Nie będzie przyspieszenia w funkcjonowaniu sądów dopóki nie staną się one atrakcyjnym miejscem pracy. Podwyżki to za mało – zmienić się musi sposób przydzielania etatów urzędniczych
Ile zarabiają w sądach pracownicy obsługi administracyjnej poszczególnych apelacji (zł) / DGP
W ubiegłym tygodniu w Ministerstwie Sprawiedliwości odbyło się kolejne spotkanie w sprawie zasad podziału kwoty 450 zł stanowiącej drugą transzę podwyżki dla pracowników sądownictwa. Po wejściu w życie nowego budżetu każdy pracownik będzie zarabiał o 400 zł więcej (z wyrównaniem od stycznia), a 50 zł zostanie przeznaczone na niwelowanie dysproporcji płacowych. Choć w latach 2016–2020 – jak wylicza resort sprawiedliwości – wynagrodzenia pracowników sądów wzrosną łącznie o blisko. 45 proc. (przeciętnie o 1584 zł w przeliczeniu na jeden etat), to sądy wciąż borykają się z brakiem chętnych do pracy.

Wielkomiejski problem

Jak poinformowała w mediach społecznościowych Joanna Bitner, prezes Sądu Okręgowego w Warszawie, pomimo podwyżek wciąż nie sposób zapełnić wakatów. W 2019 r. na 499 etatów sekretarskich było obsadzonych średnio 360. Co gorsza, jak wskazuje sędzia Bitner, chętnych do stawania do konkursów nie widać, a najbardziej we znaki daje się brak protokolantów.
– Na każde 100 ogłoszonych miejsc udawało się zatrudnić od sześciu do 30 osób. Nie nazwałabym tego mnóstwem chętnych do pracy – wskazywała prezes warszawskiego sądu, która postuluje wprowadzenie dodatku wielkomiejskiego do płac urzędników sądowych.
– Dzisiaj rynek pracy czeka na pracownika, a nie odwrotnie. Pracownicy w sądach zarabiają mało, a jest to ciężka, niewdzięczna praca, bo – jak wszyscy w wymiarze sprawiedliwości – są narażeni na nieprzyjemne sytuacje ze strony podsądnych czy stron. Jeśli ktoś biegle obsługuje komputer, wszędzie znajdzie zatrudnienie za większe pieniądze i w dobrej atmosferze – przyznaje sędzia Krzysztof Zawała, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach, zaznaczając jednak, że w tamtejszym sądzie nie ma dramatu z liczbą nieobsadzonych etatów. – Mamy 14 wakatów wśród pracowników sekretariatów przy 451 miejscach obsadzonych, wśród asystentów sędziego mamy jeden wakat, a jeśli chodzi o referendarzy, to nie ma wakatów, ponieważ mamy tylko jeden przyznany etat – dodaje rzecznik katowickiego SO.
Na tle problemów zgłaszanych przez inne sądy zieloną wyspą jawi się SO we Wrocławiu.
– W Sądzie Okręgowym we Wrocławiu po podwyżkach, które miały miejsce w drugiej połowie 2019 r., nie ma problemu z naborem na wolne stanowiska urzędnicze. Jednocześnie obsada etatowa urzędników jest adekwatna do potrzeb i nie ma wpływu na czas oczekiwania na pierwszą rozprawę – poinformowała Joanna Podwin z biura rzecznika prasowego wrocławskiego sądu.

Za mało etatów

Jednak to, że w danym sądzie nie ma wakatów, nie oznacza wcale, że sytuacja kadrowa jest dobra. Przykładowo: w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie chętnych do pracy nie brakuje, ale zatrudnić ich nie można.
– Nie ma problemu z zapełnianiem etatów. Problemem jest to, że tych etatów jest za mało – mówi Tomasz Mucha, rzecznik prasowy SO w Rzeszowie. Jak tłumaczy, to nie władze sądu decydują o tym, czy etat zostanie w danej jednostce, gdy ktoś np. odchodzi na emeryturę.
– To leży w gestii ministra sprawiedliwości. Władze sądu mogą co najwyżej wnioskować do MS o przyznanie nowych etatów czy też nieodbieranie tych zwalnianych, co też zazwyczaj robią – zaznacza sędzia Mucha. A jak dodaje, w małym sądzie odebranie nawet jednego etatu jest dużo bardziej odczuwalne niż w większych ośrodkach.
W SO w Rzeszowie jest obecnie 40 sędziów, 14 pracowników obsługi oraz 131 urzędników.
– Z rozmów z przewodniczącymi wydziałów oraz kierownikami sekretariatów wynika, że przydałoby się zwiększenie o 20–22 etaty urzędnicze – mówi Tomasz Mucha. Dodaje, że za mało jest również asystentów sędziów. Obecnie etatów asystenckich jest 19, co oznacza, że na dwóch sędziów nie przypada nawet jeden asystent. – Gdyby był jeden asystent na jednego sędziego, to byłoby dobrze – kwituje rzecznik rzeszowskiego sądu.
Jak tłumaczy Olgierd Dąbrowski-Żegalski, rzecznik prasowy SO w Olsztynie, etaty administracyjne są przydzielane poszczególnym sądom proporcjonalnie do liczby orzekających sędziów. Obecnie w olsztyńskim sądzie pozostaje nieobsadzonych 20 proc. etatów orzeczniczych.
– To oznacza, że o te 20 proc. zmniejszona jest etatyzacja, jeżeli chodzi o obsługę administracyjną sądu – mówi sędzia. Tymczasem spraw do sądu nie wpływa przecież mniej. Ktoś musi się tymi sprawami zająć, zarejestrować je itp. – tłumaczy Dąbrowski-Żegalski. Wniosek? Na jednego pracownika przypada teraz większa liczba spraw do załatwienia. A to musi się negatywnie przełożyć na sprawność postępowań.
Przyjęty model etatyzacji powoduje, że wraz ze wzrostem liczby sędziowskich wakatów jest coraz mniej etatów urzędniczych. Przykładowo: w SO w Olsztynie z tego powodu od 2017 r. ubyło ich osiem.

Potrzebne zmiany

Zdaniem Edyty Odyjas z NSZZ Solidarność Pracowników Sądownictwa i Prokuratury sądy nie staną się atrakcyjnym pracodawcą, jeśli nie wprowadzi się kilku istotnych zmian. Przede wszystkim dotyczących sposobu przydzielania etatów do poszczególnych jednostek, co będzie miało bezpośredni wpływ na wynagrodzenia i obciążenie pracą.
– Owszem, na fluktuację kadr w sądach przede wszystkim ma wpływ wysokość wynagrodzenia. Ale nie tylko. Atmosfera pracy, sposób komunikowania się z pracownikami, równomierne obciążanie obowiązkami, jasne zasady podległości służbowej i kultura organizacyjna też mają wpływ – mówi Edyta Odyjas, która przypomina, że związek współpracował przy projekcie badawczym organizowanym przez Stowarzyszenie Zdrowa Praca, w ramach którego badano obciążenie psychospołeczne w sądach.
– Wyniki były zatrważające. Prawie wszyscy mamy problemy ze snem, liczba osób zagrożonych inwalidztwem zbliża się do granicy zagrażającej wydolności organizacji sądów, a atmosfera pracy i zasady panujące w sądach są takie, że prawie 70 proc. nas pracuje w warunkach sprzyjających powstawaniu mobbingu. To też jest pole do naprawy sytuacji – podkreśla Odyjas.
Jak przyznają związkowcy, uzależnienie liczby pracowników od liczby sędziów, bez uwzględniania np. obciążenia poszczególnych referatów czy zaległości w wydziałach, do niczego nie prowadzi.
– Chyba że do ciągłej pracy w nadgodzinach czy darmowej pracy w weekendy. Pytani przez nas pracodawcy przyznają, że potrzeba jest o wiele więcej rąk do pracy, niż to wynika ze wskaźnika określającego limit etatów. Dlatego ustawicznie domagamy się utworzenia zespołów sędziowskich, w których sędzia miałby asystenta i trzech pracowników do obsługi swojego referatu. To naprawdę usprawniłoby pracę sędziów – kwituje Odyjas.
DGP zapytał MS o pomysły na rozwiązanie problemów z uzupełnianiem wakatów urzędniczych w sądach. Na odpowiedź nadal czekamy.