Wzmocnienie systemowej pozycji urzędu, wsparcie dla wielu konsumentów, ale też kilka niepowodzeń i utrata najlepszych pracowników. Tak w skrócie wyglądała kadencja Marka Niechciała jako prezesa UOKiK.
Rada Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego powołała Marka Niechciała na członka zarządu tej instytucji. W związku z tym Niechciał złożył dymisję z funkcji prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, którą 23 grudnia 2019 r. przyjął premier Mateusz Morawiecki (Niechciał ma pełnić obowiązki prezesa do czasu wyboru następcy). Najwyższy więc czas podsumować jego dokonania. Bądź co bądź, szefował jednemu z kluczowych organów państwa od połowy 2016 r.
Ostatnie lata pokazują, że UOKiK był o wiele aktywniejszy w sprawach konsumenckich niż w ochronie konkurencji. Czy to skutek tego, że urzędem zarządzał Marek Niechciał, czy tak się złożyło w związku z liczbą rynkowych zagrożeń dla zwykłych obywateli? W sumie to bez znaczenia. Istotne jest to, że rzeczywiście kierowani przez Niechciała urzędnicy byli przeciętnemu konsumentowi pomocni. Widać to najbardziej po ostatnich latach. Przykłady?
Przede wszystkim rynek finansowy. Dziś, po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie państwa Dziubaków, niemal wszyscy żyją sprawami frankowymi. Kolejni urzędnicy starają się podczepić pod sukces samych klientów, którzy przez lata czuli się osamotnieni na placu boju z korporacjami. Choć i tu UOKiK był aktywny (w ostatnich tygodniach Marek Niechciał ostrzegał sektor bankowy przed pozywaniem frankowiczów za korzystanie przez lata z kapitału), to szczególnie ważna wydaje się działalność urzędników w sprawie tzw. trwałego nośnika. Chodzi o to, że banki o planach zmiany warunków umów muszą wcześniej poinformować. Gdy chcą podnieść koszty oferowanych przez siebie usług, powinny wskazać podstawę prawną podwyżek (np. punkt w umowie mówiący, że są one możliwe w przypadku określonego wzrostu wskaźnika inflacji), odniesienie ich do rzeczywistej sytuacji, a także przekazać tę informację na trwałym nośniku. Może być nim płyta kompaktowa, papierowy list, ale też np. e-mail.
Istotą jednak jest to, by klient banku miał realną możliwość zapoznania się z informacją. W praktyce zaś banki przez ostatnie lata dostarczały klientom wiadomości o podwyżkach wyłącznie w zależnych od siebie systemach e-bankowości. UOKiK spostrzegł, że taka metoda nie spełniała wymogów trwałego nośnika, bo np. bank mógł taką informację zmienić lub usunąć. Poza tym nie było pewności, że klient w ogóle wie o udostępnieniu mu tej korespondencji – jeśli np. rzadko logował się do systemu, mógł mieć mało czasu na zareagowanie na zmiany (np. zakwestionowanie ich, wypowiedzenie umowy bez konsekwencji) albo nawet dowiedzieć się o nich już po ich wejściu w życie. UOKiK tę praktykę skutecznie ukrócił, napominając – swymi decyzjami – kilkanaście banków.
Bardzo rozsądny, o czym zapewne wiele osób przekona się za kilka lat, był apel Marka Niechciała do banków udzielających kredyty hipoteczne, by wprowadziły one do oferty kredyty o stałym oprocentowaniu. W Polsce w zasadzie one nie występują (po części dlatego, że byłyby droższe od obecnie oferowanych, skoro stopy procentowe są niskie). A szkoda. Apel prezesa nie odniósł żadnego skutku, ale trudno go o to winić. To nie szef organu antymonopolowego decyduje o strategiach biznesowych działających na polskim rynku korporacji.
Docenić należy też działania UOKiK na rzecz posiadaczy toksycznych polis (ubezpieczenia z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym). Wskutek podpisanego przez ubezpieczycieli porozumienia (co niejako zostało wymuszone wcześniejszymi postępowaniami prezesa urzędu) obniżyli oni tzw. opłaty likwidacyjne, które trzeba nazwać wprost haraczem. Nie rozwiązało to całkowicie kłopotu, lecz dla wielu osób, które nie chciały walczyć latami w sądach, oznaczało odzyskanie nawet po kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Nieźle Marek Niechciał poradził sobie również z szałem na rynek forex. Prawda jest taka, że przytłaczająca większość osób grała na nim jak w kasynie, z podobną szansą na wygraną. Prezes UOKiK ostrzegł przed tym zagrożeniem bardzo szybko i w jednoznaczny sposób: to hazard, a nie inwestowanie.
W ostatnich tygodniach Niechciał sformułował podobne ostrzeżenia przed inwestycjami w nadmorskie nieruchomości. Zrobił się na to inwestycyjny szał, pojawiło się więc wielu krętaczy. Jesteśmy jeszcze przed widowiskowymi upadłościami i stratą setek milionów przez indywidualnych inwestorów. Szacunek za to, że UOKiK dostrzegł to na etapie, gdy wiele osób zastanawia się, czy inwestować, a nie dopiero wówczas, gdy większość liczy straty.
UOKiK pod przewodnictwem Niechciała nie bał się również największych firm: Biedronki, Allegro, wielkich banków, operatorów telekomunikacyjnych i kablowych.
Wreszcie docenić należy również to, co w ostatnich kilkunastu miesiącach było oczkiem w głowie prezesa, czyli ochronę osób starszych przez oszustami finansowymi. Chodzi o wszelkiego rodzaju pokazy garnków, pościeli, mat uzdrawiających i tym podobne. Ten szemrany biznes funkcjonuje w Polsce od wielu lat. Wydaje się zaś, że dopiero Niechciał dał temu odpór.
Było też kilka niepowodzeń. Największe to chyba nieudolna walka z reklamą suplementów diety. Było co prawda kilka decyzji, były drobne kary, ale jak się roiło od oszukańczej reklamy parazdrowotnych specyfików, tak roi się nadal.
Kiepsko wyszło również z postępowaniem przeciwko Volkswagenowi, który manipulował wskaźnikami emisji spalin (tzw. Dieselgate). W wielu państwach na świecie organy konsumenckie były bardzo aktywne. W Polsce niby sprawę się wyjaśnia od kilku lat, ale końca nie widać. Ludzie, którzy zostali przez korporację wprowadzeni w błąd, de facto zostali bez wsparcia.
Mieszane odczucia można mieć co do ostrzegania przed piramidami finansowymi i walki z nimi. Faktem jest, że UOKiK ma ograniczone możliwości w tym zakresie, ale samo publikowanie ostrzeżeń konsumenckich to za mało. Administracja państwowa, w tym UOKiK, nie nauczyła się zbyt wiele na sprawie Amber Gold. Powielane są dawne błędy.
Niewystarczające działania podjęto wobec nieuczciwych praktyk firm windykacyjnych. Pojedyncze decyzje nie zmieniły nastawienia części przedsiębiorców, którzy nadal w dzień i noc, w świątek, piątek i niedzielę wydzwaniają do ludzi, oferując im cudowne sposoby na oddłużenie.
Bez wątpienia pozycja UOKiK-u na przestrzeni ostatnich lat się wzmocniła. Od początku 2020 r. urzędnicy zajmują się walką z zatorami płatniczymi, na co przyznano im dodatkowe środki, a nawet możliwość powołania kolejnego wiceprezesa urzędu. We wrześniu 2019 r., na mocy nowelizacji ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, UOKiK uzyskał możliwość nakładania kar za naruszanie zakazu geoblokowania oraz dostęp do tajemnicy skarbowej i w większym niż do tej pory zakresie bankowej.
Od grudnia 2018 r. z kolei prezes UOKiK może nałożyć karę finansową na osobę z kadry zarządzającej przedsiębiorstwem, jeżeli stwierdzi, że umyślnie przyczyniła się do naruszenia zbiorowych interesów konsumentów lub do stosowania klauzul niedozwolonych. Wysokość tych kar to maksymalnie 2 mln zł, a w przypadku menedżera spółki z sektora finansowego 5 mln zł. Inna sprawa, że na razie temu uprawnieniu urzędnicy organu przyglądali się bardzo nieśmiało.
Wśród nieudanych inicjatyw trzeba wspomnieć o nowej ustawie deweloperskiej. Marek Niechciał był wielkim orędownikiem utworzenia Deweloperskiego Funduszu Gwarancyjnego. Dzięki niemu w kryzysowych sytuacjach, np. przy upadłości dewelopera, nabywcy mieszkań otrzymaliby zwrot wszystkich wpłaconych pieniędzy. Branża straszyła jednak, że przyjęcie tej koncepcji przełoży się na wzrost cen mieszkań. Rząd, jak widać, bardziej zaufał jej przedstawicielom niż organowi stojącemu na straży praw konsumenckich.
Marek Niechciał pozostawia urząd z kadrami słabszymi, niż były, gdy przychodził. Chodzi przede wszystkim o wiceprezesów. Michał Holeksa i Tomasz Chróstny to być może sprawni menedżerowie, ale Bogiem a prawdą – trudno wskazać, dlaczego właśnie oni są czołowymi w Polsce urzędnikami od prawa konkurencji i konsumenckiego. Równie dobrze mogliby być w jakimkolwiek innym urzędzie. A zastąpili wybitne ekspertki w tych dziedzinach: Bernadetę Kasztelan-Świetlik (13 lat w UOKiK) i Dorotę Karczewską (21 lat w UOKiK). Obie doskonale sobie poradziły po odejściu z urzędu, robią prawnicze kariery, ale stratą dla polskich konsumentów jest to, że będą stawać po stronie wielkich korporacji, a nie organu troszczącego się o najsłabszych.
Generalnie kadencję Marka Niechciała, po słabiutkim w tej roli Adamie Jasserze, należy ocenić dobrze. Z prezesa wychodził niekiedy populista, ale… z korzyścią dla konsumentów. Niechciał chciał się pokazać jako ten, który dociska największe firmy, by chronić obywateli. Czasem przesadzał, niekiedy wręcz teatralnie, ale ostatecznie efekty były niezłe.