Mam poważne wątpliwości, czy Mikołaj Pietrzak jest dobrym kandydatem na trudne dla adwokatury warszawskiej czasy - pisze adwokat Paweł Rybiński, były dziekan stołecznej ORA.

Już w najbliższą sobotę staniemy, jako członkowie warszawskiej adwokatury, przed wyborem nowego dziekana i rzecznika dyscyplinarnego.

Uważnie śledzę wszystkie wywiady z kandydatami na szefa warszawskiej ORA, w szczególności tymi, którzy przedstawili pomysły na funkcjonowanie naszej izby. O ten najwyższy izbowy urząd ubiega się w tych wyborach aż pięciu kandydatów. Większość jest dobrze znana ze swej dotychczasowej działalności na rzecz adwokatury. Pojawili się także kandydaci egzotyczni, o których nie wiemy w zasadzie nic, poza tym, że mają za sobą polityczną przeszłość. Jednak moim zdaniem apolityczność powinna być jedną z naczelnych cech wyróżniających przyszłego dziekana.

W tym kontekście z zainteresowaniem przeczytałem wywiad z kolegą Mikołajem Pietrzakiem, znanym adwokatem, w szczególności obrońcą w najgłośniejszych procesach karnych, ale i wyrazistą politycznie postacią. A ponieważ jest on jednym z najpoważniejszych kandydatów do fotela dziekana, nasunęło mi się kilka pytań.

Czy osoba tak jednoznacznie zaangażowana politycznie będzie najwłaściwszym reprezentantem warszawskiej adwokatury? Mówi Mikołaj, że wycofał się z prac KOD-u i innych gremiów. A ja się pytam czy to powoduje, że nie ma on jednoznacznej politycznej i ideologicznej konotacji? Czy zasadniczym problemem warszawskiej adwokatury na poziomie izbowym są kwestie związane z naruszeniami praw mniejszości?

Trudno mnie posądzić o popieranie „dobrej zmiany”, szczególnie w kontekście pomysłów dotyczących wymiaru sprawiedliwości, ale rolą dziekana nie jest angażowanie się po stronie sporu politycznego, lecz, w pierwszym rzędzie, reprezentowanie koleżanek i kolegów. Szczególnie w chwili, gdy władze państwowe dążą do marginalizacji adwokatury. Jest to realne zagrożenie, a umiejętność rozmowy z władzą, jaka by ona nie była, będzie absolutną koniecznością, a nie wyborem. Rodzi się zatem pytanie: czy nie padną zarzuty o polityczny, a nie adwokacki charakter działalności mecenasa Pietrzaka? Czy naprawdę z tej pozycji, a nie od strony interesów wymiaru sprawiedliwości i adwokatury, chcemy uczestniczyć w tym dyskursie? W mojej ocenie osłabiłoby to ogromie wiarygodność stanowiska największej izby w Polsce, bowiem można byłoby zarzucić jej przedstawicielowi motywacje ideologiczne i polityczne, a nie stricte adwokackie.

Mówi kolega Pietrzak, że reprezentował osobę zaangażowaną w sprawy roszczeń warszawskich, ale to pełnomocnictwo wypowiedział. Dlaczego? Pozbył się, bo wyglądałoby to niezręcznie w kontekście kandydowania na eksponowaną funkcję? Idąc tym tropem kolega Mikołaj Pietrzak zrezygnowałby z obrony zabójcy, gdyby miał wypowiadać się publicznie o zbrodni zabójstwa? Taka postawa w świetle powołania i celów dla jakich jest się adwokatem budzi moje zdziwienie. Jak wiadomo kolega Mikołaj broni w wielu sprawach o charakterze publicznym i bardzo medialnym. Czy za każdym razem, gdy sprawa będzie miała charakter kontrowersyjny dla opinii publicznej zrezygnuje z obrony?

Jednocześnie mówi on, że jesteśmy od obrony tych, od których wszyscy się odwrócili. Ja w tym co mówi Mikołaj widzę sprzeczność, nie wiem jak państwo? Jeśli bowiem broni praw osób takich jak Abd al-Rahim al-Nashiri (podejrzewany o terroryzm i rzekomo przetrzymywany w Kiejkutach), to dlaczego mniej niezłomnie broni osoby zaangażowanej w sprawy reprywatyzacyjne? Przestało w tym wypadku istnieć fundamentalne dla adwokatury domniemanie niewinności? W mojej ocenie nie tak wygląda powinność adwokata broniącego „do upadłego” praw człowieka.

Konkludując, pomimo prywatnej sympatii do kandydata i mimo tego, że uważam go za świetnego adwokata, mam poważne wątpliwości czy jest on „człowiekiem na trudne czasy adwokatury warszawskiej”, a nie mam wątpliwości, że od kilku miesięcy rzeczywiście są one bardzo ciężkie.

adwokat Paweł Rybiński, były dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie