KRS nie powinna samodzielnie decydować o tym, czy komuś przysługuje prawo do odwołania się od jej uchwały. Jeżeli takie odwołanie wpłynie, musi nadać mu bieg.
Problem pojawił się po tym, jak w czerwcu tego roku Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego uchyliła uchwałę Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie konkursu do SN (patrz: grafika). Stało się tak, mimo że prawo nie przewiduje zaskarżania tego typu uchwał. Artykuł 44 ust. 1 zdanie drugie ustawy o KRS (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 84 ze zm.) stanowi bowiem, że „odwołanie nie przysługuje w sprawach indywidualnych dotyczących powołania do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego”. SN doszedł jednak do wniosku, że brzmienia i wykładni tego przepisu nie da się pogodzić z konstytucją. Teraz, na skutek takiego orzecznictwa SN, o czym pisaliśmy we wczorajszym wydaniu DGP, w KRS rozgorzał spór na temat tego, co w takim razie należy robić z kolejnymi odwołaniami od tego typu uchwał wpływającymi do rady. Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy, nie mają wątpliwości – powinny być one przekazywane do SN. Bo rada, jak każdy inny organ władzy publicznej, jest związana orzecznictwem SN i nie może samodzielnie, w sposób autorytatywny rozstrzygać tego typu kwestii.
DGP

Obieg dokumentów

W radzie doszło do podziału – część członków tego organu uważa, że SN nie mógł samodzielnie stwierdzić, że odwołanie od uchwał KRS w sprawie konkursów do SN przysługuje. A jeżeli miał wątpliwości co do konstytucyjności przepisów, które tę kwestię rozstrzygają, to powinien zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego z odpowiednim pytaniem. Do grona członków o tym przekonanych należy m.in. Maciej Nawacki, sędzia Sądu Rejonowego w Olsztynie, który przypominał, że rada już w stanowisku z 10 lipca br. jednoznacznie stwierdza, że tego rodzaju działalność IKNiSP SN nie zasługuje na akceptację ze strony rady. W stanowisku tym możemy przeczytać m.in., że konstytucja i ustawy nie przewidują „dla Sądu Najwyższego kompetencji do dokonywania zmian stanu normatywnego, w tym przyznawania uprawnień do zaskarżania niezaskarżalnych, prawomocnych uchwał Krajowej Rady Sądownictwa i wprowadzenia trybu rozpoznania przez Sąd Najwyższy tego rodzaju, nieprzewidzianych przez ustawę skarg”. Dlatego też zdaniem sędziego Nawackiego teraz radzie pozostało jedynie rozstrzygnąć kwestię techniczną sprowadzającą się do obiegu dokumentów przy konkursach do SN.
‒ Teraz powinniśmy rozstrzygnąć, w jaki sposób postępować z tego rodzaju pismami (odwołaniami od uchwał KRS – przyp. red.), czy przykładowo traktować je jako wnioski o reasumpcję uchwały, czy też traktować jako pisma, które powinny być pozostawione w aktach sprawy, czy też odsyłać pisma do adresata, a więc do SN, a prawomocną uchwałę przesyłać do Kancelarii Prezydenta – mówił na piątkowym posiedzeniu sędzia Nawacki.
Tymczasem zdaniem dr. hab. Jacka Zaleśnego, konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego, KRS w ogóle nie powinna roztrząsać tego problemu, a wpływającym do KRS odwołaniom, zgodnie z orzecznictwem SN, nadawać bieg i przekazywać je SN.
‒ KRS, tak jak każdy organ władzy publicznej, jest związana treścią orzeczenia sądu. Nie ma więc wątpliwości co do tego, że KRS nie jest władna sama przesądzać o tym, czy dane orzeczenie SN jest prawidłowe czy nie – uważa konstytucjonalista. Jak dodaje, jeżeli KRS ma obawy co do tego, czy obecny stan prawny jest zgodny z ustawą zasadniczą, powinna wystąpić z wnioskiem do TK o wydanie wyroku zakresowego, w którym trybunał przesądziłby, czy brak możliwości odwoływania się od uchwał KRS w sprawie konkursów do SN narusza ustawę zasadniczą.
‒ Dopóki jednak takie orzeczenie nie zostanie wydane, rada jest zobowiązana do wykonywania orzeczeń SN i przekazywania temu sądowi odwołań od uchwał w sprawie powołania na urząd sędziego SN – zaznacza dr hab. Jacek Zaleśny.
Tego, że orzecznictwo SN miałoby być ignorowane przez KRS, nie wyobraża sobie Sławomir Pałka, sędzia Sądu Rejonowego w Oławie, członek KRS w latach 2014–2018.
‒ W czasie mojej kadencji nie było nawet do pomyślenia, żeby dyskutować z orzeczeniami SN. Jeżeli SN wydał wyrok, to był on w całości wykonywany – zapewnia oławski sędzia. Jego zdaniem osoby próbujące forsować stanowisko, w efekcie którego dochodziłoby do obejścia orzecznictwa SN, mają w tym zapewne jakiś prywatny interes.
Maciej Mitera, rzecznik prasowy KRS, podkreśla z kolei, że na razie żadne ostateczne rozstrzygnięcie w tej kwestii nie zostało przez radę podjęte. W piątek zabrakło bowiem wymaganego kworum do jego podjęcia.
‒ Przypuszczam jednak, że przewodniczący KRS, za pośrednictwem którego przecież odwołania od uchwał KRS trafiają do SN, nie podpisze się pod czymś, co byłoby niezgodne z prawem czy regulaminem KRS – mówi sędzia Mitera. Zaznacza przy tym, że obecnie trudno przewidywać, jakie ostatecznie stanowisko zajmie rada jako organ, i dodaje, że nie wszyscy członkowie KRS byli w piątek w stanie przejść do porządku nad brakiem prawa do składania odwołań od uchwał KRS w przypadku konkursów do SN. Wśród nich był m.in. Wiesław Johann, wiceprzewodniczący KRS.

Z pominięciem rady

Rodzi się jednak pytanie, co w sytuacji, gdyby rada mimo wszystko zdecydowała o nieprzekazywaniu odwołań od tego typu uchwał Sądowi Najwyższemu.
‒ W takim przypadku osoby, które nie będą godziły się z wyborem KRS, powinny składać odwołania od uchwał z pominięciem KRS, bezpośrednio do SN – uważa sędzia Pałka.
Z kolei dr hab. Jacek Zaleśny zauważa, że w sytuacji, gdyby KRS ignorowała wpływające do niej odwołania i przekazywała uchwały wraz z wnioskiem o powołanie na urząd sędziego SN do Kancelarii Prezydenta, to właśnie na głowie państwa będzie spoczywać odpowiedzialność prawna za ostateczne rozstrzygnięcie konkursów do SN.
‒ Prezydent powołuje sędziów, w tym także sędziów SN, na wniosek KRS. Jednak musi mieć przy tym pewność, że osoba wskazana we wniosku rady spełnia wszelkie wymogi do objęcia urzędu sędziego. W sytuacji, gdy trwa co do tego spór prawny i prezydent wie o tym, a mimo to, nie czekając na ostateczne rozstrzygnięcie sporu, powołuje taką osobę na urząd sędziego SN, to bierze na siebie ryzyko popełnienia deliktu karnego z art. 231 k.k. lub deliktu konstytucyjnego – uważa konstytucjonalista.
Jacek Zaleśny nie ma także wątpliwości co do tego, że KRS nie ma wyjścia i musi powtórzyć konkurs do SN, w którym Sąd Najwyższy już uchylił jej uchwałę.
‒ KRS to nie sąd, a jej członkowie to nie sędziowie. KRS jest związana tym wyrokiem. Orzeczenie zostało przecież wydane w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej i rada musi je wykonać – podkreśla ekspert.
Podobnego zdania jest sędzia Pałka, który przypomina, że w przeszłości nie zdarzało się, aby członkowie rady choćby dyskutowali na temat tego, czy jakieś orzeczenie SN podlega wykonaniu czy nie.
‒ Gdy SN uchylał naszą uchwałę, konkurs był powtarzany z uwzględnieniem uwag poczynionych przez SN – zapewnia były członek rady. Podkreśla przy tym, że jego zdaniem nie może być organu, którego decyzje nie podlegałyby sądowej kontroli.
‒ Tu chodzi przecież o niezwykle istotną kwestię, jaką jest bezterminowe powołanie osoby na urząd sędziego SN – mówi sędzia Pałka.
Także Maciej Mitera zapewnia, że nie wyobraża sobie, żeby konkurs nie został powtórzony zgodnie z wytycznymi SN. Zaznacza przy tym jednak, że wypowiada się w tej kwestii w swoim własnym imieniu, a nie KRS.
Uchyloną przez SN uchwałą KRS wskazała na urząd sędziego SN Dariusza Pawłyszcze, sędziego i dyrektora w Ministerstwie Sprawiedliwości. Prywatnie Pawłyszcze jest partnerem jednej z członkiń KRS Dagmary Pawełczyk-Woickiej. Odwołanie w tej sprawie do SN wniósł były członek KRS, krakowski sędzia Waldemar Żurek.
Shutterstock