Rząd traci czas na tworzenie przepisów, które już istnieją. Renegocjować umowy opcyjnie z bankami czy występować o ich unieważnianie przedsiębiorcy mogą przecież już dzisiaj, nie czekając na gilotynę ustawową ministra Pawlaka.
Spółki, które wpadły w pułapkę walutową, powinny, nie oglądając się na konstytucyjnie wątpliwe przepisy, gromadzić dowody bankierskiej zaradności już dziś. Jeżeli chcą odzyskać pieniądze, które przegrały w walutowego pokera, muszą wykazać, że zostały wprowadzone w błąd, że padły ofiarą podstępu, że banki zataiły przed nimi informacje, które miały obowiązek wyłożyć na stół. Nie jest to droga z pewnością łatwa. Ale w gospodarce rynkowej jest to droga tak naprawdę jedyna. Oczywiście, najlepszym wyjściem z kursowej opresji jest ugoda. To właśnie po tej drodze wychodzili z kasyna rynku walutowego w latach dziewięćdziesiątych Amerykanie. Ale ugoda to domena ludzi praktycznych. Dlatego obawiam się, że ani naszych zagranicznych bankierów ani rodzimych przedsiębiorców na taki kompromis dzisiaj jeszcze nie stać.