Obecny model postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów nie spełnia standardów. Tak uznała wczoraj Komisja Europejska i wszczęła przeciwko naszemu krajowi procedurę o naruszenie prawa unijnego.
– Jestem pozytywnie zaskoczona, gdyż nie dochodziły do nas sygnały, które sugerowałyby, że taki krok jest brany pod uwagę – nie kryje zadowolenia Beata Morawiec, prezes Stowarzyszenia Sędziów „Themis”.
Ale, jak wynika z naszych informacji, do rządu docierały przesłuchy, że taki scenariusz może się ziścić. A że jest on bardzo nie po myśli rządzących, świadczyć mogą chociażby wczorajsze wypowiedzi Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości.
– Czy w standardzie UE mieści się uwolnienie od odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziego, który ukradł wiertarkę? A przecież z takimi przypadkami mieliśmy do czynienia w poprzednim modelu. Czy o to chodzi panu Timmermansowi, by przywrócić model, który chronił sędziów złodziei i przestępców? – pytał Ziobro. Jego zdaniem za postępowaniem Komisji stoją intencje polityczne. Podkreślał, że obecne rozwiązania dotyczące KRS (to też wątek w skardze) są skopiowane z hiszpańskich.
– Okazuje się, że mimo, iż kopiujemy te wzorce dosłownie, to Hiszpanie mogą tak wyłaniać KRS, a Polacy nie. Stąd pytanie, czy chodzi o prawo równe wobec wszystkich, czy o politykę. I myślę, że tu chodzi właśnie o politykę – mówił szef MS.
Wnioski sformułowane przez KE w komunikacie nie pozostawiają złudzeń: polskie postępowanie dyscyplinarne wobec sędziów podważa ich niezawisłość i nie gwarantuje im ochrony przed wpływem polityków. Zdaniem Komisji obecny model nie zapewnia sędziom prawa do procesu przed niezależnym i bezstronnym sądem. Chodzi głównie o niedawno utworzoną Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, do której sędziom służy odwołanie od orzeczeń sądów dyscyplinarnych pierwszej instancji.
„Ta Izba Dyscyplinarna składa się wyłącznie z nowych sędziów wybranych przez Krajową Radę Sądownictwa, których sędziowie-członkowie są obecnie powoływani przez polski parlament (Sejm)” – czytamy w komunikacie.
Zastrzeżeń jest więcej. Według KE zostały ograniczone prawa sędziów w procesie dyscyplinarnym, bo obecny model pozwala ścigać i karać sędziów za ich działalność orzeczniczą. Można się domyślić, że chodzi tutaj m.in. o głośną sprawę sędzi Aliny Czubieniak z Gorzowa Wielkopolskiego, która uchyliła areszt dla niepełnosprawnego nastolatka i za to została później ukarana przez ID SN upomnieniem.
Komisja wytyka też, że Polska nie wypełnia zobowiązań z art. 267 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE). Gwarantuje on sądom prawo do wnioskowania o wydanie orzeczeń w trybie prejudycjalnym przez TSUE. Jak twierdzi komisja, polscy sędziowie obecnie nie są chronieni przed sankcjami dyscyplinarnymi za skorzystanie z mechanizmu zapisanego w art. 267 TFUE, co wywołuje w środowisku efekt mrożący.
Głośne były sprawy dwóch sędziów: Ewy Maciejewskiej oraz Igora Tulei, którzy zadali TSUE pytania prejudycjalne dotyczące modelu postępowania dyscyplinarnego. Szybko otrzymali od rzecznika dyscyplinarnego wezwania na przesłuchanie.
Piotr Schab, rzecznik dyscyplinarny, odniósł się do tego w wywiadzie dla DGP. Podkreślał, że wobec sędziów nie sformułowano zarzutów dyscyplinarnych. – Toczą się wstępne czynności wyjaśniające mające na celu wykazanie, czy są podstawy do postawienia takich zarzutów – tłumaczył. Dodał, że przesłanką podjęcia analizy jest zadanie pytań prejudycjalnych z jaskrawym przekroczeniem przepisu art. 267 TFUE. Pozwala on na skierowanie pytania prejudycjalnego do TSUE tylko wtedy, gdy chodzi o wykładnię prawa traktatowego oraz wykładnię aktów stanowionych przez organy bądź instytucje UE, a rozstrzygnięcie pytania prejudycjalnego jest konieczne dla wydania orzeczenia w rozstrzyganej przez sąd krajowy sprawie. Zdaniem Schaba w sprawach prowadzonych przez sędzię Maciejewską oraz sędziego Tuleyę nie ma potrzeby weryfikacji prawa unijnego.
Wczorajsza decyzja KE to pierwszy etap postępowania. Nasz rząd ma dwa miesiące na odpowiedź. Jeśli Komisji ona nie zadowoli, to w ciągu kilku tygodni przygotuje uzasadnioną opinię. Także w tym przypadku Polska otrzyma dwa miesiące na odpowiedź. Jeśli Komisja nadal nie będzie usatysfakcjonowana, wyśle skargę do TSUE. Przy okazji może – tak było w przypadku skargi dotyczącej ustawy o SN – wystąpić o tryb przyspieszony i wydanie środków zabezpieczających.
– Nie widać podstaw do tego, ale nie można tego wykluczyć. Tylko jak miałyby wyglądać środki zabezpieczające wobec rozwiązania, które działa od roku – zwraca nam uwagę osoba z rządu.
– Zważywszy na to, co się dzieje, w jaki sposób działają rzecznicy dyscyplinarni, jestem przekonany, że konieczne jest, aby KE wystąpiła z wnioskiem zabezpieczającym także w tej sprawie – mówi Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Jego zdaniem skutkiem wydania postanowienia zabezpieczającego powinno być zawieszenie toczących się postępowań dyscyplinarnych.
Decyzja o środkach zabezpieczających mogłaby zapaść jesienią – na ostatniej prostej sejmowej kampanii wyborczej. To mogłoby być argumentem dla opozycji. Podobny scenariusz w wyborach samorządowych nakręcił oskarżenia PiS o polexit.
– Działania KE to kolejny dowód, że zamiast reformy wymiaru sprawiedliwości mamy wprowadzenie metod bolszewickich. Uruchamianie procesów dyscyplinarnych za orzeczenia są niedopuszczalne. UE mówi „stop” działaniom zagrażającym prawom obywatelskim. To kolejny dowód, że w sferze prawnej polexit już się dokonuje – komentuje wiceszef PO Borys Budka.