Rolą państwa jest określenie stawek adwokackich, ale przy uwzględnieniu zasady proporcjonalności, czyli przy ważeniu różnych dóbr, które wchodzą w kolizję ze sobą. I choć prawo o adwokaturze mówi, że ustalając je ustawodawca powinien brać pod uwagę nakład pracy prawnika, nie oznacza to wcale, że przekłada się to na przepisy rozporządzenia, które tę kwestię uszczegóławiają. Takich słów użył dr Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich zwracając się do uczestników konferencji „Stawki mniejsze niż życie”, która miała miejsce w zeszłą sobotę w Warszawie.

Jej celem było pokazanie, jak od środka wygląda polski system pomocy prawnej z urzędu i na jakie problemy cierpi. Jego główna bolączka, to zaś permanentne niedofinansowanie. Taksy za prowadzenie spraw z urzędu nie przystają do realiów rynkowych. Efekt tego jest taki, że profesjonalni pełnomocnicy w przypadku niektórych kategorii spraw nie otrzymują wynagrodzenia, które wystarczałoby na pokrycie chociażby kosztów, jakie poświęcili na prowadzenie sprawy z urzędu. Powyższego nie zmieni również wchodzące w życie 1 stycznia 2016 roku nowe rozporządzenie w sprawie stawek za urzędówki.

- Orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka mówi, że różnego rodzaju rozwiązania finansowe nie mogą stanowić przeszkody w dochodzeniu prawa do sądu – wskazywał dr Bodnar.

Dodając, że jego zdaniem takie konwencyjnie myślenie o prawie dostępu do sądu powinno towarzyszyć również myśleniu o stawkach urzędowych.

- W stanowiskach, które przedstawiam Trybunałowi Konstytucyjnemu (chodzi o sprawy do których RPO się przyłączył - dotyczące ubezpieczeń społecznych i prawa pracy, gdzie do niedawna stawka minimalna wynosiła 60 zł – red.) wskazuję, że niska stawka może nieść różnego rodzaju negatywne konsekwencje dla strony – mówił Bodnar.

W jego ocenie osoba np. wiedząc jak symboliczne jest wynagrodzenie pełnomocnika z urzędu może – nie mając do niego zaufania – zrezygnować z dochodzenia swoich uprawnień przed sądem. Do tego dochodzi również obawa, czy prawnik pracujący za mniej niż 100 złotych przyłoży się do sprawy. To zaś może już godzić w zasadę równości stron postępowania.

- Z jednej strony możemy mieć bowiem prawnika, który ma minimalną stawkę a z drugiej strony profesjonalną obsługę, która otrzymuje ogromne pieniądze za reprezentacje. (…) Powyższe trzeba mieć na uwadze w kontekście urealnienia stawek adwokackich. Tym bardziej, że bycie profesjonalnym pełnomocnikiem wiąże się z niemałymi kosztami – zauważył RPO.

W ocenie radcy prawnego Włodzimierza Chróścika, dziekana Okręgowej Izby Adwokackiej nie ma jednak obawy, co do jakości pracy prawników z urzędu.

-Sprawy z urzędu prowadzone są – mimo rzeczywiście niskich stawek - bardzo profesjonalnie. Nie spotkałem się jeszcze z zarzutem, że sprawy za niską stawkę nie można prowadzić dobrze – podkreślał Chróścik.

Dziekan przypomniał również, że do niedawna sprawy z urzędu nie były postrzegane jako atrakcyjne dla członków jego samorządu. Jednakże w związku z otwarciem zawodu, brakiem pracy i co za tym idzie stopniową pauperyzacją zawodu, chętnych do ich prowadzenia jest coraz więcej. Dowód? Na każdego zainteresowanego warszawskiego radcę przypadają średnio jedynie dwie urzędówki rocznie.

- Sytuacja zmieniła się zatem o 180 stopni – akcentował dziekan Chróścik.

Podczas konferencji omawiane były również rozwiązanie z innych krajów dotyczące adwokackich stawek. Rechtsanwalt LL.M. Łukasz Krasoń-Becker przedstawił system niemiecki w zakresie pomocy prawnej z urzędu, podkreślając, że prowadzenie spraw z urzędu jest w RFN zasadniczo opłacalne, a obywatele sami wybierając pełnomocnika i obrońcę, który przeważnie sprawę taką dobrowolnie przyjmuje.

Konferencja „Stawki mniejsze niż życie system pomocy prawnej z urzędu w Polsce - stan obecny, wyzwania i perspektywy” została zorganizowana w ramach Koła Młodych działającym przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie, w skład którego weszli adw. Anna Atanasow, adw. Agnieszka Błażowska, adw. Michał Małdziński, adw. Piotr Przygoda oraz adw. dr Łukasz Supera (koordynator).