Nakłanianie do fałszywych zeznań, czy poświadczenie nieprawdy przy zwolnieniach lekarskich przedkładanych sądom. Znany mecenas Piotr P. usłyszał we wtorek 30 zarzutów. "Podejrzany złożył obszerne wyjaśnienia, ale nie przyznał się do winy. Prokuratura wniosła o jego areszt" – powiedział PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Marcin Saduś.

W poniedziałek rano w Gdańsku na polecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga policjanci zatrzymali znanego warszawskiego adwokata. Jak informował rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Marcin Saduś, zatrzymanie mecenasa związane jest z postępowaniem prowadzonym od 2018 roku. Jak ustaliła PAP, jego przedmiotem jest utrudnianie prowadzenia postępowania i nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań.

We wtorek Marcin Saduś przekazał, że prokuratura postawiła adwokatowi Piotrowi P. 30 zarzutów. "24 zarzuty dotyczą wyłudzenia poświadczenia nieprawdy od lekarzy sądowych, a następnie przedłożenia poświadczających nieprawdę zwolnień lekarskich celem usprawiedliwienia nieobecności na rozprawach sądowych" – poinformował Saduś.

Dodał, że chodzi o rozprawy, które toczyły się m.in. przed sądami w Warszawie, w Wołominie, w Gdańsku, czy w Lublinie.

Podał także, że szereg zarzutów dotyczy też do podżegania do składania fałszywych zeznań. "Chodzi o sprawę wypadku komunikacyjnego, który miał miejsce pod koniec grudnia 2015 roku, w którym została potrącona 16-letnia dziewczyna. Ona zginęła na miejscu. Sprawca uciekł. Podejrzany był obrońcą Adriana M., który był typowany jako sprawca tego wypadku" – powiedział Saduś.

Do wypadku doszło w Warszawie na ul. Św. Wincentego. To właśnie tam rozpędzony mercedes staranował przechodzącą przez jezdnię 16-letnią Magdę. Auto uderzyło w dziewczynę z ogromną siłą, a jego kierowca uciekł z miejsca wypadku. Auto odnaleziono kilka dni później pod Wyszkowem. Adrian M. sam zgłosił się na policję po 11 dniach, ale wówczas śledczy nie mieli jeszcze dowodów, że kierował mercedesem, więc nie usłyszał żadnych zarzutów. Usłyszał je w styczniu 2016 r., trzy tygodnie po wypadku.

Mec. Piotr P. złożył obszerne wyjaśnienia, ale nie przyznał się do winy. Prokuratura wniosła o jego areszt.