kaczyński "będzie uczciwie i rzetelnie wnikał w istotę i sens ustaw".

Szef rządu zadeklarował, że liczy na "autonomiczną decyzję" prezydenta. Ocenił także, że jeżeli prezydent będzie w tej sprawie "raczej starał (się) wesprzeć PiS w walce z rządem, to może być trudno". "Ale będziemy szukali innych dostępnych nam metod na przeprowadzenie tych ustaw. Na razie mamy jeszcze te rezerwy - czyli perswazję i rozmowę. I ona jest przed nami" - dodał.

"(Prezydent) był prezydentem Warszawy i poznał samorząd w przeciwieństwie do szefa PiS pana Jarosława Kaczyńskiego i liczę na to, że jego (prezydenta) opinia będzie ważniejsza w tym przypadku niż prezesa PiS" - podkreślił premier.