Długo wyczekiwana inicjatywa, której kolejną wersję (w formie slajdów i informacji prasowej) ogłosił szef resortu sprawiedliwości, jest krytykowana przez wszystkich zainteresowanych. Założenia ustawy za złe uważają i legalnie działające instytucje pożyczkowe, i przedstawiciele konsumentów, i prawnicy. Urząd Komisji Nadzoru Finansowego zaś między wierszami sugeruje, że przed projektodawcą jeszcze wiele pracy.
Kluczowa zmiana to obniżenie tzw. limitu kosztów pozaodsetkowych naliczanych przez pożyczkodawców.
„Limit dodatkowych opłat w przypadku «chwilówek» zostanie radykalnie ograniczony do 45 proc. kwoty pożyczki w skali roku” – wskazuje resort sprawiedliwości. Dziś, przed radykalnym ograniczeniem, wynosi on 55 proc. w skali pierwszego pełnego roku od daty zaciągnięcia pożyczki. Do tego można (i będzie można nadal) doliczyć odsetki w wysokości 10 proc. w skali roku.
Co ta rzekomo rewolucyjna zmiana oznacza w praktyce?
– Nic. Problem lichwy jest związany z tym, że wiele firm lub, mówiąc mocniej – oszustów, obchodzi przepisy i nalicza opłaty sięgające nawet kilku tysięcy procent. Kłopot więc nie w obniżeniu limitu, lecz w uszczelnieniu systemu – twierdzi Arkadiusz Szcześniak, prezes stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu. I dodaje, że konsumenci w zapowiedź ministra Ziobry, iż skończy się w Polsce lichwa, nie wierzą.
– Znacznie bardziej byśmy woleli, aby wysłać prokuratorów na szkolenia z prawa bankowego i by śledczy zaczęli ścigać lichwiarzy. Przyniosłoby to więcej dobrego niż pozorowane ruchy wokół ustawy. Kluczem jest brak bezkarności, a przecież już obecnie obowiązujące przepisy pozwalają wyciągnąć odpowiedzialność wobec wielu oszukujących – twierdzi Szcześniak. Ze statystyk wynika, że prokuratura w sprawach dotyczących lichwy do niedawna umarzała blisko 90 proc. postępowań. Przytłaczająca większość tych, które trafiały do sądów, kończyła się zaś wyrokami uniewinniającymi.
Również dr Mariusz Bidziński, wspólnik w kancelarii Chmaj i Wspólnicy, uważa, że projektowi daleko do ideału.
– Kierunek zmian jest dobry, ale działania zupełnie niewystarczające. Limit kosztów pozaodsetkowych powinien zostać jeszcze bardziej obniżony – przecież podstawą zarobku powinny być odsetki, a nie sztucznie kreowane opłaty dodatkowe – zauważa prawnik. Jego zdaniem brakuje też odpowiedniego uszczelnienia systemu.
– Kluczowe bowiem jest to, by ustawa o kredycie konsumenckim zabezpieczała konsumentów przed wymyślnymi praktykami. Dziś tego nie robi i z zapowiedzi ministra Ziobry nie wynika, by to się zmieniło – podkreśla Mariusz Bidziński.
Niezadowolona jest także branża pożyczkowa. Ta bowiem uważa, że ograniczanie limitu kosztów pozaodsetkowych wyrzuci z rynku wiele mniejszych firm, a zostanie zaledwie kilka największych podmiotów. Wielu klientów zaś zacznie korzystać z szarej strefy.
– Jesteśmy oburzeni tym, że minister w jednym zdaniu wiąże patologiczne praktyki polegające na zabieraniu ludziom mieszkań z legalnie działającą branżą pożyczkową. Niestety proponowane zmiany wzmocnią czarny rynek pożyczania – mówi DGP wiceprezes jednego z dużych rynkowych graczy. Z kolei Polski Związek Instytucji Pożyczkowych w swym stanowisku wskazuje, że walka z lichwą nie powinna być realizowana poprzez „znaczne ograniczenie lub uniemożliwienie korzystania z usług profesjonalnych i regulowanych instytucji pożyczkowych”, z których korzysta już ok. 3 mln Polaków.
Zapowiedź ministra Ziobry, że zwalczy lichwę, nie jest nowa. Pierwszą wersję projektu podległy mu resort opublikował w lipcu 2016 r. Spotkała się ona z druzgocącą krytyką, m.in. ze strony KNF. A jak organ nadzoru zapatruje się na nową propozycję?
Jacek Barszczewski, dyrektor departamentu komunikacji społecznej w UKNF, podkreśla, że organ nadzoru od wielu miesięcy wspiera MS w pracach nad rewizją przepisów ustaw regulujących koszty pozaodsetkowe.
– Należy pamiętać, że wysokość kosztów pozaodsetkowych to aspekt nie tylko ostrożnościowy, czy dotyczący stabilności finansowej rynku i ochrony jego uczestników, co należy do właściwości KNF, lecz także problem doniosły społecznie zarówno z punktu widzenia pożyczkobiorców, jak i przedsiębiorstw – zastrzega Barszczewski. Po czym dodaje, że „stanowisko nadzoru pozostawia przestrzeń do dyskusji i uwzględnienia wszelkich aspektów ekonomicznych i gospodarczych”. Czyli – tłumacząc z charakterystycznego, wstrzemięźliwego języka nadzoru na prostszy – nic jeszcze nie jest uzgodnione.
45 proc. do takiego poziomu ma zostać ograniczony limit dodatkowych opłat w przypadku chwilówek.