Kryzys nie ominie wymiaru sprawiedliwości. Na wzrost wynagrodzeń w najbliższym czasie sędziowie nie mają co liczyć. Jednocześnie minister nie zamierza rezygnować z wysokich wymagań w stosunku do sędziów i prokuratorów. – Z powodu braku specjalistycznej wiedzy wymiar sprawiedliwości jest często bezradny – mówi Jarosław Gowin.
Jak zostanie rozstrzygnięta sprawa stanu spoczynku prokuratorów? Premier zapowiadał ograniczenie tych przywilejów.
Jest kwestią dyskusyjną, czy stan spoczynku w przypadku prokuratorów ma umocowanie w konstytucji, czy nie. Interpretacje konstytucjonalistów są pod tym względem ambiwalentne. Generalnie jestem zwolennikiem utrzymania tego przywileju dla prokuratorów z wyłączeniem jednak rozmaitych patologii i nadużyć, do których dochodziło.
W marcu 2012 r. ma wejść w życie ważna zmiana dla środowiska sędziowskiego, a mianowicie możliwość wprowadzenia tzw. menedżerskiego sposobu zarządzania sądami. Z sondy „DGP” wynika, że spośród połowy sądów okręgowych tylko jeden – w Piotrkowie Trybunalskim – chce wprowadzić te zasady dobrowolnie jeszcze w 2012 r. Czy będzie pan zachęcał prezesów innych sądów, aby podzielili się władzą z dyrektorami sądów?
Ustawowo sądy mają na to czas do 2013 r. W związku z tym nie chcę narzucać żadnych rozwiązań. Natomiast rzeczywiście będę do tego zachęcać poprzez pokazywanie dobrych praktyk. Myślę, że rozwieją one wątpliwości środowiska sędziowskiego, że ten system doprowadzi do dwuwładzy w sądach. Przyszedłem do resortu ze środowiska akademickiego i tam jest ten sam problem. Kadrze profesorskiej bardzo trudno jest pogodzić się z tym, że rektor, wybitny uczony, będzie musiał podzielić się władzą z kanclerzem, który jest specjalistą od finansów i zarządzania. No, ale pewne reguły zarządzania są uniwersalne i powinny obowiązywać we wszystkich instytucjach. Tak jak nie jest powiedziane, że wybitny polonista, który dobrze pełni obowiązki rektora, musi znać się na zarządzaniu instytucją liczącą kilkanaście tysięcy pracowników, tak samo wybitny sędzia, który zostaje prezesem sądu, nie musi się znać, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, że najczęściej nie zna się na finansach. A przecież sądy to także organizacje, które muszą funkcjonować sprawnie od strony organizacyjno-finansowej. Dlatego uważam wprowadzenie menedżerskiego systemu zarządzania za rozwiązanie w pełni zasadne. Zresztą funkcjonuje ono w innych krajach europejskich i nie jest żadnym polskim eksperymentem.
Zapowiedział pan, że kluczową częścią deregulacji będzie zmiana systemu prawa. Na czym będzie ona polegała?
W tej kwestii wykraczamy poza dotychczasowe kompetencje ministra sprawiedliwości. Ja zostałem upoważniony przez premiera do działania na dwóch nowych obszarach: przede wszystkim do radykalnego ograniczenia liczby zawodów regulowanych oraz rozszerzenia dostępu do tych zawodów, w których regulacje są niezbędne. Drugie zadanie dzielę właściwie ze wszystkimi innymi ministrami, a ma ono na celu deregulację polskiego prawa, bo gospodarka ugina się dziś pod ciężarem przerośniętego, niespójnego, a w konsekwencji też często arbitralnie egzekwowanego prawa. I w tym zakresie pewne rozwiązania zostały już wprowadzone przez Radę Ministrów. Jest nowy regulamin prac rządu, uwzględniający tzw. test regulacyjny, który tworzy ścisłe sito selekcji, chroniące przed przyjmowaniem nadmiaru projektów ustaw. Ten test regulacyjny będziemy chcieli w Ministerstwie Sprawiedliwości uzupełnić o rzecz bardzo ważną, a mianowicie o opracowanie metodologii badania kosztów regulacji.
Ale przecież już obowiązuje ocena skutków regulacji.
Oczywiście i to od bardzo dawna. Ale w moim przekonaniu bez precyzyjnej metodologii liczenia ekonomicznych skutków zmian prawnych, ocena będzie zawsze będzie bardzo ułomna. Uruchomiliśmy już konkretne działania zmierzające do wypracowania metodologii liczenia takich skutków. Na razie będzie to system tworzony na potrzeby resortu sprawiedliwości, ale jeżeli to będzie działać, to będziemy chcieli się chcieli podzielić tą metodą z innymi ministerstwami. Widzę też zasadność – w perspektywie kilku lat – przekształcenia tego regulaminu w ustawę. Rządy się zmieniają, a pewne dobre praktyki, jeżeli chodzi o stanowienie prawa, powinny obowiązywać w sposób trwały.
Czy zostały już podjęte jakieś kroki w celu zmniejszenia liczby zawodów regulowanych?
W pierwszej połowie grudnia wysłaliśmy do wszystkich ministerstw prośbę o sporządzenie wykazu zawodów znajdujących się w gestii danego resortu, w przypadku których ministerstwo uważa utrzymanie regulacji za niezbędne. Następnie na podstawie tych odpowiedzi opracowaliśmy precyzyjną ankietę i we wtorek odbyła się konferencja, podczas której przedstawiciele wszystkich ministerstw skrzyżowali swoje argumenty.
Czy mówiąc o zmianach w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury miał pan na myśli zmiany aplikacji sędziowskiej, czy dokształcające szkolenia sędziów?
Powołanie tej szkoły wzbudziło wiele kontrowersji w środowisku sędziowskim i prokuratorskim. Wielu doświadczonych sędziów uważa, że to nie jest pomysł szczęśliwy, i do tych argumentów należy się odnosić z powagą. W tej sprawie ścierają się przeciwstawne racje, ale decyzja o powołaniu szkoły zapadła i od niej nie ma odwrotu. Natomiast po zapoznaniu się z jej programem uważam, że powinny w nim zajść zmiany, powinna być rozwinięta nowa specjalizacja dotycząca choćby spraw na styku prawa karnego i prawa spółek handlowego. Jest to bardzo skomplikowana problematyka i trzeba ogromnej wiedzy i doświadczenia, by – z jednej strony – prokuratorzy nie ścigali Bogu ducha winnych przedsiębiorców, ale – z drugiej strony – by nie byli bezradni wobec wielkich kantów, z którymi mamy do czynienia.
To jest tylko część artykułu, zobacz pełną treść w e-wydaniu Dziennika Gazety Prawnej: Gowin: liczy się etos, nie zarobki.