Aleksander Stępkowski, nowy podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, jest zapewne jedynym przedstawicielem rządu, który może się poszczycić pięknym, szkolonym tenorem.
Na prawo poszedł za namową kolegi, który podczas kończącego klasę maturalną wypadu w góry zasugerował taką ewentualność. Brat przyjaciela kończył właśnie studia na tym kierunku, więc się orientował. – Zastanawiałem się nad wieloma możliwościami. Ale do żadnej z nich nie byłem w pełni przekonany – wyjaśnia Aleksander Stępkowski. Dlatego ostatecznie zdecydował się na naukę na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
W tym czasie zajmowały go jednak nie tylko paragrafy. Jeszcze przed obroną dyplomu rozpoczął edukację w szkole muzycznej w klasie śpiewu solowego. – Muzyka towarzyszyła mi, od kiedy pamiętam. Przez wiele lat śpiewałem w chórze. To mi jednak nie wystarczało – tłumaczy swoją decyzję Aleksander Stępkowski. Jego nauczycielem i mistrzem był Leonard Andrzej Mróz, wybitny polski śpiewak. – Z rozbawieniem wspominam naszą pierwszą rozmowę. Podszedł do mnie i zapytał: „To chciałby pan śpiewać?” Ja na to: „Tak. Muzykę dawną”. Przyjął to ze spokojem, ale od początku twierdził, że to nie dla mnie. Wskazywał, że jestem tenorem bohaterskim, który powinien się przede wszystkim odnajdować w wielkim repertuarze XIX-wiecznym. Długo nie mogłem się z tym pogodzić, ale po jakimś czasie przyznałem mu rację – opowiada prawnik.
Szkoła muzyczna nigdy jednak nie była celem sama w sobie, a to, czym chciał się zajmować naprawdę, było prawo. Rozpoczął więc studia doktoranckie. W pracy naukowej koncentrował się głównie na prawie porównawczym, i to zarówno prywatnym, jak i publicznym. W swoim doktoracie na przykładzie Szkocji analizował instytucję powiernictwa. – Powiedziałem prof. Hubertowi Izdebskiemu, że chciałbym zająć się relacjami między tradycją prawa rzymskiego i anglosaskiego. Zaproponował Quebec, Seszele i właśnie Szkocję. Wybrałem tę ostatnią opcję, jako geograficznie najbliższą. Prawo szkockie jest zaliczane do grupy systemów mieszanych, w ramach którego przenikają się elementy jednej i drugiej kultury prawnej – wspomina Stępkowski.
Promotorem jego pracy doktorskiej nie był jednak wspomniany prof. Izdebski, a prof. Marek Wąsowicz. – To były dwa różne style pracy. Obydwa należało docenić za co innego. O ile prof. Izdebski prowadził swoich doktorantów w bardzo liberalny sposób, o tyle prof. Wąsowicz dawał szkołę uważnego czytania i przywiązywania wagi do precyzji sformułowań – ocenia prawnik.
Na późniejszym etapie kariery zainteresował się z kolei zasadą proporcjonalności, która przeniosła go na grunt prawa publicznego. I to jej poświęcił swoją pracę habilitacyjną. – Temat rozprawy brzmiał dokładnie: „Zasada proporcjonalności w europejskiej kulturze prawnej” – doprecyzowuje. – Analizując zagadnienie sądowej kontroli swobodnego uznania władzy publicznej, w gruncie rzeczy przespacerowałem się po wszystkich newralgicznych elementach europejskiego prawa publicznego, nie wyłączającą europejskich systemów ochrony praw człowieka – dodaje.
W efekcie powstała praca z publicznego prawa porównawczego, pomimo że na uczelni wykładał historię doktryn politycznych i prawnych. Jak sam przyznaje, naraził się tym trochę kolegom, którzy zajmowali się naukowo tą materią. Jednak nie żałuje. Podobnie jak nie ubolewa nad tym, że zamiast aplikacji wybrał ścieżkę akademicką. – O zaangażowaniu naukowym Aleksandra Stępkowskiego mogę mówić w samych superlatywach – podkreśla prof. Hubert Izdebski.
Aleksander Stępkowski pytany, kiedy wciągnęła go polityka odpowiada, że jeszcze w okresie pracy nad doktoratem. Zaraz jednak doprecyzuje: – Mam tu na myśli oczywiście politykę rozumianą jako obywatelskie zaangażowanie na rzecz dobra wspólnego. Dopiero z czasem pojawiła się możliwość działania w strukturach organizacji obywatelskiej – wyjaśnia.
Mowa o konserwatywnym Instytucie na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, który współtworzył i któremu przez wiele lat szefował. – Prawnicy niechętnie wypowiadają się na tematy dotykające sfery aksjologii. To są dla nich kwestie niewygodne, mają bowiem różnych klientów. A w Ordo Iuris skupieni są tacy, którzy chcą jednak w oparciu o argumenty prawne zabierać na ten temat głos – wyjaśnia Stępkowski.
Swoim zaangażowaniem w prace instytutu zdołał sobie zaskarbić szacunek i sympatię jego członków. – Profesor Stępkowski to człowiek wielkiej kultury i porywający gawędziarz, zdolny do ukazania przystępnym językiem historycznych i filozoficznych fundamentów współczesnych instytucji prawa krajowego i międzynarodowego. Wielokrotnie bezlitośnie obnażał jałowość i intelektualną pustkę nurtów ideologicznych, usiłujących wpływać dziś na kształt międzynarodowego prawa i polityki – mówi adwokat Jerzy Kwaśniewski, który objął po nim schedę w organizacji.
Pokłosiem jego działalności w Ordo Iuris jest niedawna nominacja na stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. – Czuję się trochę jak bohater filmu pt. „Nieoczekiwana zmiana miejsc” – śmieje się prawnik. I relacjonuje początki swojej przygody z tą naprawdę wielką polityką. – Pamiętam, że pierwsze pytanie, jakie zadał mi szef resortu Witold Waszczykowski, składając propozycję objęcia stanowiska, to czy ja mam z czego żyć. Wyjaśnił bowiem, że na pewno nie otrzymam w MSZ żadnych istotnych pieniędzy – mówi z uśmiechem nowy wiceminister.
W resorcie będzie odpowiadał za sprawy prawne, traktatowe oraz prawa człowieka. – Polityka zagraniczna także w tym obszarze będzie się opierać na chęci upomnienia się o podmiotowość Polski na arenie międzynarodowej. Myślę, że ta wola współpracy na warunkach partnerskich będzie leitmotivem polityki międzynarodowej naszego kraju, również w aspekcie zaangażowania w organizacjach międzynarodowych i na rzecz praw człowieka – wyjaśnia.
Czas wolny poświęca dzieciom, które z różnym skutkiem próbuje zarazić swoją pasją do turystyki kajakowej. Lubi też chodzić po górach. Z chęcią czyta również książki filozoficzne.