Istnieje całkiem niezrozumiałe zapotrzebowanie na tworzenie człowieka-bestii, odkrycie kolejnego Kuby Rozpruwacza, Hannibala Lectera, czy, co już całkiem niebezpieczne, tworzenie pozorów autentyczności z postaci fikcyjnych, jak to ma miejsce w przypadku tzw. Czerwonego Pająka - mówi prokurator Paweł Kaliszczak.

Ewa Maria Radlińska: 3 lutego Kajetan P. miał zabić - według ustaleń śledczych - młodą kobietę. Ciało znaleziono z odciętą głową. 21 lutego Krzysztof Sz. - zgodnie z tym, do czego się przyznał - podobnie postąpił z konkubiną. To jakaś moda na obcinanie głów?

Paweł Kaliszczak, prokurator, członek Związku Zawodowego Prokuratorów I Pracowników Prokuratury RP, wiceprzewodniczący Rady Fundacji im. Ireny Babińskiej: Nie wyciągałbym tak daleko idących wniosków. Jeżeli można mówić o „modzie”, to raczej jest to moda medialna na nagłaśnianie tego rodzaju spraw, podobnie jak to miało miejsce jakiś czas temu w przypadkach dzieciobójstw. Statystycznie rzecz ujmując, zabójstw z późniejszą dekapitacją (metoda zadawania śmierci poprzez oddzielenie głowy od reszty ciała) nie jest ani więcej, ani mniej. Mamy do czynienia z przypadkowym zbiegiem czasowym.

EMR: Zabójcy często w ten sposób postępują z ofiarą?

PK: Takie lub podobne przypadki zdarzały się już wcześniej i z pewnością będą się zdarzały w przyszłości niezależnie od siebie. Wystarczy przypomnieć choćby sprawę pierwowzoru bohaterów filmu „Dług” czy znalezione w krakowskim parku Jerzmanowskiego ciało kobiety, gdzie sprawcy także odcięli pośmiertnie swoim ofiarom głowy.

EMR: Po co sprawca to robi?

PK: Z kryminalistycznego punktu widzenia takie działanie jest najprostszą, w rozumieniu sprawcy, formą utrudnienia lub opóźnienia identyfikacji zwłok. Może być również pierwszą fazą czynności zmierzających do usunięcia, ukrycia lub przemieszczenia ciała. Znane są nauce kryminalistyki dużo bardziej drastyczne metody zbrodniczego rozkawałkowania zwłok. Niech przykładem będzie choćby sprawa Adama S-G. z Grybowa, który w celu ukrycia przestępstwa rozkawałkował ciało ofiary na kilkaset drobnych części.

EMR: Taka historia jak Kajetana P. i rozgłos jej towarzyszący sprawia, że przestępca znajduje naśladowców i tworzy się pewien trend?

PK: Trudno mówić o trendzie, przynajmniej w naszym kraju. Zabójstwa w znakomitej większości popełniane są w najprostszy sposób i prymitywnymi wręcz środkami. Tworzenie mitu o okrutnym dewiancie zabijającym w charakterystyczny dla siebie sposób jest domeną literatury sensacyjnej, filmu i brukowców, co nie znaczy, że każdy sprawca działa tak samo. Badanie modus operandi, czyli sposobu popełnienia przestępstwa jest jedną z metod identyfikacji zabójcy, jego możliwości psychofizycznych i udowodnienia mu sprawstwa. Byłbym też ostrożny w określaniu niektórych zabójstw jako okrutnych.

EMR: A to dlaczego?

PK: Ponieważ każde pozbawienie życia jest czymś okrutnym, natomiast przesłanką do określania przestępstwa jako szczególnie okrutnego nie może być scena zbrodni, w tym zwłaszcza stan zachowania zwłok. Z przykrością muszę stwierdzić, że do tworzenia takich mitów przyczyniają się niejednokrotnie enigmatyczne wypowiedzi ekspertów czy nawet samych przedstawicieli organów ścigania stawiających tezy o swego rodzaju grze sprawcy, pozostawiające zbyt wiele miejsca na dywagacje o sprawie. Zadanie ofierze większej niż to konieczne do dokonania zabójstwa liczby obrażeń nie można nazwać trendem, gdyż decydującą rolę odgrywają tu okoliczności zbrodni, stan psychiczny sprawcy, zachowanie ofiary.

EMR: O czym jeszcze - w ujęciu szerszym - takie zbrodnie mogą świadczyć?

PK: Może też to być swoiste wyjaśnienie kondycji współczesnego społeczeństwa jako takiego, eskalacji napięć i frustracji związanych w przemianami cywilizacyjnymi. To pytanie do psychologa. Niewątpliwie jednak media kształtują rzeczywistość, podgrzewając atmosferę napięcia, strachu, niesamowitości. Istnieje całkiem niezrozumiałe zapotrzebowanie na tworzenie człowieka-bestii, odkrycie kolejnego Kuby Rozpruwacza, Hannibala Lectera, czy, co już całkiem niebezpieczne, tworzenie pozorów autentyczności z postaci fikcyjnych, jak to ma miejsce w przypadku tzw. Czerwonego Pająka. Wydaje się, że tego rodzaju sprawą, próbą stworzenia potwora jest archiwalna krakowska sprawa tzw. ludzkiej skóry wyłowionej z Wisły, jak i teraz sprawa Kajetana P. Nie zapominajmy, że Hannibal Lecter jest postacią wzorowaną na prawdziwym zabójcy jakim był Ed Gein, zwykły z pozoru człowiek. Rzeczywistość więc nieraz przerasta fikcję.

EMR: Taki rozgłos medialny jaki towarzyszy sprawie Kajetana P. i po części też Krzysztofa Sz. pomaga śledczym w prowadzeniu postępowania czy przeciwnie?

PK: Zdania w tej kwestii mogą być podzielone. Jestem zwolennikiem poglądu, że każdy nadmierny rozgłos medialny nie służy śledztwu.

EMR: Dlaczego?

PK: Z dwóch przyczyn: po pierwsze powoduje kolosalną dezinformację. Szerzą się spekulacje i błędne wersje, objawiają się wątpliwej jakości eksperci i korzystający z chwili popularności świadkowie wprowadzający w błąd i mnożący teorie spiskowe. A po drugie wzrasta niepokój w społeczeństwie często w ostatecznym rozrachunku przejawiający się brakiem zaufania do organów ścigania i ich skuteczności. Media powinny pełnić swoją znakomitą funkcję informacyjną i edukacyjną, a informacje powinny być ścisłe i konkretne. W tym kontekście niebagatelną rolę ma współpraca ze społeczeństwem, możliwość uzyskania danych istotnych dla śledztwa. Polemiki, dyskusje, szeroko pojęta publicystyka, niewątpliwie szkodzą śledztwu i mają negatywny wpływ na jego skuteczność. Prowadzenie skomplikowanego, wielowątkowego śledztwa wymaga spokoju. Medialne śledztwa nie są dobrze widziane przez organa ścigania.

EMR: Czy w dobie olbrzymich możliwości technicznych jest jeszcze miejsce na popełnienie zbrodni nie do wykrycia?

PK: Nie ma i nigdy nie będzie zbrodni doskonałych. Zabójca zawsze pozostawi po sobie ślad. Zdradzi się swoim zachowaniem choćby i po wielu latach. I zrobi to nawet sobie tego nieuświadamiając.

Rozmawiała Ewa Maria Radlińska