Chodzi o sprawę Jana Grzędy, sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego, którego czteroletnia kadencja członka Krajowej Rady Sądownictwa została skrócona na mocy nowelizacji z grudnia 2017 r. Zmiana ustawy o KRS (Dz.U. z 2018 r. poz. 3) zakładała wybór nowych członków, jednocześnie nie przewidując możliwości odwołania do sądu dla osób, których kadencja została przerwana przed końcem terminu.
Będący w tym gronie sędzia Grzęda złożył skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, zarzucając naruszenie art 6 ust. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, gwarantującego prawo do sądu, oraz art. 13, w którym mowa o prawie do skutecznego środka odwoławczego.
Teraz do sprawy Grzęda przeciwko Polsce przystąpił rzecznik praw obywatelskich, składając tzw. opinię przyjaciela sądu (amicus curiae). W ocenie RPO, poprzez przedwczesne zakończenie kadencji sędziów – członków KRS, a następnie wybór nowych członków, organy władzy ustawodawczej i wykonawczej przyznały sobie decydujący wpływ na obsadzenie organu, którego konstytucyjną rolą jest ochrona niezależności sądownictwa od tych właśnie władz politycznych.
Doktor Adam Bodnar przypomniał również, że na gruncie prawa krajowego (przede wszystkim art. 187 ust. 3 konstytucji), istnieje „prawo” sędziego – członka KRS do zachowania mandatu przez pełną kadencję. Ponadto w dniu wyboru skarżącego na członka KRS brak było ustawowej przesłanki uzasadniającej przedwczesne zakończenie jego kadencji w 2018 r., natomiast zmiany w tym zakresie nie mogą mieć retroaktywnego charakteru.
Jeśli zaś chodzi o brak dostępu do sądu i brak środka zaskarżenia przerwania mandatu, to zdaniem RPO są one oczywiste. Skrócenie kadencji wynikało wprost z ustawy, bez potrzeby wydawania aktu indywidualnego stwierdzającego jego wygaśnięcie, który mógłby ewentualnie podlegać zaskarżeniu.
– Jedynym środkiem, niedostępnym bezpośrednio dla samego sędziego – członka KRS, byłoby uznanie zmiany legislacyjnej w tym zakresie za niekonstytucyjną. Musiałby dokonać tego Trybunał Konstytucyjny, co do którego są poważne wątpliwości, czy jest organem spełniającym europejskie wymogi „sądu” – argumentuje dr Bodnar.
Wcześniej podobne stanowisko przedstawiła w sprawie również Helsińska Fundacja Praw Człowieka.