Protesty adwokatów i radców przeciwko łączeniu zawodów przypominają trochę walkę z wiatrakami. Zrozumieli to już znacznie wcześniej prawnicy we Francji, Niemczech.
Nawet tak tradycyjne instytucje anglosaskie jakbarristers i solicitors rozmawiają o połączeniu i to już nie w pubach, ale w parlamencie. Oczywiście nasi adwokaci nigdy nie zgodzą się usiąść przy jednym stole z radcami zatrudnionymi na etacie. Ale i oni dobrze wiedzą, że prowadzenie trzydziestoletniej wojny pełnej emocji, wypełnionej ambicjami i lękami, prowadzi do osłabienia i jednych, i drugich. Wyjście widzę jedno: powrót do racji podstawowej, którą kiedyś był zdrowy rozsądek.