Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka zarekomenduje Sejmowi odrzucenie projektu PiS, w myśl którego możliwe byłoby wyznaczenie dodatkowego terminu egzaminu na aplikacje prawnicze.

PiS złożyło projekt w październiku 2008 r. Jak uzasadniał we wtorek poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS), zrobiono to "ze względu na katastrofalne wyniki ubiegłorocznych egzaminów na aplikacje".

Do egzaminu na aplikacje adwokacką, radcowską, notarialną oraz komorniczą przystąpiło jesienią 2008 r. 12860 kandydatów. O miejsce na aplikacji adwokackiej ubiegały się 3542 osoby, radcowskiej 8060, notarialnej 1190, a komorniczej 59 osób. Egzamin zdało 1702 chętnych.

Poselski projekt (po uwzględnieniu autopoprawki, która miałaby być złożona na dalszym etapie prac) zakładałby, że dodatkowy termin egzaminu mógłby być wyznaczony m.in. gdy w pierwszym połowa przystępujących nie uzyska pozytywnego wyniku.

Ministerstwo sprawiedliwości wyraziło negatywną opinię na temat projektu.

Wiceszef resortu Zbigniew Wrona oświadczył, że jest za poszerzeniem dostępu do zawodów prawniczych (deklaracji w tej sprawie domagali się posłowie PiS). Wyraził jednocześnie opinię, że mechanizmy przyjęte w lutym są wystarczające do osiągnięcia tego celu.

Jak wskazał, nowelizacja Prawa o adwokaturze, ustawy o radcach prawnych oraz Prawa o notariacie, która czeka na podpis prezydenta zakłada m.in. zmniejszenie liczby pytań i wskazuje akty prawne, których dotyczyć będą pytania. "Projekt PiS przeczy zasadzie równości szans, wprowadza dowolność ponawiania egzaminu; miesza regułę i wyjątek" - ocenił.

Z informacji przekazanych przez ministerstwo wynika, że w 2005 r. do egzaminów na aplikacje przystąpiło 4,9 tys. chętnych, w 2006 już 7,5 tys.; rok później w 2007 - 10 tys., a w roku ubiegłym blisko 13 tys. Resort szacuje, że w tym roku do egzaminu na aplikacje może przystąpić nawet 20 tys. chętnych. "Nie ma możliwości by dla 50 proc., czyli 10 tys. zorganizować aplikacje, z których wyniosą wymaganą wiedzę" - wskazywano.

Ministerstwo podało, że spośród 11 tys. osób, które nie zdały egzaminu na aplikacje w ubiegłym roku odwołanie złożyło ok. 900. Część z nich wciąż czeka na rozpatrzenie. Przedstawiciele resortu zapewniali, że prace w tym zakresie trwają. Podnosili, że wymaga to czasu, bo niektóre odwołania liczą po kilkadziesiąt stron, są przygotowywane przez profesjonalne kancelarie i wymagają precyzyjnej odpowiedzi, bo od decyzji przysługuje odwołanie do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Projekt wywołał dyskusję posłów i lawinę pytań. Wśród nich m.in. takie, czy do dodatkowego terminu będą mogli przystąpić wszyscy chętni, czy tylko ci, którzy "oblali" w pierwszym podejściu, a także dlaczego ustalono pułap na poziomie 50 proc. Parlamentarzyści PiS przekonywali, że szczegółowe rozwiązania można dopracować na etapie prac w komisji.

"Do szkoły teatralnej dostaje się niewielki procent chętnych, czy to też będziemy regulować?", "A co z kandydatami na zawodowych kierowców? Często muszą zdawać egzamin na prawo jazdy kilkukrotnie, czy tym też mamy się zajmować?" - pytali z przekąsem niektórzy posłowie.

Formalnie wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu zgłosił przewodniczący komisji Ryszard Kalisz (Lewica) wobec - jak żartował - "stracha PO" wywołanego wystąpieniami posłów PiS.