Nie będzie możliwa adopcja dziecka przez osobę pozostającą w związku jednopłciowym. Prezydent wniósł projekt zmiany konstytucji do Sejmu.
‒ Zgodnie z tym zapisem, który proponuję w polskiej konstytucji, przysposobić można wyłącznie osobę małoletnią i wyłącznie dla jej dobra, tak jak to do tej pory jest przewidziane, ale teraz ten zapis będzie miał rangę konstytucyjną ‒ powiedział wczoraj Andrzej Duda. ‒ Po drugie przysposobić razem może wyłącznie małżeństwo, które jest w polskiej konstytucji zdefiniowane w art. 18, czyli jest to związek kobiety i mężczyzny. A po trzecie wreszcie to, co dodane, że nie może przysposobić małoletniego osoba pozostająca we wspólnym pożyciu z osobą tej samej płci ‒ wskazywał. Zwrócił uwagę, że projekt nie dotyczy rodzicielstwa biologicznego.
Prezydent nie wskazał, jak miałoby wyglądać weryfikowanie statusu związku osoby ubiegającej się o adopcję dziecka. Wskazał na związki „faktyczne”, które występują w społeczeństwie, i że to „sąd i inne organy” będą miały obowiązek sprawdzenia, czy osoba, która chce dokonać adopcji dziecka jednoosobowo, nie pozostaje w związku z osobą tej samej płci.
Osoba z otoczenia Andrzeja Dudy wskazuje, że ma to być sposób na zabezpieczenie się na wypadek, gdyby o adopcję występowały pary jednopłciowe, które zarejestrowały swój związek w innym kraju. Ale propozycja w obecnym Sejmie nie ma szans na uchwalenie. Marcin Kierwiński z PO mówi, że jego partia nie będzie zmieniała konstytucji ręka w rękę z PiS i prezydentem. ‒ Andrzej Duda jest mistrzem zajmowania się tematami abstrakcyjnymi, bo nie radzi sobie z prawdziwymi. To kpina, że na pięć dni przed wyborami robi ustawkę, by zmieniać konstytucję, skoro przez pięć lat nic nie robił ‒ podkreśla Kierwiński.
PiS nie ma też co liczyć na poparcie lewicy. ‒ Jako prawnik niestety kolejny raz załamuję ręce nad kompetencjami pana prezydenta, doktora nauk prawnych ‒ mówi Krzysztof Śmiszek z Lewicy. ‒ Poprawka jest sprzeczna z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który zawsze twierdzi, że liczy się dobro dziecka, i zakazuje dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Przyjęcie takiej poprawki oznaczałoby konieczność wypisania się Polski z Rady Europy ‒ przekonuje poseł. Zastanawia się też, jak ma wyglądać sprawdzanie, kto i w jakim związku pozostaje. ‒ Takie rzeczy oczywiście praktykowano. W XIX w. ‒ kwituje.
Prezydent już występował z podobnymi inicjatywami. Choćby z 10 pytaniami referendalnymi, które zablokował Senat.
Krytyczny wobec pomysłu jest konstytucjonalista dr hab. Ryszard Piotrowski. ‒ Zgłoszenie tej propozycji pokazuje prymat polityki nad prawem. Także poprzedni prezydent między jedną a drugą turą inicjował zmianę konstytucji, zgłaszając projekt i referendum. Wydaje się, że prezydent podąża w tym samym kierunku. To spontaniczna reakcja na aktualne problemy kampanijne ‒ podkreśla Piotrowski. Jak wynika z jego opinii, propozycja Andrzeja Dudy to legalizacja w pośredni sposób związków partnerskich. ‒ Jak wprowadzimy pojęcie osób pozostających we wspólnym pożyciu do konstytucji to konstytucjonalizujemy związki partnerskie. Wprawdzie w formule negatywnej, bo nie mogą one adoptować dzieci, ale wprowadzamy takie pojęcie do ustawy zasadniczej, w której go nie było ‒ podkreśla. Jego zdaniem taki zapis budzi pytanie o skalę ingerencji w życie prywatne. ‒ Pytanie, kto będzie weryfikował, czy osoba samotna zainteresowana adopcją ma relację z inną osobą tej samej płci. Czy jeśli mamy CBA, to powstanie Centralne Biuro Weryfikacji Zdolności Adopcyjnych ‒ zauważa konstytucjonalista.
Z tymi zrzutami nie zgadza się prezydencki minister Paweł Mucha. Jak podkreśla, ten przepis to podniesienie do rangi konstytucyjnej zasad z kodeksu rodzinnego. ‒ To nie jest wprowadzenie do systemu prawnego związków partnerskich, to odpowiedź na realne sytuacje. To odwzorowanie woli większości i nie ma mowy o ingerencji w prywatność, każdą sytuację będzie badał sąd ‒ zauważa Paweł Mucha
Z kolei dr Bartosz Rydliński z UKSW ocenia, że Andrzej Duda jest teraz „w ofensywie kampanijnej” i to on narzuca ton dyskusji w tematach światopoglądowych. ‒ Poprawka konstytucyjna konsumuje czas i narzuca pewną agendę w momencie, gdy tego czasu jest coraz mniej. Efekt został osiągnięty, bo w przestrzeni medialnej dyskutuje się o tej inicjatywie, a Rafał Trzaskowski musi się do niej odnosić ‒ podsumowuje politolog.